Donald Tusk wybrany na drugą kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej
Donald Tusk został wybrany na kolejną, drugą, 2,5-roczną kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej. Stało się to mimo sprzeciwu polskiego rządu, który jako oficjalnego kandydata zgłosił Jacka Saryusza-Wolskiego. Jako pierwszy informację tę podał premier Luksemburga Xavier Bettel. "Habemus Presidentum. Powodzenia" - napisał Bettel na Twitterze. Sam Tusk napisał: "Dziękuję za trzymanie kciuków i serdeczne wsparcie. Pomogło"! Jacek Saryusz-Wolski po wyborze Donalda Tuska nie zamieścił żadnego komunikatu.
09.03.2017 | aktual.: 09.03.2017 17:18
Przywódcy europejskich krajów nie zgodzili się na przełożenie wyborów, o co zabiegał w Brukseli polski rząd. Premier Beata Szydło do ostatniej chwili przekonywała do tego premierów i prezydentów, ale Joseph Muscat, premier Malty, kierującej pracami Unii, już wcześniej zapowiedział, że podjęcie decyzji było w programie szczytu i nie ma mowy o przełożeniu tego punktu na inny termin. Polska złożyła taki wniosek, ale został on odrzucony.
Gratulacje Donaldowi Tuskowi złożył na Twitterze m.in. premier przewodniczącej Unii Malty, Joseph Muscat.
Premier Beata Szydło tuż przed rozpoczęciem szczytu powtarzała jeszcze sprzeciw wobec kandydatury Donalda Tuska. - Nic bez naszej zgody - mówiła szefowa polskiego rządu. - Nie zgodzę się nigdy na prymat siły nad zasadami. Dla Polski jest oczywiste, że Zasadami się nie handluje i nie ma zgody na to, żeby przewodniczącym Rady Europejskiej, kimkolwiek by był, została osoba bez zgody państwa, z którego dana kandydatura pochodzi. To jest kwestia zasad - dodała.
W Unii nie spodobały się słowa szefa polskiego MSZ Witolda Waszczykowskiego, który zapowiedział, że jeśli głosowanie ws. wyboru szefa RE będzie "forsowane" przez państwa UE, to szczyt "może być zagrożony". Szef niemieckiego klubu parlamentarnego SPD Thomas Oppermann nazwał grożenie zerwaniem obrad szczytu UE "żenadą".
Szydło lobbowała do ostatniej chwili
Wcześniej premier Szydło odbyła serię spotkań z szefami rządów Niemiec, Szwecji, Chorwacji i państw Grupy Wyszehradzkiej. W południe Beata Szydło spotkała się z premierem Szwecji.
Władze w Warszawie zarzucały Donaldowi Tuskowi, że podczas pierwszej kadencji nie zachował neutralności. Saryusz-Wolski był jedynym kontrkandydatem obecnie urzędującego szefa RE. Polski rząd chciał, by wspierany przez niego kandydat został zaproszony na szczyt, lecz prezydencja maltańska poinformowała, że Saryusz-Wolski nie będzie mógł wziąć udziału w obradach, ponieważ nie było w UE jednomyślności w tej sprawie.
To oni poparli Tuska
Poparcie dla Donalda Tuska zapowiadało jeszcze przed podjęciem ostatecznej decyzji wiele krajów UE. Kanclerz Niemiec Angela Merkel na kilka godzin przed szczytem mówiła, że postrzega ponowny wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej jako oznakę "stabilności dla całej Unii Europejskiej".
Prezydent Francois Hollande mówił przed szczytem, że popiera przedłużenie kadencji obecnego szefa Rady "dla kontynuacji, spójności i stabilności". Francuski prezydent przypomniał, że 2,5 roku temu to on zaproponował Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. - Nie rozumiem, jak jeden kraj może się sprzeciwiać rozwiązaniu, które popierają wszystkie inne kraje - mówił Francois Hollande.
Prezydent Litwy Dalia Grybauskaite ostrzegała przed ponownym wyborem Tuska, że Polska może stracić funkcję szefa RE, jeśli nie dojdzie do reelekcji. Poparcie - mimo obaw zwolenników Donalda Tuska - zapowiedziały Węgry, o czym poinformował szef kancelarii premiera Węgier Viktora Orbana, Janos Lazar.
Poparcie dla Tuska deklarowali też m.in. rząd Bułgarii, premier Słowacji Robert Fico, i premier Hiszpanii Mariano Rajoy. - Tusk wykonał dobrą pracę - mówił Rajoy. Szef dyplomacji Łotwy Edgars Rinkeviczs powiedział, że Ryga popiera reelekcję Tuska. Również premier Wielkiej Brytanii Theresa May oświadczyła, że Donald Tusk dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków przewodniczącego Rady Europejskiej, ale jej rzecznik nie poinformował jak zagłosuje występująca z UE Wielka Brytania. Sama May zapowiadała wstrzymanie się od głosu.
Jeszcze przed rozpoczęciem obrad szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej w PE wyraził opinię, że polski rząd jest całkowicie izolowany w Unii Europejskiej. - Nie działa on w interesie swoich obywateli ani w interesie kraju - powiedział.
Ostry sprzeciw Warszawy wobec Tuska nie był jednak bez znaczenia, bo inne stolice - jak donosili dyplomaci - musiały się zastanawiać, co zrobić z tą sytuacją. - Będzie awantura - przewidywał przedstawiciel jednego z krajów.
Wybory
Wybór szefa RE był pierwszym punktem szczytu. Joseph Muscat, jako premier przewodniczącego Unii kraju, na czas podejmowania decyzji przejął od Donalda Tuska prowadzenie szczytu.
Przywódcy po raz pierwszy zebrali się w nowej, wybudowanej za ponad 320 mln euro siedzibie nazwanej "Europa". Gdy zasiedli przy owalnym stole, by rozstrzygnąć, kto ma kierować pracami Rady Europejskiej, z sali wyszli wszyscy eksperci i doradcy, nawet szefowa unijnej dyplomacji Federika Mogherini. Podczas dyskusji w tej sprawie nie było na sali również Tuska.
W traktacie lizbońskim zapisano, iż do wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej potrzebna jest większość kwalifikowana. W Brukseli spekulowało się, że Warszawa może próbować odwołać się do tzw. kompromisu luksemburskiego. To zawarte jeszcze w 1966 r. porozumienie dotyczące sposobu głosowania w Radzie odnosi się do tego, że decyzja dotycząca ważnych interesów krajów członkowskich ma być podejmowana jednomyślnie.