Jan Widacki, pełnomocnik Lecha Wałęsy: procesowo nic nie ustalono, a przedstawiono to tak, jakby wszystko było jasne
Nie znamy opinii biegłych ws. dokumentów dotyczących Lecha Wałęsy. Procesowo nic nie ustalono, a przedstawiono to tak, jakby wszystko było jasne - powiedział na konferencji w Krakowie pełnomocnik Lecha Wałęsy mecenas Jan Widacki. Zdaniem prawnika "sprawdzanie dokumentów Wałęsy dopiero się zaczęło, a nie zakończyło, jak wynika z konferencji IPN".
- Sprawa podjęcia współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa wydaje się bezdyskusyjna - mówił na konferencji prezes IPN Jarosław Szarek. Jego zdaniem świadczy o tym m.in. ekspertyza Instytutu im. Sehna ws. dokumentów teczki personalnej i teczki pracy TW "Bolek".
Mec. Jan Widacki sceptycznie odniósł się do opinii Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna. - Wiemy tylko, że opinia jest bardzo gruba. Instytut specjalizował się od lat w innych dziedzinach, natomiast jego sukcesy w grafologii są mniej znane - mówił mecenas Widawski.
- Chcieliśmy, żeby prokurator powołał zespół biegłych z różnych instytucji, a nie jednej, podległej rządowi - powiedział pełnomocnik byłego prezydenta. Od 2009 r. Instytut im. Sehna podlega ministerstwu sprawiedliwości.
- Mamy szereg pytań do biegłych. Być może - po rozmowie z biegłymi - będziemy wnosić o powołanie nowych biegłych - mówił Widawski.
Prawnik przypomniał, że "w postępowaniu lustracyjnym Wałęsy sąd stwierdził, że część dokumentów była fałszowana".
Wcześniej Widacki mówił, że "jakiekolwiek wnioski w tej sprawie są przedwczesne". Wątpliwości pełnomocników Lecha Wałęsy w telewizyjnej prezentacji IPN wzbudziło m.in. to, "czy dobrym materiałem porównawczym do badań były rękopisy Lecha Wałęsy z ostatnich lat". - Pismo Lecha Wałęsy dzisiaj i pismo Lecha Wałęsy z 70. roku, kiedy był prostym robotnikiem i niewiele pisał - zresztą pamiętamy, że ani pisać, ani mówić nie umiał - jest jednak trochę inne - podkreślił mec. Widacki.
Prawnik powołał się także na doświadczenie sądowe, z którego wynika, że bardzo często w jednej sprawie, tak karnej, jak i cywilnej, jedna opinia grafologiczna jest całkowicie negowana przez drugą, potem pojawia się kolejna. - Natomiast na konferencji przedstawiono to tak, jakby ta opinia była przesądzająca o wszystkim - powiedział Jan Widacki.
Na pytanie, czy pełnomocnicy kontaktowali się we wtorek z Lechem Wałęsą Widacki odpowiedział, że b. prezydent wyleciał do Kolumbii na spotkanie laureatów pokojowej Nagrody Nobla. - Zajmuje się poważniejszymi sprawami i promuje Polskę za granicą, a polskie urzędy za to mu tutaj wdzięczność okazują, tak jak to państwo widzicie - zaznaczył.
Ekspertyzę teczki TW "Bolek" zlecono w ramach śledztwa prowadzonego przez białostocki pion śledczy IPN w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach "Bolka", w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. W dokumentach tych, które w ub.r. znaleziono po śmierci gen. Czesława Kiszczaka w jego domu, jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z Służbą Bezpieczeństwa, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek".
Były prezydent Lech Wałęsa neguje autentyczność dokumentów przejętych przez IPN od wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku; stanowczo też zaprzecza, by kiedykolwiek był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. - To kłamstwo - powiedział w sobotę były prezydent.