Polska"Mit Krzywonos zbudowany na kłamstwie"

"Mit Krzywonos zbudowany na kłamstwie"

Budowana od jakiegoś czasu legenda pani Krzywonos jako osoby, która zatrzymując tramwaj, miała rozpocząć strajk komunikacji miejskiej w Trójmieście, jest z gruntu nieprawdziwa - pisze "Gazeta Polska". To kierowca Marian Posyniak i motorniczy Stanisław Kinal rzeczywiście rozpoczęli strajk w trójmiejskiej komunikacji – z dr. Arkadiuszem Kazańskim, historykiem IPN, rozmawia Przemysław Harczuk.

"Mit Krzywonos zbudowany na kłamstwie"
Źródło zdjęć: © PAP

07.09.2010 | aktual.: 07.09.2010 15:30

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Od 1999 r. funkcjonuje tworzony przez media, głównie „Gazetę Wyborczą”, a ostatnio także środowisko „Krytyki Politycznej”, mit Henryki Krzywonos, bohaterki „Solidarności”, która zatrzymując tramwaj, rozpoczęła strajk komunikacji miejskiej w Trójmieście w sierpniu 1980 r. Pana artykuł w Biuletynie IPN zadaje kłam tej wersji wydarzeń.

Oczywiście budowana od jakiegoś czasu legenda pani Krzywonos jako osoby, która zatrzymując tramwaj, miała rozpocząć strajk komunikacji miejskiej w Trójmieście, jest z gruntu nieprawdziwa. Na miasto nie wyruszyli kierowcy autobusów z zajezdni przy ul. Karola Marksa i motorniczowie z Gdańska Wrzeszcza. Henryka Krzywonos była motorniczą w Gdańsku Nowym Porcie i stamtąd tramwaje w trasę wyjechały. Henryka Krzywonos mogła się co najwyżej do strajku dołączyć, jednak z pewnością nie ona go rozpoczęła.

Kto w takim razie rozpoczął ten strajk?

Wybuchł spontanicznie. Dzień wcześniej, 14 sierpnia, strajkować zaczęła Stocznia Gdańska. Obok zakładu do dziś przebiegają tory tramwajowe. W 1980 r., w miejscu, gdzie teraz jest pomnik Poległych Stoczniowców, znajdowała się pętla tramwajowa. Zatrzymujący się tam motorniczy mieli kontakt ze strajkującymi, którzy namawiali ich do przyłączenia się do protestu. Namowy te przyniosły skutek. 15 sierpnia z zajezdni autobusowej miał o godzinie 4.07 wyjechać kierowca Marian Posyniak. Gdy wyruszył ze swojego miejsca w zajezdni, zamiast jechać w trasę, postawił autobus w poprzek bramy, uniemożliwiając tym samym wyjazd innym. Jego koledzy dołączyli się do protestu. Początkowo głównymi postulatami były sprawy socjalne – podwyżka płac, poprawa warunków pracy. Ukonstytuował się komitet strajkowy, na którego czele stanął kierowca Jan Wojewoda. Już wcześniej znany był on z tego, że potrafił upomnieć się o poprawę warunków pracy. Z kolei w zajezdni tramwajowej przy ulicy Wita Stwosza strajk rozpoczął Stanisław Kinal. To on
zatrzymał tramwaj przy wyjeździe z zajezdni. Jego skład zablokował wyjazd innym. Pomimo gróźb ze strony dyrekcji Kinal nie załamał się, wspólnie z kolegami zaczęli zgłaszać swoje postulaty. Dyrekcja, widząc, że to nie przelewki, zadeklarowała podjęcie natychmiastowych rozmów.

Jak w takim razie wyglądała sytuacja w zajezdni, w której pracowała Henryka Krzywonos?

Motorniczy z tej zajezdni jak co dzień wyjechali na trasę. Henryka Krzywonos musiała zorientować się, że jej koledzy strajkują. Szczególnie, że „piętnastka”, tramwaj, który prowadziła, przejeżdża akurat obok strajkującej zajezdni przy ul. Karola Marksa. Motorniczowie się znają, Krzywonos widziała, że wielu z nich po prostu nie ma na trasie. Prawdopodobnie wtedy dołączyła do strajku.

