"To nie gang złomiarzy". Ministrowie Tuska w ogniu pytań [RELACJA NA ŻYWO]
Służby badają sprawę eksplozji niedaleko stacji Mika na trasie Warszawa-Lublin. "To bezprecedensowy akt dywersji wymierzony w bezpieczeństwo państwa polskiego i jego obywateli" - przekazał Donald Tusk. - Mieliśmy do czynienia z dwoma aktami dywersji - stwierdził Marcin Kierwiński, szef MSWiA, po spotkaniu ministrów i szefów służb w MSWiA. Śledź najważniejsze informacje w relacji na żywo Wirtualnej Polski.
- Generał Wiesław Kukuła wskazuje, że akt dywersji na trasie kolejowej Warszawa-Lublin jest sygnałem przygotowań do wojny. W sprawę zaangażowane są służby i wojsko, które badają tło incydentu.
- Sekretarz generalny NATO Mark Rutte przekazał, że Kwatera Główna NATO czeka na wyniki śledztwa ws. eksplozji uszkadzającej tory w Polsce i pozostaje w kontakcie z władzami w Warszawie.
- Donald Tusk przekazał w poniedziałek rano, że doszło do eksplozji, która miała na celu najprawdopodobniej wysadzenie pociągu. Szef rządu dodał, że na miejscu pracują służby i prokuratura. Ponadto poinformował, że na tej samej trasie stwierdzono jeszcze jedno uszkodzenie.
- Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, że służby podległe ministerstwu ściśle współpracują w celu wyjaśnienia aktu dywersji na torach w pobliżu stacji PKP Mika. Przekazał, że wojsko sprawdzi 120 km trakcji kolejowej do granicy w Hrubieszowie.
To już wszystko w naszej relacji na żywo. Najnowsze informacje w tej sprawie znajdziesz na stronie głównej Wirtualnej Polski oraz na stronie Wiadomości WP.
Minister infrastruktury Dariusz Klimczak zapewnił, że PLK wraz ze Strażą Ochrony Kolei prowadzą wzmożone objazdy i kontrole. - Wszystkie posterunki zostały wzmocnione, wszyscy zachowują czujność i zimną krew. Nasze służby nie dadzą się przestraszyć. Ten akt dywersji był groźny - podkreślił.
- W tej sprawie chcę zwrócić uwagę na to, że my się mierzymy ze służbami obcego państwa, a nie z gangiem złodziei złomu. I tutaj nasze działania mają dwa priorytety. Po pierwsze: bezpieczeństwo ludzi - przecież w tym pociągu też byli ludzie - i upewnienie się, że nic im nie grozi. I drugie: to ściganie sprawców. Przekazywanie różnych informacji po prostu pomaga naszym przeciwnikom - mówił Tomasz Siemoniak, odpowiadając na pytanie dotyczące skąpych informacji na temat incydentów na polskich torach.
- Policja zabezpieczyła monitoring ze wszystkich miejsc, które są w okolicy miejsca, gdzie doszło do tego aktu dywersji, tam, gdzie ten monitoring po prostu był dostępny - stwierdził Kierwiński, odpowiadając na pytania dziennikarzy dotyczące uszkodzonych torów w pobliżu stacji PKP Mika.
- Prokuratura będzie bezwzględnie ścigać tego typu akty i przestrzegamy tych, którzy mają takie zamiary wobec państwa polskiego, że nie będzie miejsca na ziemi, gdzie taka osoba się ukryje - zapewnił minister Żurek.
Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek przekazał, że został powołany specjalny zespół, który zajmuje się śledztwem w sprawie incydentów na torach. - W grę wchodzą dwa przepisy kodeksu karnego: artykuł 130 paragraf 7, który mówi o dywersji oraz artykuł 174 kodeksu karnego, czyli usiłowanie spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Zagrożenie w przypadku aktów dywersji jest bardzo wysokie. takie postępowanie, jeżeli zostanie udowodnione zagrożenie, jest od 10 lat wzwyż, łącznie z karą dożywocia - przypomniał minister.
