Pobita aktorka: boję się, ale nie żałuję
Anna Cugier-Kotka, znana ze spotów wyborczych PiS i PO, została w sobotę pobita przed swoim domem. Napastnicy kopali ją i wyzywali nazywając "sprzedajną dziwką PiS-u". - Boję się, jestem wykończona psychicznie, ale nie żałuję, że wystąpiłam w reklamówce PiS - mówi Wirtualnej Polsce poszkodowana aktorka.
09.06.2009 | aktual.: 01.02.2011 16:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Cugier-Kotka zasłynęła jako pielęgniarka w spocie wyborczym PO. W ostatniej kampanii wyborczej zmieniła jednak barwy i wystąpiła w filmikach PiS, gdzie przekonywała, że partia Donalda Tuska zawiodła jej oczekiwania. To ona dała obecnemu rządowi słynną "żółtą kartkę".
Sprawę pobicia aktorka zgłosiła na policję, jednak jak twierdzi rzecznik stołecznej policji Mariusz Sokołowski, wciąż nie wpłynęło oficjalne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. A to dlatego, że Cugier-Kotka nie poddała się obdukcji.
WP:
Joanna Stanisławska:W jakich okolicznościach doszło do napadu na panią?
Anna Cugier-Kotka: - Wybierałam się do sklepu, było po ósmej rano. Nie dotarłam na miejsce, bo pod moim domem otoczyło mnie trzech wyrostków, młodych chłopaków. Napastnicy skopali mnie w nogę, co było bardzo dotkliwie, bo przeszłam dwie operacje kolana. Nie zostałam dotkliwie pobita tak, jak to przedstawiły media, ale sprawcy naruszyli moją nietykalność cielesną, wystarczyło, że kopnęli w odpowiednią część ciała, teraz nie mogę chodzić.
WP:
Rozpoznała pani napastników?
- To się działo błyskawicznie, nie miałam czasu im się przyjrzeć, chciałam stamtąd uciec jak najszybciej. Nie wiem dokładnie, ile oni mogli mieć lat, może sobie siedzieli pod blokiem, pili piwko, być może to jest przypadek, jednak dla mnie to wszystko jest podejrzane.
WP:
Co było potem?
- Zadzwoniłam po przyjaciela, żeby przyjechał do mnie, bo się bałam być sama. O godzinie 14 zadzwoniłam na policję.
WP: Rzecznik stołecznej policji Mariusz Sokołowski twierdzi, że wówczas pani wersja była taka, że podszedł do pani nieznany mężczyzna, wykręcił jej rękę i kopnął w pośladki.
- Pan rzecznik ma złe informacje albo jest nierzetelny. Początkowo mówił, że w ogóle nie było zgłoszenia oraz, że policjanci nie przyjechali do mojego mieszkania, a tak było i mam na to świadków. Nie wiem, kto tu kłamie, jak to jest manipulowane. Noga mnie boli i niech pan Sokołowski, nie mówi, że zostałam skopana w pośladek, bo to ewidentne kłamstwo.
WP:
Dlaczego od razu nie poszła pani na obdukcję?
- Byłam wykończona psychicznie, nie miałam na to siły. Zresztą do dzisiaj jestem w takim stanie, że mam tylko ochotę pospać.
WP: W poniedziałek, czyli dwa dni po pobiciu, reporter Faktów TVN przeprowadzał z panią rozmowę na temat wyników eurowyborów. Dlaczego wówczas nie wspomniała pani o pobiciu?
- Nie jestem osobą, która by się skarżyła. Nie chciałam tego nagłaśniać. Zaskoczyło mnie zainteresowanie mediów tą sprawą, rano zostałam obudzona telefonem, że coś się dzieje w mojej sprawie. Nie mówiłam o napaści, bo myślałam, że sobie poradzę, że nie ma powodu, by kogoś w to angażować. Dalej tak myślę.
WP:
Przed napadem anonimowe osoby pani groziły.
- Tak. Otrzymywałam pogróżki na prywatną skrzynkę mailową na Naszej-Klasie. Tę sprawę również zgłosiłam na policji. Policjant mi powiedział, że spisanie moich zeznań zajmie 1,5 godziny, ale i tak nie złapią sprawców. Ataki internautów bym nawet zignorowała, ale spotkałam się z obraźliwymi wypowiedziami na swój temat ze strony osób publicznych. Np. Marcin Prokop powiedział w wywiadzie dla „Dziennika”, że "nie jestem polityczną prostytutką". Mimo zaprzeczenia, uważam, że to stwierdzenie narusza moje dobra osobiste.
WP: Czy w kontekście ostatnich wydarzeń żałuje pani, że wzięła udział w spocie PiS?
- Nie, nie żałuję. Otworzyły mi się oczy na pewne sprawy. Zrozumiałam, że w naszym kraju nie można powiedzieć tego, co się naprawdę myśli, nie można wyrazić swojego niezadowolenia, tak jak ja to zrobiłam odnośnie rządu PO, bo jest się narażonym na ataki. Lepiej iść z prądem, ale dla mnie to jest niesmaczne. To jest sprzeczne z moimi przekonaniami.
WP: Spotyka się pani ze wsparciem ze strony polityków PiS? W końcu stała się pani ofiarą napaści w związku z tym, że jest pani twarzą tej partii.
- Tak, wiele życzliwych osób dzwoniło, by mnie wesprzeć. To miłe z ich strony. Mam nadzieję, że po nagłośnieniu sprawy przez media, policja zajmie się tą sprawą. Mam to szczęście, że w tej chwili jestem w ogniu wydarzeń i jest nadzieja na to, że rzeczywiście tak się stanie. Jest jednak bardzo wiele osób, które w podobnej sytuacji zostają zignorowane przez policję. Chciałabym żyć w kraju, w którym będę miała poczucie bezpieczeństwa. Bez względu na to, czy jestem osobą rozpoznawalną czy anonimową kobietą.
Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska