RELACJA ZAKOŃCZONA

Ranni Rosjanie porzuceni na pasie startowym. Leżą tam od rana [RELACJA NA ŻYWO]

Ranni Rosjanie porzuceni na pasie startowym. Leżą tam od rana
Ranni Rosjanie porzuceni na pasie startowym. Leżą tam od rana
Źródło zdjęć: © TG
Mateusz CzmielWojciech Rodak

10.08.2023 21:54, aktual.: 11.08.2023 21:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wojna w Ukrainie trwa. Piątek to 534. dzień rosyjskiej inwazji. "Żołnierze leżą na pasie startowym lotniska w Rostowie nad Donem od kilkudziesięciu godzin" - alarmują rosyjskie media. Wojskowi mieli zostać przetransportowani do szpitali w Moskwie, ale lotniska ze względu na zagrożenie atakami dronów są zamknięte. - Zróbcie coś, wezwijcie autobusy, cokolwiek. Jest wielu rannych. Chłopaki leżą cały dzień w palącym słońcu. Bez jedzenia, bez wody. To taka bestialska postawa. Jesteśmy traktowani jak przestępcy - mówi rozgoryczony żołnierz na nagraniu. Ich dalszy los nie jest znany, wiadomo jedynie, że pojawili się na lotnisku przed godz. 9 rano. Kreml na razie w tej sprawie milczy. Śledź relację na żywo Wirtualnej Polski.

Najważniejsze informacje
Relacja zakończona

Dziękujemy. To wszystko w tej części naszej relacji z wydarzeń związanych z wojną w Ukrainie. To, co dzieje się dalej, można śledzić TUTAJ. 

Najpierw rozmowy w Arabii Saudyjskiej, teraz propozycja spotkania Wołodymyr Zełenski – Władimir Putin wysunięta przez Zjednoczone Emiraty Arabskie. Czy państwa arabskie wyręczają Zachód czy wypowiadają się niejako w imieniu zachodnich państw? Eksperci ds. Bliskiego Wschodu twierdzą, że grają na siebie i dbają jedynie o własne interesy. 

Wołodymyr Zełenski zwolnił w piątek wszystkich szefów komisariatów wojskowych. - To reakcja na powszechne w Ukrainie zjawisko uchylania się od służby wojskowej poprzez zabiegi korupcyjne albo w odpowiednikach naszych komend uzupełnień, albo przez służbę zdrowia - mówi WP gen. Bogusław Pacek.
 

Białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka chce "rozmawiać z Polakami". Przekazał premierowi Białorusi, by się skontaktował z Warszawą. Zauważył, że w naszym kraju zbliżają się wybory parlamentarne. - I oczywiście muszą teraz eskalować sytuację, by pokazać, że odpowiednio się uzbroili - zapewniał propagandowo.
 

Dodatkowo sankcje nałożono na Rosyjski Związek Przemysłowców i Przedsiębiorców (RSPP), główną organizację skupiającą rosyjskich pracodawców. Jak stwierdził w oświadczeniu szef dyplomacji USA Antony Blinken, stowarzyszenie - w którego władzach zasiada m.in. Fridman - jest zaangażowane w sektor technologiczny, promowało "substytucję importu" oraz organizowało spotkania promujące omijanie sankcji.

"Stany Zjednoczone będą nadal podejmować wszelkie stosowne działania, by pociągać do odpowiedzialności tych, którzy umożliwiają i korzystają na wojnie Rosji przeciwko Ukrainie" - oznajmił Blinken.

Urodzony na Ukrainie Fridman krótko po rozpoczęciu inwazji wezwał do jej zakończenia. Wraz z pozostałą trójką lobbował też aktywnie na rzecz zniesienia nałożonych na nich sankcji, angażując do tych działań część rosyjskiej opozycji, w tym czołowego wspólnika Aleksieja Nawalnego, Leonida Wołkowa.

"Bogaci członkowie rosyjskich elit powinni porzucić pomysły, że mogą prowadzić interesy tak jak zwykle, podczas gdy Kreml prowadzi wojnę przeciwko narodowi ukraińskiemu" - powiedział wiceszef Departamentu Skarbu Wally Adeyemo.

Amerykańskie resorty finansów i dyplomacji ogłosiły w piątek sankcje przeciwko czterem rosyjskim oligarchom związanym z Alfa-Bankiem oraz na Rosyjskim Związkiem Przemysłowców i Przedsiębiorców (RSPP). Powodem miało być m.in. ich zaangażowanie w omijanie wcześniejszych sankcji, nałożonych przez UE i Wielką Brytanię.