- Nasze bezpieczeństwo na ulicach, w pociągach, na drogach, to jest nasz priorytet. Zrobimy wszystko, żeby je zapewnić - zapewnił Siemoniak.
- Od stycznia 2024 roku mierzymy się z aktami dywersji podejmowanymi na terytorium Polski na zlecenie obcych służb. Od tego czasu pięćdziesiąt pięć osób zostało zatrzymanych, kilkanaście aresztowanych, kilku skazanych zostało wydalonych z Polski - przypomniał koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak.
- Chcę też bardzo jasno powiedzieć, że zabezpieczono bardzo obfity materiał dowodowy w tej sprawie. Materiał, który pozwoli z całą pewnością bardzo szybko zweryfikować sprawców tego haniebnego aktu dywersji - zapewnił minister Kierwiński.
- Doszło do odpalenia ładunku wybuchowego, który uszkodził tory kolejowe. Eksperci potwierdzili to ponad wszelką wątpliwość - przekazał Kierwiński.
- Mieliśmy do czynienia z dwoma aktami dywersji. Jeden akt dywersji jest potwierdzony - w miejscowości Mika, drugi akt dywersji jest bardzo prawdopodobny, trwają ustalenia służb - stwierdził szef MSWiA Marcin Kierwiński.
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte poinformował w poniedziałek, że jest w kontakcie z polskimi władzami w sprawie eksplozji, w efekcie której doszło do uszkodzenia torów w Polsce. Jak dodał, Kwatera Główna NATO "czeka na wyniki śledztwa w tej sprawie".
Aktualne ustalenia służb wskazują, że uszkodzenie torów kolejowych w miejscowości Mika było aktem dywersji. Informacje o interwencji polskich służb wzbudziły zainteresowanie zagranicznych mediów. Największe gazety świata zareagowały na wydarzenia w Polsce.
"The Guardian" natychmiast poinformował o wydarzeniach z powiatu garwolińskiego. Brytyjska gazeta również cytuje oświadczenie Donalda Tuska, w którym mówi o prawdopodobnym scenariuszu sabotażu. Podaje również, że polskie wojsko przeprowadzi inspekcje torów na odcinku prowadzącym do granicy z Ukrainą.
Wśród niemieckich mediów, które podały informacje o ładunku wybuchowym na polskich torach, znalazły się m.in. portale "Die Welt" i "Die Zeit". Dziennik "Tagesspiegel" pisze, że "przyczyny zdarzenia pozostają na razie niejasne, prokuratura i służby specjalne prowadzą dochodzenie".
"Priorytetem Polskich Linii Kolejowych S.A. jest utrzymanie bezpiecznego ruchu kolejowego. Oba przypadki wykryte w ostatnich dniach potwierdzają, że procedury bezpieczeństwa na kolei działają. Biuro Bezpieczeństwa PLK SA pisemnie przypomniało pracownikom Spółki i przewoźników o zwracaniu uwagi na wszelkie odstępstwa oraz sytuacje nietypowe na infrastrukturze kolejowej i o bezzwłoczne informowanie o tym dyżurnych ruchu lub SOK" - podkreślono w komunikacie.
Polskie Linie Kolejowe S.A. przekazały w komunikacie prasowym, że od godziny 11:45 linia kolejowa Warszawa – Lublin jest ponownie przejezdna. O godzinie 10:30 na szlaku Sobolew – Życzyn zepsuła się lokomotywa pociągu towarowego, w związku z tym, że na tym samym odcinku pracują służby, odcinek ten był nieprzejezdny.
