USA zabiły rozbitków po ataku na łódź przemytników. "Zgodnie z prawem"
Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt potwierdziła, że po wrześniowym ataku na łódź podejrzaną o przemyt narkotyków na Morzu Karaibskim siły USA zabiły dwóch rozbitków. Wskazała, że działania mieściły się w prawie wojny.
Najważniejsze informacje:
- Biały Dom potwierdził śmierć dwóch rozbitków po uderzeniu w łódź podejrzanych o przemyt narkotyków.
- Karoline Leavitt utrzymuje, że atak był zgodny z prawem wojny i dotyczył "grup narkoterrorystycznych".
- Zapowiedziano dochodzenie w Kongresie; prezydent Donald Trump mówi, że nie wydawał rozkazu "zabić ich wszystkich".
Potężny atak na Morzu Czarnym. Nagranie z uderzenia w tankowce Rosji
Biały Dom potwierdził, że do zdarzenia doszło 2 września na Morzu Karaibskim. Według relacji przywoływanych przez, po pierwszym uderzeniu rakietą w łódź podejrzaną o przemyt dwie osoby przeżyły i dryfowały, trzymając się wraku. Karoline Leavitt odniosła się do publikacji "Washington Post" i CNN, potwierdzając śmierć rozbitków. Podkreśliła, że celem były podmioty określane przez prezydenta jako "grupy narkoterrorystyczne".
Czy atak na rozbitków był legalny według prawa wojny?
Leavitt przekonywała, że decyzje mieściły się w ramach wyznaczonych przez prezydenta i prawo wojny. Sekretarz obrony Pete Hegseth 2 września upoważnił adm. Bradleya do przeprowadzenia "kinetycznych ataków" przeciw takim celom.
- Prezydent Trump i sekretarz Hegsett jasno dali do zrozumienia, że wyznaczone przez prezydenta "grupy narkoterrorystyczne" podlegają śmiercionośnym atakom zgodnie z prawem wojny. 2 września Sekretarz Hegseth upoważnił Admirała Bradleya do przeprowadzenia tych kinetycznych ataków. Admirał Bradley działał zgodnie ze swoimi uprawnieniami i prawem nakazującym przeprowadzenie ataku, aby zapewnić zniszczenie łodzi i wyeliminowanie zagrożenia dla Stanów Zjednoczonych Ameryki - dodała Leavitt.
W kontekście wypowiedzi prezydenta Donalda Trumpa, który stwierdził, że nie wydał rozkazu, by "zabić ich wszystkich", Leavitt zaznaczyła, że to adm. Bradley podjął działania w granicach nadanych uprawnień. Na pytanie, czy doszło do drugiego uderzenia już na rozbitków, odpowiedziała, że prawdą jest, iż sekretarz obrony nie wydawał bezpośredniego rozkazu w tej sprawie.
Sprawdź także: Trump rozważa atak na kartele w Wenezueli. Presja na Maduro
Co dalej z polityką wobec przemytników i reakcją Kongresu?
Sprawa wywołała kontrowersje i oskarżenia o złamanie prawa, w tym o zbrodnię wojenną. Senator Roger Wicker i kierownictwo senackiej komisji ds. sił zbrojnych zapowiedzieli dochodzenie. Część polityków Partii Republikańskiej potępiła działania wojska. Leavitt powiedziała, że nie ma wiedzy o zmianie zasad po tym incydencie; w dwóch późniejszych przypadkach rozbitków ratowano.
Rzeczniczka broniła też decyzji prezydenta o ułaskawieniu byłego prezydenta Hondurasu Juana Orlando Hernandeza, skazanego w 2024 r. na 45 lat więzienia w USA za udział w przemycie kokainy. Według Leavitt Trump kierował się opiniami mieszkańców Hondurasu o politycznej motywacji sprawy i błędach procesowych. - Należał do partii opozycyjnej. Sprzeciwiał się wartościom poprzedniej administracji, a oskarżenie wniesiono, ponieważ był prezydentem Hondurasu - powiedziała Leavitt. Jednocześnie nie ułaskawiono Tony'ego Hernandeza, byłego kongresmena i brata polityka, również skazanego w sprawie narkotykowej.
Leavitt odniosła się również do presji USA na władze Wenezueli i oskarżeń wobec Nicolása Maduro o kierowanie kartelem narkotykowym. Powtórzyła dotychczasową formułę, że "wszystkie opcje są na stole" w walce z przemytem z Wenezueli, unikając odpowiedzi, czy celem jest wymuszenie oddania władzy przez Maduro.