NA ŻYWO

Rosjanie zbliżają się do "twierdz". Ukraina podgrzewa kwestię negocjacji [RELACJA NA ŻYWO]

Problemy na froncie Ukrainy
Problemy na froncie Ukrainy
Źródło zdjęć: © East News | AA/ABACA
Mateusz CzmielMaciej Zubel

29.11.2024 | aktual.: 30.11.2024 21:31

Sobota to 1011. dzień wojny w Ukrainie. Rosjanie zbliżają się do dwóch istotnych punktów w obwodzie donieckim: miasta Kurachowe i wsi Wełyka Nowosiłka. Zdaniem analityków, może otworzyć to Rosjanom drogę do zajęcia południowej części regionu. W związku ze stałymi postępami wroga, ukraińskie władze "podgrzewają" zainteresowanie możliwością rozpoczęcia rozmów pokojowych z Moskwą - podaje "New York Times". Wołodymyr Zełenski w rozmowie z brytyjskimi mediami wskazał, że byłby nawet w stanie poświęcić część terytoriów za zawieszenie broni, pod warunkiem, że Ukraina zostałaby przyjęta do NATO. Śledź relację na żywo w Wirtualnej Polsce.

Najważniejsze informacje
Relacja na żywo

Na tym kończymy naszą relację. Na kolejną zapraszamy TUTAJ.

W wyniku rosyjskiego ataku rakietowego na wieś Cariczanka w obwodnie dniepropietrowskim zginęły cztery osoby, a 21 zostało rannych - poinformował gubernator obwodu Serhij Łysak.

Jak podaje prorosyjski kanał Dwaj Majorzy, w centralnej części Kurachowe wojska rosyjskie zajęły teren szkoły i trzy kilkupiętrowe budynki.

Rosjanie poczynili znaczne postępy w mieście Kurachowe. Wróg próbuje się przedrzeć do okolicznej wsi Stari Terny, by następnie uderzyć w obrońców miasta - podaje projekt Deep State.

"Jednostki piechoty są już widoczne na obrzeżach wsi. Można więc powiedzieć, że Berestki (pobliska wieś - red.) całkowicie znalazły się pod kontrolą wroga" - oceniają analitycy. Wskazują, że ciężkie walki trwają w pobliskiej Sonciwce.

Rosjanie nacierają w Kurachowe ze wschodu. W szczególności starają się zdobyć przyczółek w centralnej części. Wdzierają się do bloków i przejmują kontrolę nad obszarem.

"Ale przed nimi trudny teren w postaci strefy przemysłowej, którą zaczęli równać z ziemią. Przełom od strony Stari Terny bardzo utrudni jej utrzymanie, gdy wróg całkowicie zablokuje logistykę" - napisano.

Prezydent Wołodymyr Zełenski zapowiedział utworzenie rozwiązań, które będzie można wdrożyć w nadchodzących tygodniach i miesiącach w celu przybliżenia zakończenia wojny.

- Przygotowujemy się teraz do dość aktywnej pracy w grudniu - pracy z partnerami: negocjacji, spotkań - powiedział.

- Istnieją rozwiązania, które można wdrożyć właśnie w tych tygodniach i miesiącach dla dobra naszego wspólnego bezpieczeństwa – dla dobra Ukrainy i wszystkich, którzy naprawdę chcą, aby ta wojna zakończyła się jak najszybciej i, co bardzo ważne, sprawiedliwie - podkreślił.

Rosjanie przeprowadzili nalot na Dniepr. Wybuchy trzy pożary. Spłonął sklep, blok mieszkalny i domy prywatne.

Jak przekazały lokalne władze, zginęło trzech mieszkańców, a kolejny 19 zostało rannych.

Ukraiński wywiad wojskowy (HUR) poinformował w sobotę, że poprzedniego dnia zniszczył trzy rosyjskie stacje radarowe na okupowanym Krymie. Dwie - to urządzenia typu Podlet o wartości 5 mln dolarów każda. Ponadto zniszczona została stacja Kasta, której koszt szacuje się na 30 mln dolarów.

HUR przypomniał, że w czwartek zniszczona została inna stacja radarowa Podlet, która również znajdowała się na Półwyspie Krymskim.

Rosjanie nie przerywają ataków i wykorzystują duże środki, ponosząc też spore straty. To jednak pozwala im posuwać się dalej.

Jak mówi w rozmowie z Kanałem 24 Andrij Otczenasz, dowódca oddziału dronowego operującego w okolicy Kupiańska, Rosjanie próbują się przedrzeć w tym rejonie.

- Na naszej linii obrony nieustannie dochodzi do ataków. W ciągu ostatnich 8 dni nie było ani jednego dnia bez szturmu. Jednocześnie straty wroga są tak duże, że w ciągu tych kilku dni Rosjanie stracili więcej, niż całkowita liczba bezzałogowców naszej jednostki na tej linii obrony - przekonuje.

Wojska rosyjskie zbliżają się do dwóch twierdz w obwodzie donieckim - miasta Kurachowo i wsi Wełyka Nowosiłka. Zdaniem analityków ich upadek może otworzyć Rosjanom drogę do zajęcia południowej części regionu. Na tym tle władze ukraińskie, zaniepokojone stratami, coraz bardziej "podgrzewają" swoje zainteresowanie możliwością rozpoczęcia rozmów pokojowych z Moskwą - podaje "New York Times".

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz skrytykował pomysł przekazania Ukrainie rakiet dalekiego zasięgu Taurus. Wcześniej lider opozycyjnego CDU Fredrich Merz zaproponował postawienie Rosji ultimatum - jeśli tak nie zakończy wojny, to pociski trafią do Ukrainy.

- Mogę tylko powiedzieć: bądźcie ostrożni! Nie grajcie w rosyjską ruletkę z bezpieczeństwem Niemiec - grzmiał Scholz.

Rosyjskie wojsko ostrzelało przystanek autobusowy w Antoniwce, kilka kilometrów od Chersonia. W wyniku ataku zginęły dwie osoby, a kolejna została ranna.

39 proc. ankietowanych Rosjan uważa, że użycie broni jądrowej w wojnie przeciwko Ukrainie byłoby uzasadnione - powiedział Aleksiej Lewinson z niezależnego rosyjskiego ośrodka badania opinii Centrum Lewady podczas konferencji "Kraj i świat: rosyjskie realia 2024" w Berlinie.

Socjolog przytoczył dane badania przeprowadzonego przez Centrum Lewady, w którym 11 proc. respondentów uznało ewentualne użycie broni jądrowej za "zdecydowanie uzasadnione", a 28 proc. za "raczej uzasadnione". 45 proc. ankietowanych wybrało odpowiedzi "raczej nie" i "zdecydowanie nie". Pozostali odmówili odpowiedzi.

W ciągu roku odsetek przeciwników przeprowadzenia przez Rosję uderzenia nuklearnego zmniejszył się z 56 do 52 proc., podczas gdy liczba zwolenników wzrosła z 29 do 34 proc. - zauważył badacz. "Jednocześnie pojawił się dramatyczny trend wśród ludzi starszego pokolenia - z 38 do 28 proc. spadł odsetek tych, którzy stanowczo twierdzą, że nie ma moralnego uzasadnienia dla użycia przez Rosję broni jądrowej" - dodał. Nie podał metodologii badań ani liczby respondentów.

Na berlińskiej konferencji wypowiedział się również ekspert ds. rosyjskiej polityki obronnej i zagranicznej Paweł Łuzin, publikujący m.in. na portalu dziennikarzy śledczych The Insider. Poinformował on, że od 2021 roku - ostatniego przed rozpoczęciem przez Rosję wojny w Ukrainie - wartość rosyjskiego eksportu broni spadła z 14,6 mld USD do niecałego miliarda w roku bieżącym, co oznacza, że Rosja praktycznie straci rolę jednego z kluczowych dostawców broni na globalny rynek.

Łuzin dodał, że wynika to ze skupienia się przez rosyjski kompleks wojskowo-przemysłowy na zapewnieniu dostaw na potrzeby armii Rosji. Podkreślił, że liczy on na stabilizację lub zakończenie konfliktu, aby powrócić do realizacji kontraktów eksportowych.

Według danych Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań Pokojowych (SIPRI) w 2019 roku rosyjska broń była dostarczana do 31 krajów, a w 2023 roku do 12.

