ŚwiatKorea Północna i kontrabanda kultury. Nowe technologie zapoznają mieszkańców najbardziej zamkniętego świata z bogactwem i różnorodnością świata

Korea Północna i kontrabanda kultury. Nowe technologie zapoznają mieszkańców najbardziej zamkniętego świata z bogactwem i różnorodnością świata

• Miniaturyzacja technologii ułatwia dystrybucję wytworów obcej kultury

• Kasety i płyty odchodzą do lamusa, prym wiodą karty pamięci, łatwe do ukrycia

• Uciekinierzy donoszą, że znajomość obcych filmów jest coraz powszechniejsza

• Zakazane owoce są coraz popularniejsze, mimo dotkliwych kar, w tym egzekucji

• Cały proces podkopuje propagandową wizję świata i Korei Północną, którą reżim wtłacza społeczeństwu od najmłodszych lat, dlatego niektórzy uważają, że to kultura będzie kluczowa w procesie zmian



Korea Północna i kontrabanda kultury. Nowe technologie zapoznają mieszkańców najbardziej zamkniętego świata z bogactwem i różnorodnością świata
Źródło zdjęć: © AFP | Mark Ralston

Anh regularnie przychodzi nad brzeg rzeki Tumen. W torbach ma pendrive'y z filmami, serialami, muzyką i książkami z całego świata. W Chinach, w których stoi, to w pełni legalne, ale już w Korei Północnej, oddalonej przez nurt rzeki o szerokości zaledwie 45 metrów, to niebezpieczna antypaństwowa propaganda.

Gdy Anh widzi, że jest "czysto" - po chińskiej stronie nie ma świadków, a na drugim brzegu nie widać strażników - wrzuca pendrive'y do plastikowego opakowania, które owija w plastikową torbę. Całość przytwierdza do drutu i rzuca jak najdalej przed siebie.

Po północnokoreańskiej stronie czeka na niego łącznik, który wypatruje pakunku i wyławia go z rzeki. Za odbiór paczki otrzyma równowartość, za którą będzie mógł utrzymać swoją rodzinę przez około dwa miesiące. Do tego zarobi na sprzedaży każdego nośnika pamięci. Jego praca jest jednak niezwykle ryzykowna. W razie przyłapania grozi mu nawet egzekucja, a na pewno pobicie i tortury na przesłuchaniu oraz odsiadka w obozie pracy.

Zakazane owoce

Historię Anha, który sam uciekł z Korei Północnej w 2004, opisał magazyn "Foreign Affairs". Dziś mężczyzna mieszka w Korei Południowej, gdzie w Seulu prowadzi organizację pozarządową, której celem jest docieranie z informacjami i obcymi wytworami kultury do Korei Północnej.

Reżim Kimów od dekad separuje północnokoreańskie społeczeństwo od zagranicznych wpływów. Produkty zagranicznych kultura są nielegalne, o ile nie zostaną wcześniej usankcjonowane przez reżim. Władza obawia się, że obrazy i słowa ze świata zewnętrznego mogą być katalizatorem zmian niepożądanych przez kolejnych dyktatorów.

Jednak technologie XXI wieku znacznie utrudniają izolacjonistyczną misję trzeciego Kima, który zasiada na "tronie" w Pjongjangu. Dziś karty pamięci wielkości paznokcia mogą pomieścić setki razy więcej materiałów niż kasety VHS i płyty CD. Są też oczywiście dużo łatwiejsze do przemycenia.

Zakazanych materiałów można szukać na setkach ryneczków, które powstały w Korei Północnej w latach 90., gdy jednym ze sposobów walki z klęską głodu było częściowe uwolnienie sektora handlowego spod wszechwładzy centralnie planowanej gospodarki. Ludziom pozwolono na drobną wymianę handlową, która z biegiem lat zataczała coraz szersze kręgi. Dziś szacuje się, że około 3/4 populacji częściowo lub całkowicie zapewnia sobie przetrwanie w ramach bazarowego handlu, nie licząc na państwowe racje żywnościowe.

Na ryneczkach zaspokajane są też inne potrzeby, trzeba tylko wiedzieć kogo szukać. Kulturalna kontrabanda trafia do Korei Północnej dzięki takim zapaleńcom, jak Anh, przemytnikom szukającym zysku, pośrednikom goniącym za łatwym zarobkiem, przedsiębiorcom importującym legalne dobra, którzy szukają dodatkowych form zarobków czy żołnierzom, którzy w zamian za łapówki przymykają oko na cały proceder.