Czwórka wpisanych na listę sankcji miliarderów to Michaił Fridman, Piotr Awen, German Chan i Aleksiej Kuzmiczew. To od wielu lat oligarchowie należący do kręgu Władimira Putina oraz członkowie rady nadzorczej konsorcjum Grupy Alfa, według Departamentu Stanu jednego z największych konglomeratów finansowych w Rosji. Już na początku rosyjskiej inwazji zostali objęci sankcjami UE i Wielkiej Brytanii, lecz nie USA.

Podkreślił, że rosyjski i białoruski system kłamstwa kontynuują też dezinformacyjne działania związane z wtargnięciem 1 sierpnia w polską przestrzeń powietrzną dwóch białoruskich śmigłowców.

"Trwa ugruntowywanie fałszywego przekazu, że do naruszenia nie doszło i że to Polska dopuściła się prowokacji" - wskazał.

Minister w KPRM powiedział PAP, że propaganda Kremla i Mińska "stale kłamliwie oskarżają Polskę o prowadzenie agresywnej polityki wobec Białorusi, Rosji i Ukrainy, podyktowanej zamiarem ich zaatakowania".

"Za fałszywy dowód na słuszność tych tez służy im zwiększanie przez nasz kraj potencjału militarnego, a także ćwiczenia i ruchy wojsk. Nie ma obecnie tygodnia, w którym w operacje oczerniania Polski w oparciu o ten fałszywy, ale budowany konsekwentnie od wielu miesięcy wizerunek nie zaangażował się najwyższy czynnik rosyjskiej lub białoruskiej propagandy" - podał zastępca ministra koordynatora służb specjalnych.

Podał, że po stronie rosyjskiej propagandę tę umacniał w minionym tygodniu minister obrony Siergiej Szojgu. "Szojgu mówił m.in., że Polska chce 'okupacji Ukrainy' i że polskie zakupy wojskowe to 'ryzyko dla Rosji'. Natomiast na Białorusi "siły patriotyczne" wystosowały manipulacyjny, pseudopacyfistyczny apel do Polaków" - przypomniał.

Według pełnomocnika rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP zdarzenie z naruszeniem polskiego nieba przez białoruskie śmigłowce bojowe zostało w kraju -wyłącznie na potrzeby sporu politycznego - "wykorzystane przez czołowych przedstawicieli opozycji i krytyków rządu do rozpoczęcia działań informacyjnych, zwłaszcza w mediach społecznościowych".

"Prowadzone one były w kierunku podważania zdolności państwa i wojska do zapewnienia bezpieczeństwa polskiego nieba oraz sugerowania intencjonalności błędnych działań lub zaniedbań rządzących w zakresie zapewnienia tego bezpieczeństwa" - ocenił w rozmowie z PAP podsumowując tydzień.

Kreml i Mińsk stale kłamliwie oskarżają Polskę o agresywną politykę wobec Białorusi, Rosji i Ukrainy podyktowaną zamiarem ich zaatakowania - powiedział w piątek PAP pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP Stanisław Żaryn.

Według jego informacji propaganda Rosji - a zwłaszcza obiekty należące do Grupy Wagnera, wspierana przez aparat wpływu Mińska, kontynuują operację psychologiczną opartą na wątku obecności wagnerowców na Białorusi.

"Celem jest eskalacja napięcia i tworzenie, w drodze prowokacji, pretekstów do szkalowania Polski. Propagandowy 'konglomerat' stosuje w tej operacji techniki mylenia - np. co do zamiarów lub natury obecności wagnerowców, pozorowania działań, manifestowania siły grupy przy wsparciu białoruskiego resortu obrony oraz uspokajania i wysyłania sprzecznych przekazów" - wyjaśnił w rozmowie z PAP sekretarz stanu w kancelarii premiera.

"Żołnierze leżą na pasie startowym lotniska w Rostowie nad Donem od kilkudziesięciu godzin" - alarmują rosyjskie media. Wojskowi mieli zostać przetransportowani do szpitali w Moskwie, ale lotniska ze względu na zagrożenie atakami dronów są zamknięte. - Zróbcie coś, wezwijcie autobusy, cokolwiek. Jest wielu rannych. Chłopaki leżą cały dzień w palącym słońcu. Bez jedzenia, bez wody. To taka bestialska postawa. Jesteśmy traktowani jak przestępcy - mówi rozgoryczony żołnierz na nagraniu. Ich dalszy los nie jest znany, wiadomo jedynie, że pojawili się na lotnisku przed godz. 9 rano. Kreml na razie w tej sprawie milczy. 

