NA ŻYWO

To nie koniec. Bitwa o Kurachowe ciągle trwa [RELACJA NA ŻYWO]

Sobota to 1052. dzień wojny w Ukrainie. Niejasna sytuacja wokół miasta Kurachowe w obwodzie donieckim. Analitycy z ukraińskiego DeepState uznali, że bronione przez oddziały Kijowa miasto zostało ostatecznie zajęte przez Rosjan. Wojsko wszystkiemu jednak zaprzecza. Wiktor Tregubow, rzecznik operacyjno-strategicznej grupy żołnierzy Chortycja przekazał, że obrońcy ciągle utrzymują pozycje - w tym, co zostało z miasta, zaprzeczając tym samym, że Rosjanie całkowicie zajęli miejscowość. Śledź relację na żywo w Wirtualnej Polsce.

Bitwa o Kurachowe ciągle trwa
Bitwa o Kurachowe ciągle trwa
Źródło zdjęć: © Telegram
Mateusz CzmielTomasz Waleński

Najważniejsze informacje
Relacja na żywo

Prorosyjski premier Słowacji Robert Fico skrytykował Ukrainę jako nierzetelnego partnera i stwierdził, że ma dość podróżowania po Europie przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który "żebrze" i "szantażuje innych".

Aktualna mapa alarmów:

TG
TG© Licencjodawca

Ogłoszone przez Biały Dom w piątek sankcje na rosyjski sektor energetyczny znacznie zwiększą presję na Kremla, lecz powinny były zostać wdrożone już na początku wojny - powiedział PAP dr Benjamin L. Schmitt, ekspert ds. polityki energetycznej z Uniwersytetu Pensylwanii. Dodał, że nowa administracja powinna dodatkowo wzmocnić sankcje.

Kiedy tuż po rosyjskiej inwazji Ukrainy na pełną skalę administracja Joe Bidena wprowadziła bezprecedensowy zestaw sankcji uderzający w rosyjską gospodarkę, stosunkowo nietknięty został jeden kluczowy obszar - rosyjska energetyka.

Podawanym wówczas powodem były obawy o wzrost globalnych cen ropy naftowej i gazu, co - według Białego Domu - miałoby koniec końców nie tylko nie zaszkodzić, lecz wręcz pomóc Rosji w finansowaniu swojej agresji. Choć później USA wraz z partnerami z G7 ustanowili limit ceny rosyjskiej ropy transportowanej drogą morską na 60 dolarów za baryłkę, to okazał się on w dużej mierze nieskuteczny, bo Rosja znalazła sposób na obchodzenie tych restrykcji.

Na zmianę podejścia do rosyjskiego sektora naftowego trzeba było czekać do ostatnich dni administracji Bidena. W piątek Biały Dom nałożył kompleksowe restrykcje na ponad 400 podmiotów, w tym na dwóch z największych rosyjskich producentów ropy naftowej (Gazprom Nieft i Surgutnieftiegaz), odpowiadających za ponad 1/4 eksportu tego surowca. Urzędnicy Białego Domu oznajmili, że sankcje mają uderzyć w każdą fazę sprzedaży rosyjskiej ropy, od produkcji, przez dystrybucję i firmy handlujące surowcem, po porty przyjmujące rosyjskie tankowce.

W ocenie Schmitta, nowe sankcje są znaczące, lecz spóźnione.

"Kroki podjęte w piątek, pod koniec rządów administracji Bidena były mile widziane, aby znacznie zwiększyć presję sankcji energetycznych na Kreml Putina po prawie trzech latach brutalnej wojny z Ukrainą. Środki te powinny jednak zostać podjęte na początku tej wojny i gdyby zostały właściwie wdrożone, mogłyby już doprowadzić do makroekonomicznych skutków dla rosyjskiej gospodarki i być może zmusiły ją do przemyślenia agresji wobec demokratycznego sąsiada" - oświadczył ekspert.

