RELACJA ZAKOŃCZONA

Ogromna skala dezercji w ukraińskiej armii. Podano liczby [RELACJA NA ŻYWO]

Wojna w Ukrainie trwa. Wtorek to 874. dzień rosyjskiej inwazji. W pierwszej połowie 2024 roku funkcjonariusze organów ścigania w całej Ukrainie założyli prawie 30 tys. nowych spraw karnych związanych z ucieczką personelu wojskowego. Dezercja to coraz większy problem. Od początku tego roku z ukraińskiego wojska uciekło 3 razy więcej osób, niż w całym 2022 roku. Jak informuje Deutsche Welle, rząd Ukrainy bierze pod uwagę cofanie kar za dezercję, jeśli ci, którzy uciekli, wrócą w szeregi armii. Samowolne opuszczenie jednostki wojskowej jest najczęstszym przestępstwem popełnianym przez ukraińskich żołnierzy. Tylko w zeszłym roku skazano za nie 1577 wojskowych, w tym 30 kobiet - poinformował we wtorek prezes Sądu Najwyższego Stanisław Krawczenko. Śledź relację na żywo Wirtualnej Polski.

Coraz większym problemem ukraińskiej armii jest dezercja
Coraz większym problemem ukraińskiej armii jest dezercja
Źródło zdjęć: © East News | AA/ABACA
Mateusz CzmielMaciej Zubel

Najważniejsze informacje
Relacja zakończona

Szefowa PE zapewnia, że większość nowego Parlamentu Europejskiego będzie po stronie Ukrainy.

- Większość nowego Parlamentu Europejskiego będzie nadal po stronie Ukrainy - powiedziała w rozmowie z PAP Roberta Metsola, która we wtorek została ponownie wybrana na szefową PE. Jak podkreśliła, sprawa inwazji Rosji na Ukrainę pozostaje na szczycie jej listy priorytetów.

Metsola obejmie funkcję przewodniczącej PE na dwa i pół roku i będzie to jej druga kadencja na tym stanowisku.

- Byłam pytana w trakcie kampanii wyborczej, nie tylko, gdy odwiedzałam Polskę, ale także w państwach całej UE, o to, czy większość w PE, która wspiera Ukrainę, utrzyma się. Dziś widzimy, że tak jest. Otrzymałam wiadomość od prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i kolegów z Rady Najwyższej Ukrainy, abyśmy kontynuowali współpracę. Musimy razem współpracować - podkreślała Metsola.

Premier Ukrainy zapowiedział współpracę z Czechami w przemyśle zbrojeniowym.

Premier Ukrainy Denys Szmyhal zapowiedział we wtorek budowę w kraju nowej fabryki amunicji i produkcję karabinów szturmowych we współpracy z Czechami. Szmyhal przebywał z roboczą wizytą w Pradze, gdzie spotkał się ze swoim czeskim odpowiednikiem Petrem Fialą.

"Dziś na naszym wspólnym spotkaniu skupiliśmy się na takich kluczowych kwestiach, jak wsparcie obronne i współpraca wojskowo-techniczna, współpraca rządowa przy projektach odbudowy Ukrainy, polityka zagraniczna i współpraca gospodarcza, współpraca w sferze humanitarnej, medycyna i szereg innych obszarów" - oświadczył premier, cytowany przez ukraińskie media.

"W pierwszej połowie 2024 roku funkcjonariusze organów ścigania na całej Ukrainie wszczęli prawie 29,8 tys. nowych spraw karnych związanych z ucieczką personelu wojskowego" - podaje Deutsche Welle.

Zdaniem gazety dezercja jest palącym problemem ukraińskiej armii. Tylko od początku tego roku z wojska uciekło 3 razy więcej osób, niż w całym roku 2022.

"Można stwierdzić, że w czasie wojny na pełną skalę niemal co 14-ty żołnierz uciekł z wojska" - pisze DW.

Według tamtejszych mediów, ukraiński rząd bierze pod uwagę cofanie kar za dezercję, jeśli ci, którzy uciekli, wrócą w szeregi armii.

Rosyjskie władze ograniczyły dostęp do 14 wsi w obwodzie biełgorodzkim przy granicy z Ukrainą.

Z powodu ukraińskich ostrzałów od 23 lipca ograniczony zostanie dostęp do 14 wsi w obwodzie biełgorodzkim na południowym zachodzie Rosji, przy granicy z Ukrainą. Poinformował o tym we wtorek na Telegramie gubernator obwodu Wiaczesław Gładkow.

"Zamierzamy ograniczyć dostęp do 14 lokalizacji, w których sytuacja operacyjna jest wyjątkowo trudna" - napisał Gładkow i podkreślił, że konieczne jest "podjęcie maksymalnych środków bezpieczeństwa".

Ochotnicy-hakerzy oraz ukraiński wywiad zaatakowali prawie 100 rosyjskich stron internetowych.

Jak ujawniono, do tego ataku doszło 15 lipca. Społeczność hakerów-ochotników wraz ze specjalistami ds. cyberbezpieczeństwa z ukraińskiego wywiadu wojskowego przeprowadziła ataki. Ich celem było około 100 rosyjskich stron internetowych.

Chodziło o firmy zaopatrujące klientów z rosyjskiego sektora publicznego, zaangażowanych w wojnę z Ukrainą.

Naprawa uszkodzonej w wyniku rosyjskiego ataku rakietowego elektrowni wodnej na Dnieprze potrwa co najmniej trzy lata.

Jak przekazuje Ukraińska Prawda, Ukrhydroenergo przygotowuje pozwy do sądów międzynarodowych i krajowych o zadośćuczynienie od Rosji za szkody spowodowane ostrzałem elektrowni. Dnieprzańska Elektrownia Wodna to pierwsza hydroelektrownia zbudowana na Dnieprze.

Spośród 10 największych elektrowni wodnych w Ukrainie, żadna nie uniknęła rosyjskich ataków rakietowych. Na te obiekty spadło łącznie ponad 120 rakiet.

Rosyjsko-amerykańska dziennikarka Masha Gessen została zaocznie skazana za rozpowszechnianie "fałszywych" informacji o udziale rosyjskich wojsk w wojnie w Ukrainie. Sąd w Moskwie wymierzył jej karę ośmiu lat pozbawienia wolności - przekazał Komitet Ochrony Dziennikarzy.

Rosyjskie władze oskarżyły Gessen o rozpowszechnianie rzekomo "fałszywych" informacji o armii rosyjskiej i jej udziale w masakrze ludności cywilnej w Buczy pod Kijowem oraz pobliskich miejscowościach w lutym i marcu 2022 roku.

Gessen to autorka 11 książek, a także publicystka, która od 2014 roku pisze artykuły dla tygodnika "New Yorker". W swoich tekstach krytycznie odnosi się do polityki Władimira Putina i Donalda Trumpa.

Przyjęcie jakiegokolwiek rozwiązania dla zakończenia wojny w Ukrainie, które nie przewiduje uwolnienia jej społeczeństwa i terytorium spod władzy Moskwy, to ukryte popieranie nielegalnego okupowania przez Rosję ponad pięciu milionów Ukraińców – pisze amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).

"Żądana przez Putina kapitulacja Ukrainy pozwoliłaby rosyjskim wojskom i władzom okupacyjnym na kontynuowanie szeroko zakrojonych i celowych czystek etnicznych na okupowanych (terenach) Ukrainy. Pełne przywrócenie integralności terytorialnej (tego państwa) jest konieczne, by wyzwolić społeczeństwo ukraińskie spod (rosyjskiej) okupacji" – pisze ISW w najnowszej analizie.

Ukraińskie warunki dla negocjacji pokojowych opierają się na prawie międzynarodowym, w przeciwieństwie do żądań Rosji – podkreśla think tank.

15 lipca prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył, że ukraińskie plany dotyczące drugiego szczytu pokojowego powinny być gotowe do listopada i że powinien być na nim obecny przedstawiciel Rosji.

Ostatnie oświadczenia Kremla dowodzą tymczasem, że Rosja nie jest gotowa do zmiany stanowiska w sprawie negocjacji, a przedstawiciele władz rosyjskich wprost mówią, że Rosja nie będzie uczestniczyć w drugim szczycie, ponieważ warunki są dla nich nie do przyjęcia.

"Strona ukraińska podkreśla tymczasem, że celem pierwszego szczytu pokojowego było przyspieszenie (osiągnięcia) pokoju opartego na prawie międzynarodowym, m.in. na normach, których sygnatariuszem jest Rosja. Ukraina żąda, by Rosja w pełni wycofała się z jej terytorium; te żądania są przewidziane w prawie międzynarodowym i dlatego są uzasadnione" – pisze ISW.

Żądanie przez Rosję pełnej kapitulacji Ukrainy i zgody na dalszą okupację jej terytoriów stanowiłyby złamanie prawa międzynarodowego - podkreśla.

Jak przypomina ISW, w czerwcu br. Putin wśród warunków rozpoczęcia "rozmów pokojowych" wymienił uznanie przez Ukrainę rosyjskich roszczeń terytorialnych do wschodniej i południowej części jej terytorium, w tym obszarów, których Rosja obecnie nie kontroluje. Zażądał również "demilitaryzacji" Ukrainy oraz by nie wstępowała ona do NATO.

"Skrajne warunki (postawione przez) Putina są równoznaczne z kapitulacją Ukrainy, co pokazuje, że nadal nie jest zainteresowany negocjacjami w dobrej wierze na jakichkolwiek innych warunkach niż rosyjskie" – komentuje ISW.

W ocenie think tanku przedstawianie całkowitej kapitulacji Ukrainy jako uzasadnionego warunku wstępnego do rozmów pokojowych podważa "wysiłki na rzecz zdobycia międzynarodowego poparcia dla uprawnionego stanowiska negocjacyjnego Ukrainy (...) przez przesunięcie międzynarodowego postrzegania logicznych warunków na korzyść Rosji".

"Dalsze przekonywanie przez Rosję, że Ukraina odrzuca jej +uzasadnione+ żądania, ma przedstawiać Ukrainę jako nieracjonalny podmiot, mimo że granice Ukrainy są uznawane przez prawo międzynarodowe od 1991 r." – podkreśla ISW.

Społeczeństwo Ukrainy nie jest gotowe do przyjęcia rosyjskich warunków – pisze ISW, przywołując wyniki sondażu Centrum Razumkowa, opublikowane przez portal Dzerkało Tyżnia. 83 proc. badanych odrzuciło żądanie Putina, by Ukraina wycofała się z obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego. 58 proc. badanych uznało, że Ukraina nie powinna się zgodzić na wpisanie do konstytucji statusu państwa neutralnego, niezaangażowanego i nienuklearnego.

Od lutego 2022, czyli początku pełnowymiarowej inwazji Kremla na Ukrainę, Rosję opuściło blisko 700 tys. mieszkańców - powiadomił we wtorek niezależny rosyjski portal Moscow Times. 100 tys. Rosjan znalazło się w Armenii, 80 tys. w Kazachstanie, a 74 tys. w Gruzji - przekazał serwis.

Około 80 tys. mieszkańców Rosji udało się do Izraela, 48 tys. - do USA, a 36 tys. - do Niemiec. Do Holandii trafiło 16 tys. Rosjan, Hiszpanii - 16 tys., na Łotwę - 18 tys., natomiast do Serbii - 30 tys. Pozwolenie na pobyt w Turcji ma aktualnie o 28 tys. Rosjan więcej niż przed inwazją na Ukrainę, choć - jak zauważył portal - obecnie odnowienie tego dokumentu stało się tam o wiele trudniejsze.

Moscow Times, który przedstawił te doniesienia na podstawie statystyk krajów przyjmujących, podkreślił, że nie był w stanie dotrzeć do wszystkich danych. Tajlandia i Indonezja ich nie przekazały, Cypr oświadczył, że nie prowadzi ewidencji przybyszów z Rosji, a Portugalia opublikowała tylko dane za rok poprzedni. Dodatkowo zebrane informacje nie pokazują, jak liczna jest grupa osób, które uzyskały w danym miejscu prawo pobytu, a mimo to zdecydowały się wyjechać i być może wróciły do ojczyzny.

Mimo że Rosję opuściło stosunkowo niewiele osób (około 0,5 proc. populacji), to obecna fala emigracji jest największa od 20 lat - zauważył portal The Bell, cytując demografa Saławata Abyłkalikowa. W jego ocenie ta emigracja "ma charakter drenażu mózgów", ponieważ wyjechali "ludzie o bardzo wysokim poziomie kapitału społecznego, wielu młodych specjalistów".

W Rosji już obecnie występują braki na rynku pracy, przy czym oczekuje się, że będą one narastać. Ministerstwo pracy spodziewa się, że do 2030 roku w kraju będzie brakować 2,4 mln pracowników - przypomniał Moscow Times.

Brytyjskie siły zbrojne muszą być w stanie stawić czoła "śmiercionośnemu kwartetowi" Chin, Rosji, Iranu i Korei Północnej – ostrzegł były sekretarz generalny NATO George Robertson, który został wybrany przez premiera Keira Starmera do przeprowadzenia strategicznego przeglądu obronnego.

Celem rozpoczynającego się we wtorek przeglądu jest całościowa ocena wyzwań w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności, a następnie dopasowanie do nich kierunku rozwoju sił zbrojnych. Ma on zostać ukończony w pierwszej połowie przyszłego roku. Starmer mówił – m.in. podczas ubiegłotygodniowego szczytu NATO – że jego przeprowadzenie jest konieczne zanim będzie możliwe podniesienie wydatków na obronność do 2,5 proc. PKB.

Robertson, który był ministrem obrony w pierwszym rządzie Tony’ego Blaira, a następnie – w latach 1999-2003 – sekretarzem generalnym NATO, powiedział, że "świat zmienił się nie do poznania od czasu, gdy był w rządzie", wskazując na zagrożenie ze strony Chin, Rosji, Iranu i Korei Północnej.

"Stoimy twarzą w twarz ze śmiercionośnym kwartetem państw, które coraz częściej ze sobą współpracują, a my w tym kraju (w Wielkiej Brytanii - PAP) i w NATO, który spotkało się z tak pomyślnymi (skutkami) w ubiegłym tygodniu, musimy być w stanie stawić czoła temu konkretnemu kwartetowi, a także innym problemom, które obecnie dotykają świat" – oświadczył Robertson.

Jak zwracają uwagę brytyjskie media, m.in. stacja Sky News i dziennik "The Times", określenie Chin słowem "śmiercionośne" jest znacznie mocniejsze niż bardziej zniuansowany język używany w stosunku do tego kraju przez poprzedni rząd Partii Konserwatywnej. W ocenie mediów sugeruje to, że przegląd położy o wiele większy nacisk na zagrożenie ze strony Pekinu.

Robertsonowi w przeprowadzeniu przeglądu pomagać będą Fiona Hill, brytyjsko-amerykańska ekspertka ds. Rosji i Europy, która przez dwa lata była doradczynią w administracji Donalda Trumpa w USA, a następnie stała się wobec niego bardzo krytyczna, a także gen. Richard Barrons, kierujący w latach 2013-16 Dowództwem Sił Połączonych Wielkiej Brytanii (obecnie Dowództwo Strategiczne).

"Żyjemy w bardziej niebezpiecznym i niestabilnym świecie. Mój rząd wypracuje nowe, klarowne podejście do naszej obrony narodowej, przygotowując nas do stawienia czoła międzynarodowym zagrożeniom i jednocześnie zapewniając Brytyjczykom bezpieczeństwo. Zagwarantujemy, że nasze wydrenowane (obecnie) siły zbrojne będą wzmocnione i szanowane, wydatki na obronę będą odpowiedzialnie zwiększane, a nasz kraj będzie miał zdolności potrzebne do zapewnienia odporności Wielkiej Brytanii w perspektywie długoterminowej" – oświadczył Starmer.

Premier Węgier Viktor Orban chce uczynić Europę wielką, ale zamiast tego dzieli ją z pomocą Władimira Putina - ocenił brytyjski dziennik "The Times". Bruksela musi wyraźniej zadeklarować, że nie popiera stanowiska Orbana – uważa gazeta.

"Węgierski przywódca obiecuje, że Europa znów będzie wielka, ale zamiast tego ją dzieli" – napisał w poniedziałek dziennik, przypominając hasło węgierskiej prezydencji w Radzie UE "Make Europe Great Again" (ang.: uczyńmy Europę znów wielką), co stanowi nawiązanie do hasła wyborczego Donalda Trumpa "Make America Great Again".

Po objęciu przez Węgry 1 lipca półrocznego przewodnictwa w Radzie UE "populistyczny premier będzie miał większy niż zwykle rozgłos na skalę globalną" – zauważyła gazeta. "Orban uważa, że ten tymczasowy status pozwala mu odgrywać rolę rozjemcy w niespokojnym świecie" – dodał "The Times".

Szef węgierskiego rządu prowadzi w ostatnich tygodniach samozwańczą "misję pokojową", w ramach której odwiedził Kijów, Moskwę i Pekin. Podczas ubiegłotygodniowego szczytu NATO w Waszyngtonie spotkał się również z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem, a po zakończeniu tego posiedzenia udał się na Florydę na rozmowy z Donaldem Trumpem, republikańskim kandydatem na prezydenta USA.

Jak podkreślił "The Times", Orban przedstawia "rzekomo wielki plan pokojowy, mający zakończyć wojnę na Ukrainie", choć autokraci nie są zainteresowani mediacją, a prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie prosił węgierskiego premiera o pomoc.

"UE często dawała się ogrywać Orbanowi, który jest weteranem w tej dziedzinie. Teraz wreszcie znalazła sposób na wyrażenie swojej dezaprobaty: poprzez nieobecność" – zauważył dziennik.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zdecydowała, że komisarze nie pojadą w ramach zwyczajowej wizyty KE na Węgry, sprawujące od lipca przewodnictwo w UE - poinformował w poniedziałek rzecznik KE Eric Mamer. Dyskutowany jest także bojkot nieformalnego posiedzenia ministrów spraw zagranicznych, które ma odbyć się pod koniec sierpnia w Budapeszcie. Spotkanie to może zostać zorganizowane również w Brukseli.

"Jest to swego rodzaju reprymenda, ale słaba, podkreślająca jedynie niezdolność UE do poskromienia krnąbrnych państw członkowskich. Bruksela musi wyraźniej powiedzieć, że nie podziela stanowiska Orbana i że jest ono sprzeczne ze sprawiedliwymi ustaleniami dotyczącymi Ukrainy" – ocenił "The Times".

"Przywódca Węgier chce podważyć całą koncepcję liberalnej Europy. Jego mrocznym sojusznikiem w tym projekcie jest Władimir Putin" – skonkludował brytyjski dziennik.

Parlament Europejski w Strasburgu wybrał Robertę Metsolę na przewodniczącą.

Premier Węgier Viktor Orban, który w ramach samozwańczej "misji pokojowej" odwiedził m.in. Rosję i Chiny, w liście do szefa Rady Europejskiej Charles'a Michela sugeruje m.in., że UE powinna wznowić stosunki dyplomatyczne z Rosją, i oskarża prezydenta USA Joe Bidena o "prowojenną politykę" w sprawie Ukrainy.

Węgry objęły półroczną prezydencję w Radzie UE 1 lipca. Dzień później Orban złożył niezapowiedzianą wizytę w Kijowie, a trzy dni później w Moskwie. Następnie, kontynuując samozwańczą "misję pokojową" w sprawie wojny Rosji przeciwko Ukrainie, udał się do Pekinu, a stamtąd do USA, gdzie przy okazji szczytu NATO spotkał się z Donaldem Trumpem.

"Poniżej znajduje się podsumowanie moich ostatnich rozmów z przywódcami Ukrainy, Rosji, Chin, Turcji i z (byłym) prezydentem (USA) Donaldem J. Trumpem, a także kilka sugestii do rozważenia" - pisze Orban we wstępie listu, do którego dotarła gazeta.

O wojnie w Ukrainie węgierski polityk pisze, że "intensywność konfliktu zbrojnego radykalnie wzrośnie w najbliższej przyszłości".

Wzywa w szczególności do rozmów z Chinami na temat zorganizowania konferencji w sprawie pokoju w Ukrainie, wznowienia przez UE stosunków dyplomatycznych z Rosją i rozpoczęcia "ofensywy politycznej" wobec krajów globalnego Południa, których "uznanie utraciliśmy przez nasze stanowisko wobec wojny na Ukrainie".

Następnie pisze o rozmowach z Trumpem, kandydatem w listopadowych wyborach prezydenckich w USA. Skrytykował urzędującego przywódcę tego kraju Joe Bidena. "Podejmuje (on) ogromne wysiłki, aby pozostać w wyścigu (wyborczym). Oczywiste jest, że nie jest w stanie zmienić obecnej prowojennej polityki USA, i dlatego nie można oczekiwać, że zacznie prowadzić nową politykę" - ocenia Orban w liście do szefa Rady Europejskiej.