Wymienione w nocie instytucje to mediolańskie muzeum wzornictwa i rzymskie muzeum sztuki XXI wieku.

Rząd w Rzymie dodał, że "tradycja włoskich szkół konserwatorskich" będzie udostępniona projektowi odbudowy i odnowy murów oraz fresków trafionych przez rosyjskie bomby jako znak "prastarej przyjaźni między dwoma narodami i faktycznego odrodzenia miasta".

"Również przez pamięć o długiej i bardzo bogatej historii wymiany między Odessą i kulturą włoską, w ramach której pod koniec XVIII włoscy architekci zaprojektowali plan i najbardziej reprezentacyjne budynki miasta, włoski rząd zaangażował dwie z najważniejszych włoskich instytucji kulturalnych - Triennale w Mediolanie i Maxxi w Rzymie - aby zgromadziły najlepszy potencjał ekonomiczny, techniczny i kulturowy, który może przyczynić się do odbudowy katedry Przemienienia” – przekazał gabinet Giorgii Meloni.

Włoscy eksperci z dwóch czołowych instytucji kultury pomogą w odbudowie i renowacji katedry w Odessie, zbombardowanej w lipcu przez Rosjan. O pomocy strony włoskiej poinformował w piątek rząd w Rzymie.

W wydanym komunikacie włoski rząd ogłosił: "W nocy 23 lipca rosyjskie bombardowania poważnie uszkodziły jedną z budowli - symbol historii kulturowej i religijnej Odessy i Ukrainy: wielką katedrę prawosławną Przemienienia, zbudowaną w 1794 roku, odbudowaną w 2005 roku po zniszczeniu przez ZSRR w 1936 roku".

Dostal uważa, że jeśli obecny rząd pozostanie u władzy po wyborach, to można spodziewać się, że będzie kontynuował zaopatrzenie u trzech państw, ale będzie się starać integrować zakupy, co ma oznaczać, że pozostanie orientacja na USA i Koreę, ale możliwe jest ograniczenie zakupów z Niemiec.

Szef i ekspert AMO ocenił, że Polska pozycjonuje się jako regionalny gwarant bezpieczeństwa regionu bałtyckiego, a tym samym całego wschodniego skrzydła NATO. Pozycja Polski nadal się umacnia, a inne państwa będą starały się mieć siły zbrojne jak najbardziej kompatybilne z jej siłami. Podkreślił, że Warszawa kupuje uzbrojenie tam, gdzie może. Przytoczył przykład czołgów, które kupowane były w Niemczech, USA i w Korei. Jego zdaniem rozwiązanie nie jest idealne, ale zdecydowano, że jeśli coś można kupić, to należy to teraz robić.

Zdaniem analityka wszystkie istotne partie polityczne popierają ochronę granic i postrzegają zagrożenie jako poważne. Rząd jest pod presją i musi pokazać, że jest w stanie chronić wschodnią granicę. Dlatego też takie wydarzenia, jak obecność dwóch białoruskich śmigłowców w polskiej przestrzeni powietrznej, mogą być dziś bardziej nagłaśniane, ale zdaniem Dostala Polska zrobiłaby coś takiego niezależnie od wyborów. Analityk uważa, że nie ma znaczenia, czy u władzy byłby obecny rząd, czy opozycja. Podkreślił, że w Polsce polityka obronna nie jest uzależniona od wyborów.

Według Dostala Polska uważa, że faktyczna granica z Rosją rozciąga się już na granicy polsko-białoruskiej, a Białoruś jest postrzegana jako kraj militarnie podporządkowany Rosji, co stanowi zagrożenie dla suwerenności Polski. Zwrócił uwagę, że obecność rosyjskich najemników wojskowych czyni sytuację jeszcze bardziej nieprzewidywalną dla Polaków. Dostal stwierdził, że Polacy wysyłają wiadomość dla Moskwy, Mińska i grupy Wagnera, że nie powinni odważyć się na prowokacje.

Szef czeskiego Stowarzyszenia Spraw Międzynarodowych (AMO) Vit Dostal gazecie Lidove Noviny powiedział, że Polska przesuwa się na pozycję gwaranta bezpieczeństwa regionu bałtyckiego i całego wschodniego skrzydła NATO. Jego zdaniem 10 tys. dodatkowych żołnierzy na granicy z Białorusią, to przesłanie Polski do Moskwy: Nie prowokuj.

Rosyjscy korespondenci wojskowi donoszą, że ukraińscy pogranicznicy, ubrani w mundury okupantów, zniszczyli rosyjski konwój wojskowy. Akcja została przeprowadzona kilka godzin temu na lewym brzegu Dniepru. 

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjaukraina