PolskaZbrodnie wojenne Armii Czerwonej na Ślązakach - pierwsze śledztwa

Zbrodnie wojenne Armii Czerwonej na Ślązakach - pierwsze śledztwa

Zbrodnie wojenne Armii Czerwonej na Ślązakach - pierwsze śledztwa
06.10.2005 05:55, aktualizacja: 06.10.2005 11:13

Rosjanie wkroczyli do Przyszowic – niewielkiej wsi w gminie Gierałtowice – od strony Gliwic. Pomylili kierunki i byli przekonani, że są już na terytorium Niemiec. Tymczasem była to ostatnia polska wieś przed granicą z Niemcami, przyłączona do Macierzy po plebiscycie 1921 roku. Tu mieszkało wielu powstańców śląskich, działaczy narodowościowych. Błąd topograficzny kosztował życie co najmniej 60 osób, w tym kilku więźniów obozu w Oświęcimiu, którzy uciekli z marszu śmierci. Spłonęło prawie 70 domów i zabudowań gospodarczych.

– Jesteśmy wolni! – krzyczał uradowany Wilhelm Kleczka (32 lata). Stał ze szwagrem, Franciszkiem Długoszem (26 lat) przed domem swojego kolegi. Zagwizdał na niego, a wtedy żołnierze radzieccy uznali ich za niemieckich szpiegów i rozstrzelali. Było południe 27 stycznia 1945 roku.

Czerwonoarmiści strzelali bez powodu i bez tłumaczeń. Najstarszy z zamordowanych – Teodor Klimek miał 78 lat. Był powstańcem śląskim i urzędnikiem górniczym w kopalni „Bielszowice”. Mieszkał w domu przy samej granicy z Niemcami. Wspomina go wnuk, poseł Jan Rzymełka.

– Mama z babcią uciekły w głąb wsi, a dziadek nie chciał opuścić mieszkania. Był już chory i niesprawny, został w łóżku. Tam jego ciało odnalazła rodzina. Rosjanie ukradli, co się dało, a dziadka postanowili spalić z domem. Gdy ustała strzelanina, Franciszek Brzóska wziął białą flagę i z Piotrem Pierzchałą poszli sprawdzić, co dzieje się w ich domach. – Jestem Polakiem, nic mi nie zrobią – tłumaczył matce, która próbowała go zatrzymać. W czasie drogi podjechał do nich samochód z Rosjanami. Świadek zdarzenia zauważył, że Brzóska próbuje coś wyjaśnić żołnierzom, ale ci wyjęli broń i go zastrzelili.

Do piwnicy, w której schroniła się rodzina Bednarczyków, weszło trzech czerwonoarmistów i zabrali ze sobą 23-letniego Konrada oraz jego dwóch szwagrów: Augustyna Loskota i Wiktora Wicika. Po chwili rozległy się strzały i pisk odjeżdżającego auta. Magdalena Bednarczyk zaciągnęła ciała zabitych do stodoły, ale po kilku godzinach w piwnicy pojawili się Rosjanie i pytają: „Gdzie są ci Germańcy”. Poszli we wskazane im miejsce i podpalili stodołę.

Annę Lomania (20 lat), żołnierz radziecki wyciągnął z piwnicy siłą. Na podwórku zaczęła krzyczeć: „Ratunku!” i zaczęła uciekać. Gdy wpadła do kuchni, rozległ się strzał. Świadkowie zeznali: „Ciało upadło na klapę do piwnicy, a krew kapała na beczkę z kapustą”.

Edward Gawroniak na wieść o wojnie przyjechał do Polski z Francji i wziął udział w kampanii wrześniowej. Dostał się do niewoli niemieckiej i jako jeniec pracował w kopalni „Gliwice”. Tuż przed nadejściem frontu zamieszkał w Przyszowicach u dziewczyny. Gdy przyszli Rosjanie, chciał im okazać dokumenty, ale oni uznali go za Niemca i zastrzelili.

81-letnia Eufemia Swoboda musiała patrzeć na egzekucję swojego wnuka Janka i czterech innych sąsiadów. Ofiary leżały na śniegu, dwaj żołnierze kolejno stawali na ich rozłożonych rękach, a trzeci strzelał w tętnicę szyjną.

Wśród zabitych przez czerwonoarmistów są także więźniowie Oświęcimia, którzy uciekli z marszu śmierci i schronili się u przyszowian. Krystyna Grodoń napisała w „Trzech dniach z dziejów Przyszowic”: „Kiedy Karol Elsner wrócił do domu sprawdzić, co się dzieje, zastał mieszkanie splądrowane, w złośliwy sposób zdewastowane, a w piwnicy trzy trupy w pasiakach. Piwnica była podpalana, jednak ogień nie rozprzestrzenił się.”

W śledztwie przesłuchano już kilkudziesięciu świadków tragicznych dni między 26 a 28 stycznia 1945 roku. Prokuratorowi Piotrowi Piątkowi pomagała dotrzeć do nich Jolanta Krawiec, nauczycielka języka polskiego z Przyszowic. Chodziła od domu do domu i przekonywała ludzi, że trzeba mówić, by inni poznali prawdę.

Dramat Przyszowic trwał jeszcze wiele miesięcy. W czerwcu 1945 roku w szczerym polu samolot radziecki zbombardował dwóch mieszkańców koszących trawę. Jeden zginął na miejscu. Świadkowie wiążą ten fakt z pułkownikiem radzieckiego lotnictwa, który stacjonował w domu jednego gospodarza. Musiał słyszeć wiele złego o Rosjanach. Trzy dni po jego wyjeździe nadleciał samolot i zrzucił trzy bomby. Ostatnia ofiara czerwonoarmistów – Jadwiga Biskup zginęła w lipcu 1945 roku, w środku nocy. Zastrzelili ją dwaj Rosjanie, kiedy podniosła krzyk, że kradną jej krowę...