Jednocześnie chwali Trumpa. "Mogę (...) powiedzieć na pewno, że natychmiast po zwycięstwie w wyborach nie będzie czekał do inauguracji (swojej prezydentury), ale będzie gotowy do natychmiastowego działania jako mediator pokojowy. Ma na to szczegółowe i uzasadnione plany" - podkreśla premier Węgier.

Ostrzega jednak, że wyborcze zwycięstwo Trumpa będzie kosztowne dla UE. "Jestem więcej niż przekonany, że jeśli chodzi o wsparcie finansowe Ukrainy, w razie prawdopodobnego zwycięstwa prezydenta Trumpa obciążenia finansowe USA i UE znacząco przesuną się na niekorzyść UE" - pisze Orban.

TG
TG© TG
Pilne

Rosyjskie rakiety zmierzają w kierunku obwodu kijowskiego.

Rosyjski rząd rozwija system mający zapobiegać wyjeżdżaniu potencjalnych poborowych z kraju – przekazało we wtorek brytyjskie ministerstwo obrony.

W najnowszej aktualizacji wywiadowczej przywołano doniesienia niezależnego portalu rosyjskiego Meduza z 11 lipca. Podał on, że rząd w Moskwie wdraża "system wymiany informacji" między ministerstwem obrony a Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB), którego celem jest przekazywanie danych potencjalnych poborowych do Służby Granicznej FSB i zapobieganie ich wyjazdowi z kraju. System ten ma być w pełni funkcjonalny przed tegorocznym jesiennym poborem.

Jak wyjaśniono, Rosja przeprowadza dwa pobory rocznie, w efekcie których każdego roku powoływanych do wojska jest ponad 250 tys. osób.

O sprawie pisaliśmy tutaj:

"Setki tysięcy Rosjan opuściły kraj po ogłoszeniu częściowej mobilizacji w 2022 roku i była wśród nich nieproporcjonalna koncentracja młodych i dobrze wykształconych, co spowodowało efekt domina na rynku pracy. Implementacja tego systemu prawdopodobnie ma zapobiec powtórzeniu się tej sytuacji na mniejszą skalę podczas dorocznego cyklu poboru oraz w razie następnej fali mobilizacji" – napisano.

Alarm m.in. w Kijowie i obwodzie kijowskim.

TG
TG© Licencjodawca

Atak z zaskoczenia o świcie w rejonie frontu w obwodzie donieckim. Grupa ukraińskich żołnierzy z 3. Batalionu Zmechanizowanego 47. Oddzielnej Brygady Zmechanizowanej zlokalizowała Rosjan ukrywających się w zaroślach w okolicy miejscowości Pokrowsk. Nagranie z akcji udostępniono na platformie X i Telegramie. W pewnym momencie padł rozkaz do ostrzału wrogiej pozycji. Do ataku użyto amerykańskich wozów bojowych M2 Bradley. Na nagraniu z kamery zamontowanej na pojeździe z USA widać, jak dochodzi do strzałów z działa przeciwpancernego, co skutkuje potężnymi uderzeniami, którym towarzyszą iskry i kule ognia. Można też zauważyć, że Ukraińcy strzelają na zmianę. Gdy pierwsza salwa ustaje, do ataku automatycznie przechodzi kolejny z wozów Bradley. "Wideo pokazuje intensywną atmosferę walki przy wsparciu pojazdów Bradley. Wszystkie zasoby, w tym artyleria, ciężki pancerz, wywiad i współpraca z innymi jednostkami, koncentrują się na wspieraniu piechoty i zlikwidowaniu wroga" - podpisano nagranie z frontu.

Roskomnadzor (Federalna Służba ds. Nadzoru w Sferze Łączności, Technologii Informacyjnych i Komunikacji Masowej) zażądał od Google odblokowania ponad 200 kont YouTube rosyjskich mediów.

Roskomnadzor zażądał, aby dyrektor generalna Google LLC, Sundara Pichai, odblokowała ponad 200 kont na YouTube mediów kremlowskich, władz federalnych, przedsiębiorstw i klubów sportowych, a także różnych osobistości politycznych i artystów, którzy wypowiadają się na temat działań władz rosyjskich – podał departament. w oświadczeniu.

To ostatni dzień dla tysięcy Ukraińców na zaktualizowanie danych. Od jutra wchodzą w życie nowe przepisy o mobilizacji.