Tusk odporny na "szantaż Hołowni". Koalicjanci zdziwieni nowymi żądaniami
Według ustaleń Wirtualnej Polski Donald Tusk krytycznie odbiera żądania Szymona Hołowni w sprawie zmiany na stanowisku marszałka Sejmu. Nasze źródła w KPRM podkreślają, że nominacja Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz na wicepremiera nie jest przesądzona, a na pewno nie jest powiązana ze zmianą w fotelu marszałka. – To jest niepoważny szantaż – mówi WP jeden ze współpracowników premiera.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, na początku przyszłego tygodnia najprawdopodobniej dojdzie do spotkania Donalda Tuska z Szymonem Hołownią m.in. w sprawie zmiany na stanowisku marszałka i oczekiwań dotyczących nominacji Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz na wicepremiera. Według naszych rozmówców szczegóły są jeszcze ustalane, ale żądaniami Hołowni byli zaskoczeni również pozostali liderzy koalicji. Z naszych informacji wynika, że Donald Tusk traktuje wypowiedź Szymona Hołowni na konferencji prasowej jako szantaż, bo zmiana na stanowisku marszałka Sejmu w umowie koalicyjnej nie jest obwarowana żadnymi dodatkowymi żądaniami.
– Nie spodziewam się, by premier spieszył się z nominacją dla Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. Jedność koalicji jest dla szefa najważniejsza, ale ważne jest też trzymanie się zasad współpracy. Wzajemne szantaże nie są metodą – mówi jeden z ministrów. We wtorek Włodzimierz Czarzasty w rozmowie z dziennikarzami zasugerował, że był zaskoczony dodatkowymi oczekiwaniami. Przekazał, że rozmawiał z Szymonem Hołownią wyłącznie o terminarzu zmian. Według planu Hołownia miałby złożyć rezygnację 13 listopada ze skutkiem od 19 listopada i to tego dnia miałoby dojść do wyboru nowego marszałka Sejmu.
- Wszelkie inne rzeczy, o których mówił pan marszałek Hołownia, są rzeczami, o których z nim nie rozmawiałem. Myślę, że wynikają z sytuacji wewnętrznej w Polsce 2050, do której to sytuacji nie mam ochoty się wtrącać – podkreślał Czarzasty. Również inni rozmówcy potwierdzają WP, że koalicyjne rozmowy dotyczyły kalendarium zmian, a nie żądań. Marszałek Sejmu na konferencji wyraźnie zastrzegł, że do zmiany dojdzie, "jeżeli bezpieczniki i równowaga w koalicji będą zapewnione".
Cenckiewicz bez certyfikatu NATO? Stanowcza odpowiedź z Kancelarii Prezydenta
Zaskoczenie koalicjantów
- Oczekiwania wyrażone na konferencji to nowy element. Zaczynamy się zastanawiać, jaki jest tego cel i w co gra Hołownia. W umowie koalicyjnej nie ma mowy o żadnych dodatkowych warunkach – mówi nieoficjalnie jeden z ministrów. – Premier będzie pilnował zmiany na stanowisku marszałka zgodnie z umową koalicyjną, o której tak często mówią politycy Polski 2050 – dodaje drugi rozmówca z rządu.
Rozmówcy Wirtualnej Polski w rządzie podkreślają też, że premier w dotychczasowych rozmowach z koalicjantami zapowiadał, że nie widzi przeszkód, by Polska 2050 miała swojego wicepremiera w rządzie, jednak nigdzie nie wskazywał na konkretne nazwisko. – To jest oczywiste, że szef rządu musi mieć ostateczne słowo w sprawie nominacji. Problemem nie jest to, by partia miała wiceszefa rządu. Przecież Hołownia był zapraszany wielokrotnie – mówi nam kolejne źródło.
- Premier i jego ludzie są zirytowani tym, że partia Hołowni rozmawia ciągle o tym jednym stołku dla konkretnej osoby. Przecież dla ludzi nie ma to żadnego znaczenia, kto będzie wicepremierem i czy będzie to Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Ma to znaczenie przede wszystkim dla zainteresowanej, a nie o tym koalicja powinna publicznie rozmawiać – dodaje kolejna osoba z rządu.
Hołownia gra na Pełczyńską-Nałęcz
Politycy Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i PSL w nieoficjalnych rozmowach wypowiedź Szymona Hołowni interpretują jako chęć wzmocnienia Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz w partyjnej rozgrywce. Jak mówią – nominacja na wicepremiera mogłaby jej dodać wiatru w żagle w wyborach na szefa partii.
– A jeśli Pełczyńska-Nałęcz je przegra i nowy lider partii też będzie chciał wejść do rządu? Przecież to byłoby niepoważne – komentuje polityk Lewicy. – Myślę, że nominacja na wicepremiera powinna zaczekać do wyborów w Polsce 2050, kiedy sytuacja się tam wykrystalizuje – dodaje rozmówca WP.
Politycy Koalicji Obywatelskiej spodziewają się, że testem na jedność koalicji powinna być zmiana na stanowisku marszałka bez żadnych dodatkowych żądań, a dopiero później nominacja na wicepremiera dla przedstawiciela Polski 2050. Oficjalnie członkowie rządu odsyłają do treści umowy koalicyjnej i podkreślają, że decyzja w sprawie nominacji na wicepremiera należy do Donalda Tuska.
Politycy Polski 2050 przekonują z kolei, że nominacja na wicepremiera to kwestia równowagi w koalicji. Szymon Hołownia pytany przez WP o to, dlaczego nie zapisał swoich warunków w umowie koalicyjnej, twierdził, że dokument był negocjowany pod presją czasu. Agnieszka Buczyńska z Polski 2050 w Polsat News zadeklarowała też, że wbrew ustaleniom nie poprze kandydatury Włodzimierza Czarzastego na marszałka Sejmu. Szef klubu Polski 2050 Paweł Śliz zadeklarował w TVN24, że będzie namawiał posłów do dotrzymania umowy.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski