Policja bada okoliczności piątkowych wydarzeń wokół sejmu
Stołeczna policji bada wydarzenia, do jakich doszło w piątek wokół sejmu, gdzie demonstrowali związkowcy z "Solidarności" - poinformował rzecznik KSP Maciej Karczyński. Analizowane są m.in. działania funkcjonariuszy zabezpieczających okolice sejmu.
- Wyjaśniamy wszelkie okoliczności, wątpliwości związane z tymi wydarzeniami, analizujemy również zachowania policjantów, jak również i osób, które ewentualnie naruszyły nietykalność posłów - powiedział Karczyński.
Jak dodał, przeprowadzenie analizy komendant stołeczny policji nadinsp. Mirosław Schossler zlecił bezpośrednio po manifestacji. Policja sprawdza m.in. nagrania wideo. Sprawy związane z piątkowymi wydarzeniami prowadzą wydziały: dochodzeniowo-śledczy i kontroli Komendy Stołecznej Policji.
W piątek, gdy sejm przegłosował zmiany w systemie emerytalnym (zarówno powszechnym, jak i służb mundurowych), przed parlamentem protestowała "Solidarność". Związkowcy na kilka godzin otoczyli kompleks budynków sejmowych i uniemożliwili opuszczenie tego terenu tym posłom, którzy poparli reformę. Okolice parlamentu zabezpieczało wówczas ok. 700 policjantów.
Stołeczna prokuratura poinformowała, że wszczęła śledztwo ws. naruszenia nietykalności cielesnej posła PO Pawła Suskiego. Postępowanie z urzędu wszczęła Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście. Dotyczy ono uderzenia kijem w rękę posła, który chciał przejść przez blokadę związkowców przed sejmem. Podstawą śledztwa jest artykuł Kodeksu karnego przewidujący grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do trzech lat pozbawienia wolności za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego.
Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło też doniesienie posła PiS Marcina Mastalerka o możliwości popełnienia przestępstwa przez posła PO Stefana Niesiołowskiego wobec dziennikarki Ewy Stankiewicz. PiS zarzuca Niesiołowskiemu dopuszczenie się groźby karalnej, zniszczenie kamery, naruszenie nietykalności cielesnej dziennikarki oraz uniemożliwienie jej wykonywania czynności zawodowych. Niesiołowski zadeklarował, że zrzeknie się immunitetu, jeśli do prokuratury trafi doniesienie ws. rzekomego zaatakowania przez niego dziennikarki. Zapewnił, że nie dotknął Stankiewicz, a jedynie odsunął od swojej twarzy jej kamerę.
W internecie można zobaczyć nagranie z piątkowej blokady sejmu przez związkowców z Solidarności, którzy nie chcieli wypuścić z budynku posłów głosujących za ustawą emerytalną. Podczas blokady dokumentalistka Ewa Stankiewicz (autorka m.in. filmu "Solidarni 2010") filmowała Niesiołowskiego, mimo że mówił, by tego nie robiła. - Won stąd - rzucił Niesiołowski do Stankiewicz i odepchnął kamerę.
Poniedziałkowy "Super Express" przywołuje słowa Stankiewicz, że Niesiołowski "zaatakował ją fizycznie". - Nie pamiętam dokładnie jak, ale wydaje mi się, że mnie szarpał i chwycił za nadgarstki - mówiła gazecie dziennikarka. - To kłamstwo - skomentował tę relację polityk PO.