Tym oddychają nasze dzieci. Sprawdziliśmy stan powietrza w jednym z warszawskich przedszkoli

Gdy pojawia się smog, mieszkańcy zanieczyszczonych miast powinni unikać długotrwałego przebywania na dworze, wietrzenia pomieszczeń, ograniczyć aktywność fizyczną na dworze. Zalecenia kierowane są szczególnie do kobiet w ciąży oraz rodzin z małymi dziećmi, osób starszych i chorych.

Sprawdziliśmy, jak wygląda indeks jakości powietrza w pobliżu jednego z warszawskich przedszkoli. Najbliższą stacją pomiarową dla tej placówki była stacja przy ul. Marszałkowskiej 68. Dane są przerażające: o godzinie 11 stężenie pyłu PM10 wynosiło 119 mikrogramów na metr sześcienny (µg/m3), przy normie 50 µg/m3. Zaś PM2,5 - 89,2 µg/m3, przy normie wynoszącej 25 µg/m3.

Jak wynika z raportu Greenpeace Polska i Fundacji #13, w ponad 62 proc. polskich przedszkoli dopuszczalny poziom pyłów stężonych PM10 i PM2,5 został przekroczony częściej niż przez 35 dni w ciągu roku. Najgorzej sytuacja przedstawia się w centralnej i środkowej części południowej Polski.

Z racji tego, że dzieci wdychają więcej powietrza w przeliczeniu na masę ciała niż dorośli to przyjmują do swojego organizmu więcej zanieczyszczeń. Co więcej, dzieci oddychają też częściej przez usta niż przez nos, przez co filtracja powietrza jest gorsza.

Jak smog wpływa na najmłodszych? Dolegliwości takie jak kaszel, zadyszkaczy trudności z oddychaniem można zauważyć nawet kilka godzin po spacerze w zanieczyszczonym powietrzu. Dzieci, które cierpią na astmę, mogą doświadczyć częstych ataków choroby.

Smog zwiększa również ryzyko przewlekłych dolegliwości układu oddechowego i układu krążenia w późniejszym rozwoju. To jednak nie wszystko - eksperci wskazują również na to, że mózgi dzieci mieszkających na zanieczyszczonych terenach rozwijają się wolniej.

Narażone są również kobiety w ciąży. Pył zawieszony w powietrzu, którym oddycha przyszła mama, wpływa na niską masę noworodka poniżej 2,5 kilograma. Wystarczy 5 mikrogramów szkodliwych drobnych pyłów na metr sześcienny powietrza ponad normę, by zwiększyć ryzyko urodzenia mniejszego dziecka aż o 15 proc.