Schmitt zasugerował, że sankcje te stwarzają szanse dla administracji Trumpa w obliczu planowanych negocjacji dotyczących zakończenia wojny. Jego zdaniem, powinna ona jednak dodatkowo zwiększyć presję na Rosję i "odrzucić stopniowe podejście" do sankcji ustępującej administracji.

"Będzie to konieczne, aby wywrzeć maksymalną presję sankcyjną, wymaganą do wsparcia jakiegokolwiek sprawiedliwego i trwałego pokoju w Ukrainie. W tym celu nowa administracja Trumpa powinna natychmiast podjąć kroki w celu rozszerzenia tej najnowszej serii sankcji po objęciu urzędu" - powiedział Schmitt. Jak dodał, pokazałoby to, zarówno, że USA są nadal zaangażowane w bezpieczeństwo Europy, jak i że są gotowe do podejmowania zdecydowanych środków.

Podobnie uważa Daniel Fried, były ambasador USA w Polsce i ekspert Atlantic Council.

"To jest tak naprawdę dobry prezent pożegnalny dla nowej administracji i jeśli ludzie Trumpa są mądrzy, powinni to natychmiast wykorzystać" - powiedział w rozmowie z PAP były dyplomata. Jego zdaniem nowe sankcje są poważne i mają szansę zadać znaczący cios rosyjskiej gospodarce.

Zauważył jednocześnie, że czas ogłoszenia tych środków ma związek zarówno z tym, że Stany Zjednoczone przez ostatnie lata znacznie zwiększyły wydobycie ropy naftowej, jak i okresem powyborczym, kiedy cena ropy i benzyny nie ma takiego znaczenia w polityce krajowej, jak w czasie kampanii wyborczej.

Aktualna mapa alarmów:

TG
TG© TG

Ponad 600 przeszukań przeprowadziła policja Ukrainy podczas akcji przeciwko organizatorom przerzucania za granicę osób, które uchylają się od służby wojskowej. Wystawiono 60 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

"W ciągu jednej doby policja zlikwidowała niemal 50 schematów nielegalnego przekraczania granicy przez mężczyzn w wieku poborowym w 22 regionach kraju" – powiadomiła w sobotę ukraińska policja.

Rewizje odbyły się w mieszkaniach dyrektorów szpitali, członków komisji lekarskich oraz pracowników komend uzupełnień, którzy oferowali szereg sposobów, by uniknąć poboru do armii.

Ludzie ci pomagali m.in. w otrzymaniu zaświadczenia lekarskiego o niezdolności do służby czy wyrobieniu dokumentów, pozwalających na wyjazd za granicę. "Wśród najpopularniejszych propozycji było przekraczanie granicy poza punktami kontrolnymi - w lesie, łodzią lub w kombinezonie przez rzekę, w bagażniku ciężarówki lub w damskiej odzieży" – ujawniła policja.

Potencjalnych klientów poszukiwano m.in. przez zamknięte kanały w sieciach społecznościowych. Opłata, którą pobierano od chętnych, wynosiła od 5 do 22 tys. dolarów. Podejrzanym grożą wyroki do dziewięciu lat więzienia.

Na początku tego roku Ukraina przyjęła nowe ustawodawstwo i wdrożyła inne środki, w tym obniżenie wieku poborowego z 27 do 25 lat, aby zwiększyć tempo mobilizacji do armii. Zgodnie z nowym prawem Kijów nakazał Ukraińcom mieszkającym za granicą śledzenie informacji o poborze do wojska przez internet, a także zachęcał ich do powrotu do kraju i przyłączenia się do walki.

Trwa ewakuacja pracowników rafinerii Taneco w Niżniekamsku w Rosji. W sąsiedniej miejscowości Jełabuga niebo rozświetliły reflektory, które próbują wykryć drony. Wstrzymano także funkcjonowanie pobliskiego lotniska.

Ministra kultury Hanna Wróblewska powiedziała w sobotę, że trwają prace polsko-ukraińskiej grupy dotyczące ekshumacji polskich ofiar UPA, ale ze względu na wagę tego tematu pierwsi o szczegółach tych prac będą informowani interesariusze oraz organizacje i osoby, które są częścią tego procesu, a później opinia publiczna.

