"Chcieli mnie zabić - za moją głowę płacono milion"
- Chciałem popełnić samobójstwo - powiedział pułkownik Mikołaj Przybył reporterce Radia ZET, Dance Woźnickiej, która rozmawiała z nim w poznańskim szpitalu. - Otworzyłem okno w swoim gabinecie i strzelałem w jego kierunku, żeby uniknąć rykoszetu. Lufę pistoletu włożyłem sobie do ust - powiedział pułkownik. Podkreślił też, że zabito mu psa, odkręcono koła samochodu, a za jego głowę oferowano nagrodę miliona złotych.
Jak informuje Polsat News pułkownik Mikołaj Przybył jest przesłuchiwany w szpitalu. Przesłuchanie prowadzą prokuratorzy z Prokuratury Garnizonowej w Poznaniu. Śledztwo prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Prokurator postrzelił się w policzek, ponieważ ktoś poruszył klamką próbując wejść do pomieszczenia, dlatego ręka mu zadrżała. Zapytany jak się czuje, odpowiedział: jak po postrzale. Podkreślił też, że trzeba uratować Naczelnego Prokuratora Wojskowego, gen. Krzysztofa Parulskiego.
- Chciałem popełnić samobójstwo, ale źle wymierzyłem, bo ktoś próbował wejść do pokoju - powiedział prokurator Mikołaj Przybył. - Broniłem honoru ludzi, których znałem i którzy świetnie pracują - podkreślił.
- Ktoś próbował wejść do pokoju. Uratował mnie człowiek, który poprawiał kable, bo przestraszyłem się tego, że wejdzie. Źle wymierzyłem, strzał padł zbyt szybko. Padł strzał w policzek, a nie w głowę, spieszyłem się - powiedział.
- Broniłem honoru ludzi, których znałem i którzy świetnie pracują. Chciałem, aby prokuratura przetrwała i to pod dowództwem gen. Parulskiego. To jest człowiek, który gwarantuje uczciwe prowadzenie spraw. Zawsze, kiedy była jakaś konieczność, lub potrzeba udzielenia pomocy, taką pomoc otrzymywałem. Nigdy nie było żadnych nacisków, człowiek ten zawsze parł do tego, żeby wyjaśnić każdą sprawę do końca - dodał.
- Na mój krok miały wpływ sprawy, które prowadzę. Jedne z najpoważniejszych, jeżeli chodzi o kwestie finansowe w Wojsku Polskim. To one spowodowały bezpośredni nacisk na to, żeby przyspieszyć kroki w kierunku likwidacji prokuratury wojskowej - powiedział Przybył.
- Mogłem pogodzić się z tym, że demolowali mi samochód, że odkręcono mi koła chcąc, bym się zabił. Wiem, że za moją głowę była nagroda miliona złotych. Mogłem się pogodzić z tym, że zabito mi psa. Nie mogłem się pogodzić z bezpodstawnym atakiem, z zarzucaniem nam nieprawidłowego lub bezprawnego działania - powiedział Przybył.
Jak powiedział, w szpitalu pozostanie jeszcze kilka dni.
- Stan pacjenta jest dobry. Zabieg przebiegł pomyślnie, pacjent czuje się dobrze, ma zapewnione wszystko, czego potrzebuje - powiedziała dyrektor Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu Krystyna Mackiewicz.
Dodała, że na razie nie ma decyzji o przeniesieniu pacjenta do innej lecznicy. - Te najbliższe dwa dni prawdopodobnie pozostanie tutaj - powiedziała.
Próba samobójcza prokuratora
Do próby samobójczej prokuratora Przybyła doszło po konferencji dotyczącej śledztwa w sprawie przecieku do mediów z postępowania w związku z katastrofą smoleńską.
Przybył w oświadczeniu na konferencji odniósł się do zarzutów medialnych, że prokuratura wojskowa w Poznaniu sześć razy złamała prawo, badając te przecieki.
Przybył zapewnił, że w śledztwie nie było żadnych nieprawidłowości, a dziennikarze, piszący o tym, że prokuratura wojskowa złamała prawo, zostali zmanipulowani.
Podkreślił również, że manipulacja wynikała z faktu, iż prokuratura "prowadzi bardzo poważne śledztwo związane z przestępczością zorganizowaną w Wojsku Polskim".