Obchody 37. rocznicy Porozumień Sierpniowych
Mija 37 lat od podpisania w sali BHP Stoczni Gdańskiej Porozumień Sierpniowych, które pozwoliły na powstanie NSZZ "Solidarność" - pierwszej w krajach komunistycznych, niezależnej od władz, legalnej organizacji związkowej. Podpisanie porozumień w Gdańsku 31 sierpnia 1980 r. między komisją rządową a Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym i powstanie Solidarności stało się jednocześnie początkiem przemian 1989 r.: obalenia komunizmu i końca systemu pojałtańskiego. Rocznica ta jednak znów dzieli zamiast łączyć.
"Solidarność" zorganizowała centralne uroczystości rocznicy Porozumień Sierpniowych w Lubinie, łącząc je z obchodami 35. rocznicy Zbrodni Lubińskiej. Gościem tych uroczystości był prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło oraz szef MON Antoni Macierewicz.
Pierwszy przywódca "S", sygnatariusz Porozumień Sierpniowych, już tradycyjnie rano złożył kwiaty przed pomnikiem Poległych Stoczniowców i bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej. W tym roku towarzyszyli mu politycy Platformy Obywatelskiej.
Komitet Obrony Demokracji, który początkowo chciał zorganizować centralne obchody Porozumień Sierpniowych na Placu Solidarności w Gdańsku, świętuje od rana pod salą BHP.
- Pierwsza Solidarność to był ruch obywatelski” – mówił Frasyniuk, dodając, że nazwa Niezależny Samorządny Związek Zawodowy była konieczna, bo taki był "wymóg polityczny”. - Inaczej nie mogliśmy się nazwać, bo byliśmy ludźmi, którzy strajkowali na terenie swoich zakładów pracy – powiedział.
"Marsz, marsz Dąbrowski". Uroczyste odśpiewanie hymnu Polski podczas 37. rocznicy Porozumień Sierpniowych.
Przyzwoitość jest jedną z wartości, które legły u podstaw „Solidarności” – mówił w czwartek do uczestników wiecu, który KOD zorganizował w Gdańsku, b. opozycjonista z czasów PRL Władysław Frasyniuk. Dodał, że „lojalność wobec konstytucji, to jest element przyzwoitości”.
- To nie Solidarność odeszła od ludzi. To wielu jej ludzi porzuciło ją, idąc w biznes lub politykę. To normalne - takie ich prawo, problem w tym, że wielu z nich sprzeniewierzyło się temu, o co walczyło - ocenił przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda
Uczestnicy czwartkowych obchodów 37. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych organizowanych przez NSZZ "Solidarność" przeszli po mszy w Bazylice św. Brygidy na Plac Solidarności, gdzie pod bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej złożyli kwiaty.
- Musimy porozumieć się, co należy robić, co należy odrzucić, bo polskie zwycięstwo jest niszczone" - apelował Wałęsa na wiecu. - Pomimo wieku stawiam się do waszej dyspozycji - dodał.
Tak wygląda obecnie plac Solidarności (Fot.:WP).
Trwa wiec na terenie byłej stoczni w Gdańsku, między Europejskim Centrum Solidarności a Salą BHP, który jest ostatnią częścią obchodów 37. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych zorganizowanych przez organizacje pozarządowe i stowarzyszenia, głównie przez KOD. To na nim jest obecnie Lech Wałęsa.
Marsz Komitetu Obrony Demokracji z 60-metrową biało-czerwoną flagą przeszedł już ulicami Gdańska do Stoczni. Liczący kilkaset osób przemarsz przebiegł spokojnie.
- Oni nie wierzą, że robotnik elektryk mógł to wszystko osiągnąć - w taki sposób Wałęsa tłumaczy ataki na swoją osobę.
- Duda ma ok 500 tys., a w KOD jest 2 mln - powiedział Wałęsa i po chwili zastanowienia uznał, że być może przesadza.
- Nie, pani, ja chcę tylko, idąc na ten Nowy Świat, żebym się wymigał od piekła - odpowiedział Wałęsa na pytanie o to, czy chce, żeby stawiano mu pomniki.
- Ja tych ludzi trzymałem z litości. Ostrzegano mnie przed Kaczyńskimi - zapewnia Wałęsa.
- On mnie nie tylko nie lubił, ale namawiał ludzi, żeby mnie zamordowali - powiedział Wałęsa o gen. Kiszczaku.
- Oni chcieli, żebyście wy wierzyli, że jestem agent - tłumaczy Wałęsa. Jak twierdzi, chodziło o to, żeby "został bez armii".