Ujawniamy. "Fortepian Paderewskiego" jeszcze bardziej do Paderewskiego nie należał
"Próbowałem sprzedać ten fortepian przez 5 lat, ale bez powodzenia. Nikt nie wierzył w tę historię, nikt nie był nim zainteresowany" - mówi Wirtualnej Polsce Alexander Ramel. To u niego przez ostatnie lata stał "fortepian Paderewskiego", kupiony i sprowadzony do Polski przez Jana Żaryna za 300 tys. zł.
04.10.2024 | aktual.: 04.10.2024 08:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
23 września Wirtualna Polska opublikowała tekst "Bóg, Ojczyzna, fortepian. Jak ludzie PiS dali się ograć sprytnemu Szwajcarowi". Opisaliśmy w nim, jak za 300 tys. złotych Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej (IDMN) kupił w Szwajcarii instrument należący rzekomo do Ignacego Jana Paderewskiego. Ustaliliśmy, że w rzeczywistości polski mistrz nawet obok tego konkretnego fortepianu marki Bösendorfer nie stał, o graniu na nim nie wspominając.
"Uczyniliśmy wszystko, aby kolekcja Paderewskiego trafiła do Polski"
Jan Żaryn, odpowiedzialny za sprowadzenie "fortepianu Paderewskiego" - mimo przytaczanych przez nas dowodów - twardo obstawał przy swoim. Były senator PiS oraz były dyrektor IDMN im. Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego - gdy wytknęliśmy mu zakup przeprowadzony bez zachowania podstawowych procedur - wydał oświadczenie.
Groził w nim dziennikarzowi WP prokuraturą, a następnie w wywiadzie udzielonym portalowi wPolityce.pl (pod materiałem nie podpisał się nazwiskiem żaden dziennikarz) przekonywał, że "nikt nie jest w stanie podważyć dowodów przedstawionych przez właściciela fortepianu".
Dodał też, że "intencją artykułu w Wirtualnej Polsce nie jest dociekanie prawdy. Chodziło raczej o przyłożenie konkretnym ludziom, czyli Iwonie Kozłowskiej z polskiej ambasady w Szwajcarii i mnie osobiście. Zarówno pani ambasador, jak i ja, uczyniliśmy wszystko, aby kolekcja Paderewskiego trafiła do Polski. Decyzję musiałem podjąć do grudnia 2022 r. Zdawałem sobie sprawę, że zaniechanie tych decyzji będzie pewną skazą na moim sumieniu".
Podobny argument Jan Żaryn podnosił również w rozmowie z Wirtualną Polską - podkreślał, że działał pod presją czasu. To dlatego, że właściciel instrumentu oraz innych pamiątek po wielkim Polaku, chciał je czym prędzej sprzedać. Odczytane to zostało jako presja: albo kupujecie wy, albo kupi ktoś inny.
Stroiciel prawdę ci powie. I fortepian pokaże
Kolejne fakty ustalone przez Wirtualną Polskę całkowicie przeczą słowom Jana Żaryna, że instrument natychmiast zniknąłby z rynku, gdyby nie kupił go IDMN.
Gdy przygotowywaliśmy pierwszy tekst, jedyną instytucją, która nie odpowiedziała na pytania dotyczące kupna instrumentu, było Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Dopiero 30 września, po kilku monitach i 17 dniach oczekiwania, dostaliśmy odpowiedzi w niepodpisanym mailu (to tradycja odziedziczona przez obecny rząd po poprzednikach z PiS).
Skierowaliśmy pytania do MSZ, ponieważ dużą rolę w transakcji odegrali urzędnicy ambasady RP w Bernie. Sam Jan Żaryn wskazywał, że informacje o pamiątkach po Paderewskim i fortepianie dostał od ambasadorki Iwony Kozłowskiej, a sprawdzenia instrumentu dokonywali osobiście urzędnicy ambasady lub ludzie działający na ich prośbę.
Odpowiedź MSZ dała nam kolejne tropy do sprawdzenia. Jak czytamy w przesłanym przez resortu mailu na fortepianie, który miał trafić do właściciela galerii sztuki Alfreda Gattlena, grała aż do swojej śmierci jego żona. Gattlen miał otrzymać instrument w roku 1954 od przedsiębiorcy Georges'a Filipinettiego w ramach rozliczeń za zorganizowanie aukcji pamiątek po Paderewskim.
Po śmierci Alfreda Gattlena fortepian przejął jego syn Jean-Claude Gattlen. To właśnie od niego instrument kupił instytut kierowany przez Jana Żaryna. Zanim do tego doszło, Jean-Claude przekazał instrument na przechowanie do magazynu stroiciela fortepianów w miejscowości Palezieux.
To niewielka wioska, więc znalezienie i dotarcie do stroiciela nie było szczególnym wyzwaniem. Gdyby Jan Żaryn albo ktoś z ambasady polskiej w Bernie podjął się tego, trafiłby do działającej od 1962 r. firmy Ramel Pianos. Tam mógłby porozmawiać z prowadzącym firmę Alexandrem Ramelem, a nawet dokładnie obejrzeć oferowany Polakom fortepian należący rzekomo do Paderewskiego.
Docierając do Ramela, przedstawiciele ambasady i MSZ uniknęliby też podawania informacji, że "instrument przechowywany był w nieodpowiednich magazynowych warunkach".
"Nikt nie wierzył w tę historię"
Instrument stał w Palezieux od 2019 r. Stroiciel bezlitośnie rozprawia się z wersją wydarzeń przedstawianą przez Jana Żaryna, według której należało się spieszyć z zakupem, nie zważając na brak opinii fachowców, bo "zainteresowani pamiątkami po Paderewskim mogliby je nam rozkupić".
"Rzeczywiście, ten fortepian był u mnie przez 5 lat, od roku 2019 do 2023. Zostałem poinformowany [przez Jeana Gattlena - red.], że należał on do Ignacego Paderewskiego. Pod fortepianem znajdowały się dwa grawery z jego nazwiskiem i rokiem sprzedaży na aukcji" - przekazał nam Alexandre Ramel i dodał: "Próbowałem sprzedać ten fortepian przez 5 lat, ale bez powodzenia. Nikt nie wierzył w tę historię [o tym, że fortepian należał do Paderewskiego - red.] i nikt nie przyszedł go zobaczyć".
Szwajcar mógłby też wytłumaczyć Polakom, że widniejąca na instrumencie plakietka "A. Burger", którą przeoczono przy zakupie, praktycznie wyklucza wersję, którą przedstawił Jean Gattlen.
"Jeśli chodzi o tabliczkę A. Burger, był to sklep muzyczny w Lozannie, który sprzedawał fortepiany, radia, gramofony, płyty winylowe i nuty. Sklep ten naklejał tę naklejkę na fortepiany (nowe lub używane), które sprzedawał. Często wewnątrz fortepianu dodawano numer sprzedaży. Choćby właśnie dziś nastroiłem fortepian z 1960 roku, który ma taką tabliczkę" - stwierdził Alexandre Ramel.
Na dowód przesłał zdjęcia instrumentu z takim samym napisem, jak ten na instrumencie kupionym przez Żaryna. "A. Burger" to salon muzyczny, który działał w Lozannie od lat 40. do 1969 r.
Ramel potwierdził także wcześniejsze ustalenia naszych ekspertów: komuś zależało, żeby utrudnić identyfikację fortepianu, "bo numer seryjny został usunięty wszędzie tam, gdzie powinienem był go znaleźć".
Ponieważ Alexandrowi Ramelowi przy braku zainteresowania nie udało się sprzedać fortepianu, poprosił Gattlena o jego zabranie. "Został sprzedany [IDMN - red.] później bez mojego udziału" - podkreślił Ramel.
Czytelnicy przychodzą z pomocą, wersja ambasadorki odchodzi
Przy pomocy czytelników - już po publikacji reportażu - rozwiązaliśmy również kolejną tajemnicę związaną z transakcją.
Wśród rzeczy kupionych przez Jana Żaryna w 2022 r. był m.in. list, a właściwie fragment listu (nie zachowała się pierwsza strona zawierająca datę wysłania) "adresowanego do I.J. Paderewskiego przez manufakturę pianin L. Bösendörfer w Wiedniu". Z kilku zachowanych zdań można wywnioskować, że autor przypomina Paderewskiemu o fortepianie, który ma gdzieś dotrzeć statkiem (Szwajcaria, jak wiadomo, nie leży nad morzem) i w związku z tym prosi o podjęcie decyzji w tej sprawie.
Według Iwony Kozłowskiej, byłej ambasadorki w Szwajcarii, ten fragment miał potwierdzać pochodzenie instrumentu.
Ponad wszelką wątpliwość wiedzieliśmy, że list został napisany po 1909 r. - to wtedy Ludwig Bosendörfer sprzedał firmę Carlowi Hutterstrasserowi. A to właśnie podpis Hutterstrassera figuruje pod korespondencją.
Nasz ekspert, znawca twórczości Paderewskiego prof. Marek Żebrowski, przypuszczał, że list powstał przed 1919 r., bo od tego czasu do Paderewskiego zwracano się per "Panie Prezydencie". Co prawda mistrz nigdy prezydentem nie był, ale w 1919 r. został premierem, a w początkach II RP, do 1921 r. szefa rządu określano oficjalnie jako "prezydenta ministrów".
Na fragmencie listu adresowanego do Paderewskiego znajduje się jednak jeszcze odręczny dopisek w języku niemieckim. Na podstawie zdjęć listu dołączonych do reportażu nasz czytelnik pan Paweł Zarychta odnalazł w niemieckojęzycznych archiwach podpisy identyczne z tym pod listem do Paderewskiego.
Nie ma wątpliwości, że podpis należy do Ludwiga Bösendorfera. To ustalenie bardzo ważne, bo - jak zauważył Paweł Zarychta - zawęża datę powstania listu do 1913 r. - z biografii Bösendorfera jasno wynika, że do tego czasu urzędował w swojej byłej firmie, doradzając swojemu następcy.
A zatem listu nijak nie można wiązać z "fortepianem Paderewskiego", bo ten ponad wszelką wątpliwość został wyprodukowany 14 lat później, czyli w roku 1927. Jan Żaryn początkowo ogłaszał, że pochodzi z okresu 1850-1860.
Żaryn dopiero teraz czeka na ekspertyzy
Przedstawiliśmy nasze nowe ustalenia Janowi Żarynowi. Podziękował, ale nie chciał wytłumaczyć, dlaczego docierają do nich dziennikarze, a nie dotarli do nich jego eksperci przed wydaniem 300 tys. zł z publicznych pieniędzy. Żaryn stwierdził, że czeka na szczegółowe analizy zamówione przez kierownictwo Instytutu Myśli Politycznej, spadkobiercy kierowanej przez niego instytucji.
Dyrekcja IMP zamierza w listopadzie złożyć zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: szymon.jadczak@grupawp.pl