Szefowa resortu kultury o sprawę ekshumacji polskich ofiar UPA pytana była w sobotę podczas konferencji prasowej w Stroniu Śląskim na Dolnym Śląsku.

"W tej chwili pracuje polsko-ukraińska grupa, która została powołana i pracuje nad takim szerokim rozwiązaniem tego problemu. Ze względu na wagę tego tematu i niezwykłą delikatność najpierw o szczegółach tych praca będą dowiadywali się interesariusze oraz osoby i organizacje, które są części tego procesu, a potem opinia publiczna" – powiedziała minister.

Wróblewska wyraziła przy tym wdzięczność ministrowi kultury i komunikacji strategicznej Ukrainy Mykole Toczyckiemu "za pierwszą zgodę" na przeprowadzenie ekshumacji polskich ofiar UPA.

W piątek premier Donald Tusk poinformował na platformie X, że zapadła decyzja o pierwszych ekshumacjach polskich ofiar UPA. Szef rządu podziękował ministrom kultury Polski i Ukrainy za dobrą współpracę.

W sobotę wiceminister kultury Ukrainy ds. integracji europejskiej Andrij Nadżos przekazał PAP, że Ukraina i Polska wymieniły się listami miejsc do poszukiwań i ekshumacji szczątków wzajemnych konfliktów historycznych. Nadżos, który również z ukraińskiej strony stoi na czele polsko-ukraińskiej grupy roboczej do spraw historycznych, zapewnił o pozytywnych intencjach na rzecz rozwiązania sporów, związanych z tym tematem.

Między Warszawą i Kijowem od wiosny 2017 r. trwa spór wokół zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy, wprowadzonego przez ukraiński IPN. Zakaz został wydany po zdemontowaniu pomnika UPA w Hruszowicach w kwietniu 2017 r.

Polskę i Ukrainę od wielu lat różni pamięć o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-45 dopuściła się ludobójczej czystki etnicznej na około 100 tys. polskich mężczyzn, kobiet i dzieci. O ile dla polskiej strony była to godna potępienia zbrodnia ludobójstwa (masowa i zorganizowana), o tyle dla Ukraińców był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony. Dodatkowo Ukraińcy chcą postrzegać OUN i UPA wyłącznie jako organizacje antysowieckie (ze względu na ich powojenny ruch oporu wobec ZSRR), a nie antypolskie.

W latach 2017-24 IPN wystosował do organów ukraińskiej administracji dziewięć oficjalnych wniosków ogólnych, które obejmowały uzgodnienie możliwości prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych łącznie w 65 lokalizacjach (miejsca powtarzały się w związku z koniecznością ponawiania wniosków). Część z nich została rozpatrzona pozytywnie i przeprowadzone zostały prace. W innych miejscach nie wyrażono zgody na prace, a niektóre wnioski pozostały bez odpowiedzi.

Jeśli Ukraina straci kontrolę nad zajętą częścią obwodu kurskiego, Rosja może rozpocząć szeroko zakrojoną ofensywę i przejąć więcej terytoriów, w tym obwód sumski, który graniczy z Kurskiem – informuje The Washington Post.

Były premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson przekazał Władimirowi Putinowi wiadomość.

- To koniec, Putin, ty piep**** idioto. Nie ma już imperium - powiedział.

Potępił działania Putina, nazywając je archaicznymi i barbarzyńskimi, stwierdzając, że Estonia, Łotwa, Litwa i Ukraina nie są już częścią imperium rosyjskiego.

Nagranie pokazujące koreańskich żołnierzy w niewoli.

"Nasi żołnierze schwytali północnokoreańskich wojskowych w obwodzie kurskim" - przekazał w sobotę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Wołodymyr Zełenski poinformował, że ukraińscy żołnierze wzięli do niewoli żołnierzy z Północnej Korei.