Konferencja "Kraj i świat: rosyjskie realia 2024" odbyła się w czwartek i piątek w Berlinie. Niektórzy prelegenci łączyli sie online; jeden z nich podczas własnego wystąpienia dowiedział się, że został przez rosyjskie władze wpisany na listę "agentów zagranicznych". Konferencję zorganizowali byli pracownicy zlikwidowanego przez władze, prodemokratycznego Centrum Sacharowa w Moskwie; wydają oni obecnie internetowe czasopismo "Sakharov Review" oraz prowadzą konto na Facebooku "Kraj i świat" (Strana i mir).

Rosyjski dyktator Władimir Putin podczas wizyty w Astanie powiedział, że Kazachstan jest "krajem rosyjskojęzycznym". Putin i jego delegacja bardzo byli zaskoczeni, gdy podczas odprawy prezydent Kasym-Żomart Tokajew zaczął mówić w swoim ojczystym języku, mimo iż doskonale zna rosyjski.

Wołodymyr Zełenski w rozmowie ze Sky News podkreślił, że kluczowym problemem w walce z rosyjską agresją jest "brak odpowiedniego sprzętu wojskowego, a nie niedostatek żołnierzy".

Ukraina zwróciła się do zachodnich partnerów o wyposażenie 10 brygad, jednak dotychczas w pełni uzbrojono jedynie dwie i pół z nich. Prezydent wskazał, że opóźnienia w dostawach wynikają z "biurokracji oraz decyzji niektórych przywódców".

Zachodni partnerzy nalegają na Zełenskiego, by ten obniżył wiek mobilizacyjny z 25. do 18. roku życia.

- Ktoś mi powiedział: "potrzebujecie młodszych ludzi". Odpowiedziałem: "Chcecie, żeby ginęli bez waszej broni?".

- Jeśli w europejskich lub amerykańskich biurach pojawia się pomysł, że musimy coś zmienić w kwestii wieku poboru, chciałbym tylko poprosić naszych partnerów, by wykonali swoją część zadania, a my zajmiemy się naszą - zaznaczył Zełenski.

Nie przewidujemy żadnych przymusowych wysiedleń - powiedział w sobotę premier Donald Tusk podczas briefingu w pobliżu wsi Dąbrówka (woj. warmińsko-mazurskie), gdzie odwiedził pierwszy wybudowany odcinek Tarczy Wschód.

Szef rządu podkreślił, że dzięki inwestycji województwa warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie i podkarpackie będą bezpieczniejsze. "A więc będzie się też tu w konsekwencji lepiej żyło" - dodał.

"Nie przewidujemy żadnych przymusowych wysiedleń" - zaznaczył Tusk.

Premier podkreślił, że wszystkie plany dotyczące granicy wschodniej i północnej mają zwiększyć poczucie bezpieczeństwa i realnie zwiększą bezpieczeństwo, stabilność.

Szef rządu zwrócił uwagę, że może nie wszyscy uznają umocnienia za imponujące. "To nie są wieżowce, ale to już są kilometry tych instalacji. Części z tego projektu nie są widoczne gołym okiem (...). To jest i tak największy projekt tego typu w historii Europy po 1945 roku. Całość Tarczy Wschód to będzie projekt bez precedensu" - zaznaczył.

Tarcza Wschód to przygotowany w MON i Sztabie Generalnym WP program zakładający budowę różnego typu umocnień, przeszkód terenowych i infrastruktury wojskowej na granicach Polski z Rosją i Białorusią - łącznie na odcinku ok. 800 km. W planach jest budowa także odpowiednich systemów rozpoznania i wykrywania zagrożeń, wysuniętych baz, węzłów logistycznych, magazynów czy rozmieszczenie systemów antydronowych.

Oficerowie rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, najprawdopodobniej odpowiedzialni za próbę otrucia podwójnego agenta Siergieja Skripala, obecnie szkolą w Moskwie szpiegów i dywersantów do akcji sabotażowych w Europie - powiedział bułgarski dziennikarz śledczy Christo Grozew rosyjskiej telewizji Dożd.

W marcu 2018 r. byłego pułkownika GRU Siergieja Skripala, skazanego w Rosji za szpiegostwo na rzecz Wielkiej Brytanii, i jego córkę Julię próbowano otruć bojowym środkiem trującym Nowiczok w angielskim mieście Salisbury. Według brytyjskich władz zamach został zorganizowany przez rosyjski wywiad, czemu Rosja zaprzeczyła. Wielka Brytania twierdzi, że próbę otrucia Skripalów podjęli dwaj mężczyźni legitymujący się paszportami wystawionymi na Aleksandra Pietrowa i Rusłana Boszirowa. Portale śledcze Bellingcat i The Insider twierdzą, że w rzeczywistości chodzi o oficerów GRU: Aleksandra Miszkina i Anatolija Czepigę.

Czeskie władze twierdzą, że byli oni zaangażowani w eksplozje w magazynie broni w miejscowości Vrbetice w 2014 roku.

Grozew powiedział w piątek telewizji Dożd, że Miszkin i Czepiga mieszkają obecnie w Moskwie, gdzie szkolą szpiegów i dywersantów. Rosyjskie służby próbują obecnie zapełnić lukę po rosyjskich dyplomatach wydalonych przez kraje zachodnie, a "zawodowi szpiedzy" mają ograniczone możliwości podróżowania po świecie, dlatego obecnie rekrutuje się nie do końca profesjonalne kadry - ocenił. Jak dodał, wśród werbowanych są żołnierze specnazu, czyli jednostek specjalnych, ale też pospolici przestępcy, a ich zadaniem mogą być akcje sabotażowe w Europie.

"Mam tu na myśli np. przestępców z kontrolowanych przez Rosję terytoriów Ukrainy, którzy dzięki temu, że mają ukraińskie paszporty, są rekrutowani i wysyłani do Europy na misje sabotażowe" - podkreślił Grozew.
"Są to ludzie, którzy wcześniej nie zajmowali się sabotażem, morderstwami, ale kradzieżami. Teraz otrzymują konkretne zadania, np. podpalenie autobusu w Czechach lub centrum handlowego w Polsce. Ci ludzie nie mają doświadczenia, nie zostali do tego przeszkoleni, a wykonując te zadania, mogą sprawić, że ofiar będzie więcej, niż gdyby zadanie wykonał zawodowy szpieg" - zauważył.

Relacjonując słowa dziennikarza wypowiedziane w opozycyjnej i działającej poza granicami Rosji telewizji Dożd, niezależny od Kremla rosyjski portal Meduza przypomniał, że w maju 2024 r. agencje wywiadowcze państw UE ostrzegły swoje rządy, że rosyjskie władze planują w Europie akcje sabotażowe, takie jak eksplozje i podpalenia. Dodano, że mogą je przeprowadzać obywatele państw innych niż Rosja, nie licząc się przy tym z ofiarami wśród ludności cywilnej.

Tej nocy Rosjanie zaatakowali Ukrainę 10 dronami, z czego osiem zostało strąconych.

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Europejska Organizacja Badań Jądrowych (CERN) z siedzibą w Genewie w sobotę kończy współpracę z instytutami badawczymi z Rosji w odpowiedzi na rosyjską agresję wojskową na Ukrainę - podał portal swissinfo. Od czerwca CERN nie współpracuje już z Białorusią.

Około 350 naukowców współpracujących z CERN jest związanych z rosyjskimi instytutami badawczymi - podał swissinfo w piątek. Decyzja genewskiego ośrodka wpłynie przede wszystkim na współpracę z instytutami badawczymi w Rosji, relacje z rosyjskimi naukowcami pracującymi z CERN w ramach innych umów będą kontynuowane - przekazano w komunikacie.

W odpowiedzi na rosyjską inwazję na Ukrainę 24 państwa członkowskie CERN w grudniu 2023 r. zdecydowały o zawieszeniu Rosji w prawach obserwatora i o nieprzedłużaniu umów z Rosją i Białorusią.

Gdy w lutym 2022 r. Rosja zbrojnie zaatakowała Ukrainę, ośrodek zatrudniał ok. 1000 Rosjan.

Umowa o współpracy CERN z Białorusią dobiegła końca w czerwcu br. (pracę w CERN straciło wówczas ok. 20 badaczy), ta z Rosją kończy się 30 listopada. Od 1 grudnia naukowcy związani z rosyjskimi instytucjami nie będą więc już mieli dostępu do CERN i stracą francuskie lub szwajcarskie pozwolenia na pobyt.

CERN powstał w 1954 roku. Jest to największy na świecie instytut badawczy zajmujący się fizyką cząstek elementarnych. Znajduje się tam największy na świecie akcelerator cząstek – Wielki Zderzacz Hadronów (LHC). To tam wynaleziono sieć World Wide Web, czyli internet. Z CERN współpracuje kilkanaście tysięcy naukowców z ponad 100 państw.

