Jan Rokita wyprowadzony z samolotu w kajdankach
Jan Rokita został we wtorek wyprowadzony w kajdankach z samolotu na lotnisku w Monachium po awanturze z załogą - informuje serwis Alert24. Informację potwierdziła w rozmowie z reporterką Wirtualnej Polski Nelli Rokita.
Nelli i Jan Rokitowie mieli wracać samolotem Lufthansy z Monachium do Krakowa. Samolot miał wylatywać o 21.25, był jednak opóźniony - jak powiedziano pasażerom - z przyczyn technicznych. - Weszliśmy na pokład 40 minut po czasie, siedziałem trzy rzędy za miejscem Rokitów - relacjonuje użytkownik serwisu Alert24 Halny.
- Pan Jan chciał samowolnie umieścić swój i żony płaszcz w szafce w klasie biznes, a jechał w ekonomicznej - opisuje pasażer. Jak mówi, stewardessa po chwili przeniosła płaszcze do klasy ekonomicznej. Jan Rokita zaczął się sprzeciwiać i kłócić. Stewardessa poszła więc do kapitana i powiedziała mu, że na pokładzie jest awanturujący się pasażer. Kapitan powiedział pasażerom, że w samolocie doszło do incydentu i że jedna osoba musi opuścić pokład.
- Próbowano przekonać pana Jana, by dobrowolnie opuścił samolot. Niestety, pan Jan kurczowo trzymał się fotela - mówi Halny. Ok. 22.30 pojawili się policjanci. Według świadka, skuli oni b. posła i wyprowadzili z samolotu. Żona ruszyła za nim. B. poseł wznosił dramatyczne okrzyki i wzywał pomocy rodaków obecnych na pokładzie - mówi świadek. - Nikt nie kwapił się do pomagania mu. Wszyscy byli raczej źli, że jeszcze bardziej opóźni się wylot - podsumowuje Halny.
O sprawie wie już polski konsulat w Monachium. Nie ma jeszcze oficjalnego oświadczenia Lufthansy.
Rzecznik monachijskiej policji Hans Peter Kammerer powiedział, że oficerów zaalarmował pilot samolotu. Kiedy przybyli na miejsce próbowali wyprowadzić awanturującego się pasażera z samolotu; ponieważ nie chciał tego zrobić dobrowolnie, zastosowali więc środki przymusu bezpośredniego i wyprowadzili go siłą. Kammerer powiedział też, że na pasażera został nałożony mandat w wysokości 1 tys. euro.
Wirtualnej Polsce udało się porozmawiać z Nelli Rokitą, która pociągiem wraca do Krakowa. Jak relacjonuje posłanka, jej męża obrażano i zakuto w kajdanki. - Jestem zszokowana tą historią, nie mogłam uwierzyć, że policjanci mogą się tak zachować. Chcieli, żebym się nie wtrącała w całą sprawę, tylko siedziała cicho, bo przecież mi nic nie grozi. Rozmawiałam z nimi po niemiecku, wobec mnie zachowywali się grzecznie - mówi Nelli Rokita. - Mojego męża bez powodu, brutalnie zakuto w kajdanki - dodaje roztrzęsiona posłanka. Wg niej mąż zachowywał się wyjątkowo powściągliwie. - Już złożyliśmy skargę na zachowanie monachijskich policjantów - dodała