Instytut Pamięci Narodowej powołano pięć lat temu, najpierw w Warszawie, by zarządzał dokumentami organów bezpieczeństwa państwa, które sporządzone zostały od 22 lipca 1944 roku do 31 grudnia 1989 roku, ale także, by edukował i prowadził śledztwa w sprawie zbrodni nazistowskich oraz komunistycznych. Katowicki Oddział IPN w Katowicach, jeden z 11 w kraju, należy do najmłodszych, ale dorobek ma niebagatelny. Prokuratorzy z katowickiej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu prowadzą już ponad 160 postępowań karnych. Najciekawsze z nich przedstawimy na łamach ∑. Wszczęto tu kilka śledztw w sprawie zbrodni wojennych popełnionych przez żołnierzy Armii Czerwonej wkraczających do śląskich miast w styczniu 1945 roku. Uznano te czyny za zbrodnie przeciwko ludzkości. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że zamordowano ponad tysiąc niewinnych cywilów – głównie starców, kobiet i dzieci.

Ofiary czerwonoarmistów

Gliwice W ciągu tygodnia wkraczająca do Gliwic Armia Czerwona wymordowała blisko 800 cywilów – z zemsty i w trakcie rabunku. Swoje ofiary uznali za Niemców i nie mieli dla nich litości. Pierwsi żołnierze radzieccy pojawili się w piwnicy, w której przebywała rodzina Marii B., 26 stycznia 1945 roku około godz. 23.00. Pozbierali kosztowności, głównie zegarki i poszli. Jakiś czas później przyszli inni czerwonoarmiści i zażądali tego samego – zegarków. Nikt już ich nie miał, ale żołnierze uznali, że to niechęć do oddania kosztowności i otworzyli ogień. Zginęła m.in. matka pani Marii. Ojciec poległ na froncie w armii niemieckiej.

Podobne zdarzenie miało miejsce w piekarni Paula Scheitza w Gliwicach Sobieszowicach. Żołnierze radzieccy polecili wypiec chleb. Kilka godzin później przyszła inna grupa Rosjan i zabrała cały wypiek. Tymczasem wrócili zleceniodawcy i uznali, że piekarz ich oszukał, że nie chce wydać chleba. Więc go zastrzelili.

Z rąk Rosjan zginął w maju 1945 roku wiceprezydent Gliwic – Tadeusz Gruszczyński z Sosnowca. Uczestniczył w uroczystościach z okazji kapitulacji Niemiec z udziałem rosyjskich oficerów, gdy został powiadomiony przez dozorcę domu, że kobieta zatrudniona w polskiej administracji wzywa przez okno pomocy. Do jej mieszkania dobijało się dwóch żołnierzy radzieckich. Gruszczyński po rosyjsku próbował ich powstrzymać. Gdy jeden z nich chwycił za broń, wystrzelił do niego pierwszy i zaczął uciekać. Wtedy drugi żołnierz trafił go serią z „pepeszy”. Przyczyny śmierci wiceprezydenta zatuszowano. Ujawniła je córka. Jej zdaniem kradzieży i napadów dopuszczali się najczęściej żołnierze ze szpitali wojskowych, których było kilkanaście w mieście. Ponoć żołnierze ci chodzili na szaber w pidżamach.

Miechowice W obecnej dzielnicy Bytomia – Miechowicach, żołnierze radzieccy wymordowali ponad 200 osób tylko dlatego, że byli Niemcami. Wywlekano ich z piwnic i rozstrzeliwano. W tym ferworze zemsty zamordowano także kilku przymusowych robotników – Polaków z Działoszyna skierowanych do pracy w kopalni „Miechowice”. W sposób okrutny potraktowany został ksiądz Jan Joannes Frenzel, który właśnie wypełniał posługę kapłańską, gdy do piwnicy weszli żołnierze radzieccy. Zerwali z niego stułę i poprowadzili do dowódcy. Ciało księdza – z ranami postrzałowymi i ukłuciami bagnetu – odnaleziono w stodole. Dziś jedna z ulic Bytomia nosi jego imię.

Racibórz Dziadek Henryka Swobody z Raciborza nie chciał opuścić domu przed nadciągającym frontem. Podczas I wojny był na Wschodzie, mówił, że z Rosjanami wódkę pił, więc i teraz jakoś się z nimi dogada. Nie chcieli go słuchać, został rozstrzelany.

Rosjanie wyciągnęli 11 mężczyzn zatrudnionych w Zakładach Elektrod Węglowych i zabili, bo pracując w fabryce pomagali Niemcom.

Po mszy upamiętniającej ofiary radzieckiego wyzwolenia, w 60. rocznicę tamtych wydarzeń, historyk IPN-u tłumaczył zebranym mieszkańcom Raciborza, dlaczego wszczęte zostało śledztwo i dlaczego trzeba mówić o tych drastycznych przeżyciach.

Gierałtowice Pijani Rosjanie wpadli nocą do domu i wymordowali 7-osobową rodzinę. Przeżył świadek schowany na poddaszu. – Podobno sprawcy tych mordów zostali osądzeni i rozstrzelani, tak wówczas zapewniał dowódca tych żołnierzy. Od kilku miesięcy czekam na potwierdzenie z Rosji tych informacji – mówi Andrzej Majcher, prokurator IPN w Katowicach.

Teresa Semik

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także