Agresja prawna

Niemcy nigdy nie zrezygnują z dążenia do odzyskania stanu posiadania z 1937 r. - już trzydzieści lat temu przestrzegał Henry Kissinger. Ten urodzony w Niemczech amerykański sekretarz stanu w administracji Richarda Nixona dobrze wiedział, że "nawet jeśli Niemcy uznają swoją winę za rozpętanie wojny, nie godzą się na karę, czyli utratę dawnych wschodnich terenów. I gdy tylko nadarzy się okazja, spróbują tę stratę odwojować". Jeśli przez lata nie podnosili roszczeń publicznie, to głównie ze względów taktycznych.

Obecnie już ponad 30 tys. Niemców ubiega się o odzyskanie majątku pozostawionego na terenach przyznanych Polsce po 1945 r. Koordynacją tych roszczeń zajmuje się specjalnie utworzona w tym celu organizacja - Pruskie Powiernictwo (Preussische Treuhand GmbH & Co. KG a.A.). Deklarację opodatkowania się na jej rzecz zgłosiły już władze trzech niemieckich landów oraz czterystu miast.

Polska i Czechy na celowniku

Pruskie Powiernictwo to spółka komandytowa zarejestrowana w Izbie Przemysłowo-Handlowej w Bonn (pod numerem: B 12224). Erika Steinbach, przewodnicząca Związku Wypędzonych (BdV), stwierdziła na łamach "Die Welt", że "Pruskie Powiernictwo nie ma z BdV nic wspólnego". Innego zdania jest założyciel i szef spółki Rudi Pawelka. Zastępcą Pawelki jest zresztą Hans-Guenther Parplies, wiceprezydent BdV, czyli zastępca Steinbach. Jest ironią historii (jeśli nie prowokacją), że Pruskie Powiernictwo (jego twórcy używają też angielskiej nazwy Prussian Claims Society), wymyślono na wzór Jewish Claim Conference, organizacji walczącej o odzyskanie mienia żydowskiego zrabowanego przez nazistów.

Powrót Krzyżaków?

Zanim jeszcze Pruskie Powiernictwo zaczęło działać, do polskich urzędów na Dolnym Śląsku, Pomorzu Zachodnim, Pomorzu Gdańskim oraz na Warmii i Mazurach trafiło ponad 20 tys. wniosków o zbadanie obecnego statusu dawnych majątków Niemców. Tylko w tym roku takich wniosków było prawie 6 tys. Urząd Miasta w Malborku w ubiegłym tygodniu otrzymał od tamtejszej mniejszości niemieckiej propozycję przekazania zniszczonego budynku Szpitala Jerozolimskiego dawnym włodarzom miasta - Krzyżakom. Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie istnieje i działa w Austrii oraz południowych Niemczech. Brunon Platt, obecny wielki mistrz, z zadowoleniem przyjął tę propozycję.

Strategia małych kroków

Do lokalnych urzędów w Polsce trafiają też już pierwsze wnioski o zwrot mienia. Władze Legnicy otrzymały wnioski o zwrot Niemcom gospodarstw rolnych w Słupie koło Jawora oraz podlegnickich Krotoszycach. Spadkobiercy rodziny Steinbrueck złożyli wniosek o zwrot dwóch kamienic przy alei Zwycięstwa i przy ulicy Kartuskiej w Gdańsku oraz terenu po spalonym budynku przy Podwalu Staromiejskim. Urząd Miejski w Szczecinie w ubiegłym miesiącu odesłał nadawcy z Niemiec napisany po niemiecku wniosek z żądaniem zwrotu nieruchomości. - Przypomnieliśmy wnioskodawcy, również po niemiecku, że w polskich urzędach obowiązuje język polski - mówi Monika Streich, pracownica kancelarii prezydenta miasta. Starostwo Powiatowe w Szczytnie odesłało niedawno do Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie dwa wnioski Niemców o zadośćuczynienie za utracone majątki. - Mieszkańcy tych terenów informują nas też, że w ostatnim czasie bardzo często odwiedzają ich goście z Niemiec, którzy oglądają swoje dawne domy i gospodarstwa - podkreśla Ryszard
Dzwonkowski, sekretarz Starostwa Powiatowego w Szczytnie.

Urabianie opinii

Według prawników, z którymi rozmawialiśmy, m.in. prof. Jana Sandorskiego z Katedry Prawa Międzynarodowego UAM w Poznaniu oraz prof. Władysława Czaplińskiego z Polskiej Akademii Nauk, udziałowcy Pruskiego Powiernictwa nie mają na co liczyć. W świetle prawa międzynarodowego kwestie nieruchomości w Polsce podlegają wyłącznie jurysdykcji polskich sądów. Szefowie Pruskiego Powiernictwa odrzucają te argumenty, a związki wysiedleńców zachęcają Niemców z dawnych terenów Rzeszy i ich potomków do "materialnego i duchowego poparcia inicjatywy".

Ministerstwo skarbu III Rzeszy w RFN

Według dziennika "Sueddeutsche Zeitung", w maju 2003 r. żądania odszkodowawcze Niemców poparł Joschka Fischer, minister spraw zagranicznych w rządzie Schroedera - dotyczyły one Niemców sudeckich. Fischer miał wysłać list do premiera Bawarii Edmunda Stoibera, największego rzecznika wysiedleńców, w którym popierał "humanitarny gest wobec najbardziej poszkodowanych Niemców sudeckich". Rzecznik prasowy ministra zdementował informację dziennika, nazywając ją "błędną interpretacją". W Niemczech dążenia do cofnięcia historii do 1937 r. są silniejsze, niż można sądzić po publicznych wypowiedziach ograniczonych wymogami politycznej poprawności. Gdyby przyjąć sposób rozumowania historyka Richarda Chesnoffa, który uznał Związek Wypędzonych za swego rodzaju ambasadę III Rzeszy w RFN, można powiedzieć, że Pruskie Powiernictwo to zastępcze ministerstwo skarbu III Rzeszy w RFN.

Piotr Cywiński
Berlin
Sławomir Sieradzki

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)