Dzięki nowym technologiom można z całą pewnością stwierdzić, że mieszkańcy Korei Północnej jeszcze nigdy w jej ponadsześciesięcioletniej historii nie wiedzieli tak dużo o zewnętrznym świecie oraz o tym, jak ich kraj jest widziany przez międzynarodową społeczność.

Kara śmierci za seriale

O tym, że Korea Północna bardzo poważnie traktuje problem napływu zachodniej kultury świadczą doniesienia o kolejnych egzekucjach. Już w 2013 roku jedna z południowokoreańskich gazet donosiła, że jednego dnia w siedmiu miastach na Północy dokonano 80 egzekucji za tego typu "zbrodnie".

Przekazy w oficjalnym obiegu są starannie selekcjonowane. Propaganda ustala o czym i jak można pisać. Społeczeństwo od najwcześniejszych lat jest uczone w szkołach o wielkich dokonaniach swoich przywódców, dlatego reżim przykłada niezwykłą uwagę do kreowania spójnej wizji ideowej. Wszelkie odbiorniki są rejestrowane, a rządowi inspektorzy mają możliwość kontrolowania statu posiadania i zawartości komputerów.

Powszechnie znane były historie o odcinaniu prądu w budynkach i sprawdzaniu zawartości kaset, płyt CD i DVD, które ugrzęzły wewnątrz odtwarzaczy po wyłączeniu elektryczności. Ten problem zniknął wraz z rozprzestrzenianiem się kart pamięci i pendrive'ów.

Dziś kontroluje się głównie zawartość telefonów komórkowych, z których zresztą nie można dzwonić poza Koreę Północną. Kontrolę zresztą jedyny w kraju operator państwowy. Służby mogą też zatrzymywać dowolnych ludzi i sprawdzać zawartość ich urządzeń.

Internet nie jest żadnym schronieniem przed propagandową papką, bo jest po prostu nielegalny. Zastąpił go Kwangmyong, substytut sieci, w którym dostępne są te same wyselekcjonowane informacje oraz wybrane artykuły o świecie czy nauce.

Gadżety nowego pokolenia

Najważniejszymi urządzeniami są dziś przenośne odtwarzacze MP4, które działają przez kilka godzin bez potrzeby ładowania. Przepustka do wolności kosztuje w Korei Północnej równowartość 130-200 złotych.

Kontrolerzy sprawdzają także te urządzenia, gdy wpadają na inspekcję oceniają czy odtwarzacz nie jest przypadkiem ciepły, co wskazywałoby na jego niedawne użytkowanie. Dlatego ludzie nauczyli się ich przechytrzać - w odtwarzaczu DVD stale trzymają "legalną" płytę, a w razie kontroli chowają niewielkie karty pamięci i pendrive'y, z których akurat korzystali.

Znamienny jest fakt, że lwia część młodych uciekinierów, która opuszcza w ostatnich lata Koreę Północną, doskonale zna wytwory kultury sąsiadów i Zachodu. - Nie wiem nic o nowych północnokoreańskich piosenkach lub filmach - mówił już w 2011 roku anonimowy mieszkaniec Północy, do którego dotarli dziennikarze Radia Wolna Azja. - Rocznie powstają u nas tylko 3-4 filmy, a skoro tak wiele południowokoreańskich produkcji jest dostępnych, to nikt nie zwraca na nie uwagi - dodawał.

Co ciekawe, istotną cegiełkę w tym procederze dokładają także szeregowi policjanci. - Posterunki policji mają odpowiednie osoby, których zadaniem jest oglądanie i weryfikacja treści. Jednak z reguły kończy się na tym, że wszyscy funkcjonariusze oglądają nagrania i przekazują jest swoim rodzinom. Zwykle krążą one po okolicy, zanim wrócą z powrotem na posterunek - mówił w telewizyjnym wywiadzie, nie kryjąc przy tym rozbawienia, były ochroniarz z prowincji Ryanggang, który uciekł na Południe.

Były prezydent Korei Południowej w latach 2003-2008 stwierdził, że to właśnie kultura stanie się kiedyś czynnikiem, który pewnego dnia wysadzi komunistyczny reżim z siodła i doprowadzi do zjednoczenia Półwyspu Koreańskiego. Z całą pewnością potrzeba na to długich lat, prawdopodobnie wymiany całych pokoleń. Jednak pierwszy krok został już postawiony - szerokie rzesze Koreańczyków z Północy posmakowały zakazanego owocu. I trudno sobie wyobrazić, by łatwo dały go sobie odebrać.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (122)