"Nieobecność naukowców z instytutów w Rosji będzie zauważalna" - powiedział sekretarz prasowy CERN Arnaud Marsollier. Dodał, że CERN będzie w stanie uporać się z tym, ponieważ Rosja nigdy nie była państwem członkowskim organizacji. Miała specjalny status państwa obserwatora, co oznaczało, że nie wnosiła wkładu do budżetu i nie miała prawa do podejmowania decyzji.

Tysiące osób uczestniczyły w antyrządowych protestach w nocy z piątku na sobotę na alei Rustawelego w centrum stolicy Gruzji, Tbilisi. Policja w brutalny sposób pacyfikowała ludzi protestujących przeciwko decyzji rządu o zawieszeniu rozmów o wstąpieniu kraju do UE.

W piątek wieczorem protestujący po raz kolejny w ostatnich dniach oblegli gruziński parlament, niektórzy próbowali sforsować metalowe ogrodzenie wokół budynku. Policja użyła armatek wodnych, aby odepchnąć ludzi, a później zmusić ich do cofnięcia się wzdłuż alei Rustawelego, zamkniętej dla ruchu i otoczonej przez wozy policyjne.

Demonstranci wykorzystali kosze na śmieci, ławki oraz elektryczne hulajnogi do budowy barykad. Na całej ulicy paliły się ogniska, powiewały europejskie i gruzińskie flagi. Protestujący dęli w gwizdki i grali na bębnach.

Nad ranem policja zepchnęła protestujących z okolic stacji metra w dół alei Rustawelego i otoczyła ich kordonem. Funkcjonariusze w brutalny sposób dokonywali zatrzymań, niektórzy uczestnicy byli bici, kopani, szarpani. Według relacji gruzińskiej telewizji Formula TV wielu demonstrantów zostało rannych, niektórzy wymagali pomocy lekarskiej. Jak ocenił w rozmowie z PAP 34-letni taksówkarz George, agresja policji wobec protestujących z każdym dniem narasta.

Przed wschodem słońca policja usunęła barykady, a straż pożarna ugasiła ogniska. Na alei Rustawelego pojawiły się służby sprzątające.

Starcia między policją a protestującymi wybuchły w nocy również w portowym mieście Batumi nad Morzem Czarnym oraz w Kutaisi na zachodzie Gruzji.

MSW podało w sobotę, że w trakcie nocnych demonstracji w Tbilisi zatrzymano 107 osób. Jak dodano w oświadczeniu, "w wyniku brutalnych działań protestujących 10 funkcjonariuszy zostało rannych", a jeden z nich znajduje się w szpitalu w związku z poparzeniami. Resort nie podał, ilu demonstrantów odniosło obrażenia w starciach z policją.

W oświadczeniu MSW podkreśliło, że protest wykracza poza ramy pokojowych zgromadzeń i stał się nielegalny.

Od czwartku w stolicy kraju zatrzymano łącznie 150, a w Batumi 10 protestujących.

Wygrana prorosyjskiej partii Gruzińskie Marzenie w wyborach parlamentarnych 26 października, które były postrzegane jako referendum w sprawie przystąpienia Gruzji do Unii Europejskiej, wywołały masowe protesty opozycji.

30 października Komisja Europejska poinformowała o zawieszeniu procesu akcesyjnego z Gruzją i zapowiedziała, że nie zaleci przywrócenia go, jeśli władze w Tbilisi nie zaczną przestrzegać unijnych wartości, w tym nie wyjaśnią nieprawidłowości podczas wyborów. W czwartek premier Irakli Kobachidze oznajmił, że Gruzja sama zawiesza do 2028 r. rozmowy o członkostwie w UE.

Prozachodnia prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili dołączyła w czwartek do protestujących, oskarżając rząd o wypowiedzenie wojny własnemu narodowi. W piątkowym orędziu do Gruzinów wezwała policję, by nie używała siły przeciwko protestującym.

Według władz wielu uczestników demonstracji atakowało funkcjonariuszy policji.

W nocy z 29 na 30 listopada w Berdiańsku w obwodzie zaporoskim doszło do eksplozji, po której w kilku obszarach miasta wyłączono prąd i nastąpiły przerwy w dostępie do Internetu.