"Kongres Kultury Polskiej nie daje żadnych możliwości"
Dobrze przygotowane sesje, ale tematy paneli przypadkowe, letnia atmosfera dyskusji, brak możliwości uchwalenia konkretnych rozwiązań - takie m.in. krytyczne uwagi pod adresem Kongresu Kultury Polskiej w Krakowie formułowali w rozmowie jego uczestnicy - wśród nich twórcy teatru i filmu.
- Kongres nie daje żadnych możliwości uchwalenia czegokolwiek - powiedział reżyser krakowskiego Starego Teatru Michał Zadara, który jednak ma nadzieję, że "mimo wszystko jakieś wnioski z tego spotkania wypłyną". - Oczywiście nie będą one wiążące dla nikogo, mogą pozostać czysto symboliczne - przyznał reżyser.
Komentując "niemożność uchwalenia czegokolwiek" przez uczestników kongresu, Zadara ocenił: myślę, że minister nie ma na tyle zaufania do środowiska, by dać mu władzę. Ministerstwo chce się zabezpieczyć - żeby nie było do niczego zobowiązane, gdyby nagle środowisko ludzi kultury zjednoczyło się w jakimś żądaniu.
Aktorka Sławomira Łozińska, dyrektor naczelna warszawskiego Teatru Ateneum, członkini zarządu ZASP powiedziała, że podczas kongresowych debat najbardziej uderzył ją brak sporów. - Jest łagodnie, za ciepło, za letnio. Myślę, że istnieje pewne znużenie środowiska kulturalnego obecną sytuacją. Wszystkie zmiany w kulturze muszą dotyczyć legislacji i ustawodawstwa. Nasz niepokój - ludzi, którzy zajmują się zarządzaniem kulturą - budzi brak determinacji, nie ma woli politycznej, aby dokonać konkretnych zmian - uważa Łozińska.
Także reżyser filmowy Krzysztof Krauze wątpi, że ten kongres zmieni coś w polskiej rzeczywistości kulturalnej. - Przeprowadzenie zmian to proces, który musi trwać, nie sądzę, żeby coś się zmieniło aż do następnych wyborów prezydenckich - ocenił reżyser.
- Moim postulatem byłoby stworzenie Funduszu Misji Publicznej, ze środków, którego mogłyby korzystać instytucje kulturalne. Taki fundusz powinien być finansowany w połowie ze środków budżetowych, a w połowie z opodatkowania np. nadawców telewizyjnych, kablowych, telefonii, dostawców internetu. Takie rozwiązanie zastosowano np. w Hiszpanii. Ale wątpię, by na taką rewolucję stać było teraz Polskę - powiedział Krauze.
Inny filmowy reżyser, Wojciech Marczewski, powiedział: sesje plenarne są ciekawe i dobrze przygotowane, natomiast, jeśli chodzi o panele - moim zdaniem - cechuje je duża przypadkowość pod względem doboru tematów. Według Marczewskiego, za mało jest na kongresie żywych dyskusji, ich miejsce zastępują wystąpienia przypominające sprawozdania.
Dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu Krzysztof Mieszkowski przyznał, że jest bardzo zadowolony, iż kongres w ogóle się odbywa, "bo to duża rzecz". - Zainteresowanie debatami jest dowodem, że środowisko ludzi kultury w takim kongresie chce uczestniczyć, chce być aktywne. Niestety, brakuje na tych spotkaniach konkretnego dialogu, wnikliwej analizy potrzeb - mówił.
- Niestety, tuż przed Kongresem Kultury Polskiej uzyskałem informację, że miasto Wrocław wycofuje się z finansowania "Notatnika Teatralnego", pisma, które ukazuje się od 19 lat i jest bardzo ważnym periodykiem - dodał Mieszkowski, redaktor tego pisma.
Minister kultury Bogdan Zdrojewski odniósł się do wypowiedzi reżysera teatralnego Jana Klaty, który podczas środowej debaty o teatrze wyraził przypuszczenie, że być może udział ludzi kultury w krakowskim kongresie ma "zalegalizować pewne czające się na horyzoncie zmiany będące absolutnie szkodliwe dla polskiej kultury?".
- Prawdą jest, że na kongres przyjechałem przygotowany. Natomiast nieprawdą jest, że z tego przygotowania wynikają określone projekty, które będę realizował wbrew kongresowi czy wbrew środowiskom, raczej odwrotnie - zapewnił minister Zdrojewski.
- Kongres jest po to, by pomysły, projekty, które powstają w głowach twórców, menedżerów i od czasu do czasu także w głowach polityków, zweryfikować i uzyskać dla nich akceptację środowiska. Bez tej akceptacji nie ma możliwości dokonywania jakichkolwiek korekt. Nie mówię już o reformie w obszarze kultury - dodał.
Według Zdrojewskiego, kongres już teraz przynosi kulturze niepodważalne korzyści w postaci dialogu środowiska twórczego z innymi grupami społecznymi, także finansistami. - Najważniejsze, że na kongresie udało się zbudować dialog między środowiskami twórczymi a światem zewnętrznym - prawników, badaczy, ekonomistów, socjologów, finansistów. Ten dialog bywa emocjonujący. Od czasu do czasu ujawniane są różnice, ale najgorsza rzecz, która mogłaby się zdarzyć kongresowi, to to, że nie byłby to kongres szczery, prawdziwy - uważa Zdrojewski.
Jednym z najważniejszych problemów podnoszonych przez uczestników trwającego od środy kongresu są kwestie finansowania kultury. Na kongresie zderzyły się dwie koncepcje. Pierwszą reprezentowali Jerzy Hausner i Leszek Balcerowicz, którzy przekonywali do ograniczenia mecenatu i kontroli państwa oraz uwolnienia w kulturze praw rynku. Ich wystąpienia wywołały wzburzenie zebranych artystów, którzy w likwidacji mecenatu państwa widzą prawdziwą katastrofę, zapaść polskiej kultury.
Utrzymanie, a nawet zwiększenie dotacji budżetowych na kulturę znalazło się wśród propozycji środowiska filmowego przedstawionych na kongresie przez Andrzeja Wajdę. Filmowcy domagają się m.in. prawnego i instytucjonalnego zagwarantowania im wolności twórczej oraz mecenatu państwa nad projektami nowatorskimi, pobudzającymi dyskurs intelektualny i wyznaczającymi nowe trendy w kulturze i sztuce.
Filmowcy uważają, że decyzje o finansowaniu kultury powinny być podejmowane w oparciu o opinie eksperckie. Postulują powołanie niezależnych instytutów odpowiedzialnych za rozwój poszczególnych dziedzin sztuki i edukacji kulturalnej. Wśród pozostałych postulatów filmowców, które wymienił, były m.in.: wprowadzenie do programów szkolnych edukacji kulturalnej oraz lepsza promocja polskiej kultury i polskich twórców za granicą.