"Dzisiaj w nocy podczas sprawdzania stanu sieci trakcyjnej na odcinku Puławy Azoty – Zarzeka, po zgłoszonej wcześniej kradzieży liny jezdnej, służby techniczne PLK SA wykryły kolejny element znajdujący się przy torze, który mógł być powiązany z wcześniejszym zdarzeniem na odcinku Sobolew – Życzyn. Natychmiast zabezpieczono miejsce i powiadomiono służby. Na miejscu pracuje pociąg sieciowy. Ruch pociągów odbywa się po jednym torze. Ze wstępnych deklaracji wynika, że naprawa potrwa do wieczora" - czytamy.
Jak podaje TVN24, mieszkańcy miejscowości Mika pod Garwolinem w sobotę wieczorem mieli usłyszeć huk.
- Nic nie widziałem, bo było to około godziny 21. Oglądałem telewizję i usłyszałem potężny wybuch. Zadrżał cały budynek, szyby, szklanki w segmencie. Nie wiedzieliśmy, co się stało. Zaczęliśmy z żoną oglądać się w okolicy. Myśleliśmy, że może butla z gazem wybuchła, albo jakiś wypadek. Nic nie było widać. Była cisza. Na myśl przyszło, że to też może jakiś dron - mówił w rozmowie z reporterką TVN24 mieszkaniec miejscowości Mika.
Dodał, że nawet ludzie mieszkający kilka kilometrów dalej słyszeli taki dźwięk.
Teraz najważniejsze jest to, by nie siać paniki. A informować na bieżąco o tym, co się wydarzyło. Bardzo duży plus dla maszynisty, który "uzbroił się w czujność". Natomiast trzeba będzie się spodziewać tego typu aktów w przyszłości. Trzeba się więc bardziej wyczulić. I działać, tak żeby o takich potencjalnych działaniach wcześniej uzyskać informacje i właściwie reagować.
Ekspert podkreśla, że podobnym incydentom nie da się zapobiec. - Po prostu jest za dużo tych torów do pilnowania. Ale newralgiczne miejsca są już znane. A tamten odcinek w kierunku Ukrainy powinien być wyjątkowo monitorowany - dodaje były wiceszef SKW.
- To nie jest nowe zagrożenie. Takie ryzyko dywersji istniało zawsze, tylko teraz się zmaterializowało. Formy sabotaży mogą być różne. Szczęśliwie, że nie eksplodował pociąg, nie wykoleił się i nie wypadł z torów - mówi Wirtualnej Polsce płk. rez. Maciej Matysiak, były zastępca Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Według płk. rez. Matysiaka, celem aktu dywersji, do którego doszło w Polsce, jest wywołanie strachu i zamieszania.
Prezes PKP PLK Piotr Wyborski w poniedziałek w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że w niedzielę odnotowano "kilka incydentów" na linii kolejowej pomiędzy Warszawą a Lublinem. - Współpracujemy ze służbami w celu ustalenia osób, które spowodowały te uszkodzenia - mówił prezes.
Zapewnił, że PLK na bieżąco monitorują całą infrastrukturę kolejową, która jest pod zarządem tej spółki. - Jesteśmy w stałym kontakcie z przewoźnikami oraz innym personelem, który przebywa na terenie kolejowym. Wczoraj wieczorem przygotowaliśmy dodatkowym komunikat, poprzez który chcemy zwiększyć czujność i komunikację z osobami, które są pracownikami kolejowymi i które mogą szybciej zauważyć zjawiska niestandardowe - mówił prezes.
Podkreślił, że w reakcji na incydenty na linii kolejowej Warszawa-Lublin procedury spółki kolejowej zadziałały. - Była łączność pomiędzy dyżurnym ruchu, maszynistą, nikt nie został poszkodowany - wskazał Wyborski.
Pod Puławami doszło do przecięcia sieci trakcyjnej i uszkodzenia pociągu relacji Świnoujście-Rzeszów. Śledczy nie wykluczają kradzieży, ale sprawdzają też wątek dywersji. Na miejscu zabezpieczono przedmioty, które mogą należeć do sprawców.