Kolejny atak prorosyjskich hakerów na strony ministerstw i służb

We Włoszech doszło w sobotę do kolejnego ataku hakerów na strony internetowe niektórych ministerstw, w tym MSZ oraz różnych służb i instytucji, między innymi karabinierów, lotnictwa wojskowego i komunikacji miejskiej. Według Ansy sprawcami ataku są prorosyjscy hakerzy.

Zablokowane zostały również strony ministerstwa infrastruktury i transportu, urzędu nadzoru nad włoskim rynkiem kapitałowym, marynarki wojennej oraz przedsiębiorstw komunikacji miejskiej w Rzymie, Palermo i Genui.

Do pracy przystąpiła krajowa Agencja ds. Cyberbezpieczeństwa, by przywrócić funkcjonowanie stron internetowych.

Jeśli Ukraina straci kontrolę nad zajętą ​​częścią obwodu kurskiego, Rosja rozpocznie ofensywę na dużą skalę i może zająć większe terytoria, w szczególności graniczący z obwodem kurskim obwód sumski, pisze "The Washington Post".

W operację, zaangażowanych może być nawet 60 tys. żołnierzy rosyjskich - bowiem na tyle szacuje ich obecność w rejonie Ukrainia.

Lotnisko Engels-2 ciągle trawi pożar. Ukraińcy uderzyli w obiekt cztery dni temu.

"Financial Times" - powołując się na byłego urzędnika z Kremla twierdzi, że Władimir Putin w negocjacjach z Donaldem Trumpem będzie domagać się gwarancji, że Ukraina nigdy nie przystąpi do NATO. Putin chciałby także zmusić sojusz wojskowy pod przewodnictwem USA do porzucenia niektórych lokacji jednostek na wschodzie;

- Chce zmienić zasady porządku międzynarodowego, aby nie było zagrożeń dla Rosji. Bardzo się martwi, jak będzie wyglądał świat po wojnie - powiedział były urzędnik Kremla.

Tak Ukraińcy niszczą rosyjskie drony.

Zabezpieczenia antydronowe.

Armia: w nocy zneutralizowano atak Rosji z użyciem ponad 70 dronów

Ukraińska armia poinformowała w sobotę rano, że minionej nocy wojska rosyjskie przeprowadziły ataki na różne cele z użyciem 74 dronów. Agencja Reutera, która cytuje komunikat na ten temat, poinformowała, że zestrzelono blisko dwie trzecie z nich.

Z łącznej liczby dronów wystrzelonych przez Rosję nad terytorium Ukrainy wojskom ukraińskim udało się zestrzelić 47 bezzałogowców - poinformowało dowództwo w Kijowie, które podkreśliło, że pozostałych 27 urządzeń zniknęło z radarów.

Ukraińska armia zapewniła, że żaden dron nie osiągnął celu. Zaznaczono, że jedyne szkody to uszkodzenia budynków spowodowane przez spadające szczątki zestrzelonych bezzałogowców. W żadnym z takich wypadków nie ucierpieli ludzie - zapewniło dowództwo armii Ukrainy.

W ostatnich tygodniach działania zaczepne przy użyciu dronów prowadzą też wojska ukraińskie. Przed tygodniem ich atak w obwodzie leningradzkim doprowadził do tymczasowego wstrzymania pracy przez lotnisko w Petersburgu. Celem ataku dronów był też port morski w Ust-Łudze - jeden z największych w Rosji.

Brytyjski dziennik "The Guardian" napisał kilka dni temu, że użycie dronów zmieniło oblicze wojny na Ukrainie. "Linie frontu, rozdzielane wcześniej pozycjami piechoty, są teraz głęboką na kilka kilometrów strefą śmierci, gdzie ścierają się ukraińskie i rosyjskie drony" - podkreślił autor publikacji. W artykule podkreślono, że bezzałogowce, które mogą unieść ok. kilograma materiału wybuchowego, są wykorzystywane nie tylko do precyzyjnych ataków na określony cel, ale też do tzw. ataków roju.