Czyli jej działanie nie było spontaniczne?

Tego nie wiem. Być może poczuła nagłą wewnętrzną potrzebę protestu, dlatego się do niego dołączyła. Nie zmienia to faktu, że to nie ona strajk ten rozpoczęła. Warto wspomnieć też o tym, że sama Krzywonos podaje różne wersje na temat przebiegu tamtych wydarzeń. Według jednej z nich porzuciła tramwaj na trasie, udając się bezpośrednio do stoczni. Według innej – wcześniej miała pojechać do zajezdni i dopiero stamtąd udać się na strajk. We wtorek 31 sierpnia w bezpłatnej gazecie „Metro” ze zdumieniem przeczytałem wywiad, w którym opowiada, jak to tramwajem numer piętnaście jechała w stronę Stoczni Gdańskiej. Problem w tym, że ten tramwaj nigdy tam nie jeździł! Może pani Henryce mylą się fakty, jednak wersji spójnej nie ma.

Ale dlaczego? Doskonale pamiętam, co robiłem w dniu, w którym nastąpił atak na World Trade Center, pamiętam i będę pamiętał do końca życia dzień, w którym zginął prezydent Kaczyński. Gdybym był bohaterem strajku, dzięki któremu zmieniły się losy Polski i świata, nawet po wielu latach raczej nie miałbym problemu z podaniem spójnej wersji.

Lech Wałęsa też nie pamięta, w którym miejscu przeskoczył płot w Stoczni Gdańskiej. Trudno mi to zrozumieć. Przez kilka lat pracował w tym zakładzie, wydaje się niemożliwe, by zapomnieć, w którym miejscu się przez ten płot przeskoczyło. Oczywiście pod warunkiem, że taka sytuacja miała miejsce. W przypadku Henryki Krzywonos nie potrafię wyjaśnić powodów jej amnezji. Być może jest tak, że skoro nie rozpoczęła tego strajku, a wciąż zmuszana jest do tego, by grać tę rolę, musi konstruować swoją historię na nowo.

Krąży też mit o trzech kobietach, które zatrzymały strajk w Stoczni Gdańskiej. Oprócz Anny Walentynowicz i Aliny Pienkowskiej miała wśród nich być Henryka Krzywonos...

Znam relację Anny Walentynowicz, która twierdziła, że Henryki Krzywonos nie było wśród osób, które zatrzymywały na bramie wychodzących z zakładu stoczniowców.

Skąd zatem wzięła się legenda Henryki Krzywonos?

Ktoś ten wizerunek buduje. Pani Henryka jest wykorzystywana przez pewne środowiska jako sztucznie napompowana legenda, osoba, która rozpoczęła strajk w komunikacji miejskiej. Ta historia jest dla pewnych grup wygodna.

O jakich środowiskach pan mówi?

Jako pracownik IPN zajmuję się historią. Nie jest moim zadaniem mówić o sprawach bieżących.

Jaka była rzeczywista rola Henryki Krzywonos podczas strajku w Stoczni Gdańskiej?

Pracownicy komunikacji byli jedną z najważniejszych grup podczas strajku. Ich dołączenie się do protestu sprawiało, że strajk był zauważalny, a jego ranga większa. Przedstawiciel tej grupy musiał więc wejść w skład Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Dlaczego była to Henryka Krzywonos? Zadecydowały pewne cechy osobowościowe. Wiele osób w Gdańsku zwyczajnie się jej boi. Już trzydzieści lat temu pani Henryka znana była z tego, że potrafi głośno krzyknąć, użyć mocnych słów. Dzięki temu dostała się do MKS. Moim zdaniem zdecydowanie lepsze predyspozycje do tego, by być delegatem miał Zenon Kwoka. Pamiętajmy jednak, że z wagi strajków sierpniowych sprawę zdajemy sobie dopiero teraz. Wówczas to, kto będzie delegatem, zdawało się nie mieć aż takiego znaczenia. Oczywiście nie należy umniejszać roli Henryki Krzywonos w Stoczni Gdańskiej, sygnatariuszką porozumień sierpniowych była, i to jest bezsporny fakt.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (1)