Trwa ładowanie...

Tajemnice prokuratorskiego śledztwa w sprawie dilera gwiazd

Piotr Krysiak, autor książki "Diler gwiazd", opisał proceder zamawiania kokainy przez znane osoby u Cezarego P. Krysiak nie wyklucza, że w posiadaniu śledczych są kolejne listy z nazwiskami znanych ludzi ze świata polityki, mediów, biznesu czy filmu. Jak ujawnia, z akt sprawy dilera gwiazd zniknął jednak ważny dokument.

Tajemnice prokuratorskiego śledztwa w sprawie dilera gwiazdŹródło: East News, fot: Piotr Kamionka
d3bee5q
d3bee5q

- Czy istnieje słynny notes dilera gwiazd, w którym przewijają się nazwiska celebrytów, polityków, prawników?

- Nigdy żadnego notesu nie było. W prokuratorskich aktach jest jedynie odręcznie napisana kartka z informacją na temat długów poszczególnych klientów. Należała ona do Piotra S., pseudonim "Saxo", który również zajmował się dostarczaniem narkotyków znanym osobom. Na tej kartce znalazło się m.in. nazwisko Filipa Wiśniewskiego, menadżera sportowego i ówczesnego polityka PiS. A także jeszcze nazwiska 4-5 osób. Notesu Cezarego P. nie ma. Ja też chciałem o nim napisać, ale informacja o nim okazała się być wymysłem mediów.

- Tobie udało się jednak dotrzeć do nazwisk, które przewijają się w aktach. Dziennikarze mieli do tej pory dostęp do tej jawnej części akt, ale była też niejawna. Co zawierała?

- Są tam dwa tomy akt, w których znajdują się stenogramy z podsłuchów dilerów z klientami. To kawał ciężkiej pracy operacyjnej Centralnego Biura Śledczego. To właśnie w trakcie podsłuchów znane nazwiska zaczęły pojawiać się jak grzyby po deszczu

- Z podsłuchów dowiadujemy się, że kokainę mieli zamawiać m.in. syn byłego premiera czy były senator Platformy. Nie ma tzw. grubych ryb i mocnych nazwisk. Czy uważasz, że służby mogą dysponować jeszcze dodatkowym, mocnym materiałem, który nie ujrzał światła dziennego?

W samych materiałach policyjnych jest jeszcze dużo numerów telefonów, które były kupowane na prepaid. I policjanci do dziś nie wiedzą, kto z nich korzystał. Tak więc na pewno inne osoby występują w sprawie. Ale tego kim są, dzisiaj już się nie dowiemy. Co ciekawe, część podsłuchów jednego z dilerów zniknęła z akt. Nie ma jego klientów ani stenogramu. Chodzi o Piotra S. ps. "Saxo". To właśnie z tym dilerem został złapany opisywany przeze mnie w książce ówczesny działacz PiS Filip Wiśniewski.

- Zatrzymanie Piotra S. i Filipa Wiśniewskiego doprowadziło do namierzenia i aresztowania Cezarego P., dilera gwiazd. Ale głównym celem Centralnego Biura Śledczego było schwytanie hurtownika, który dostarczał towar warszawskim dilerom. A to się nie udało.

- To właśnie dlatego podsłuchiwano Cezarego P. przez 9 miesięcy. Rzadko się spotyka, że tak długo "słucha się" handlarza. CBŚ, żeby namierzyć głównego dostawcę, prowadziło kilka operacyjnych gier z Cezarym P. Najpierw podstawili funkcjonariuszkę, która udawała klientkę i której towar dostarczał diler gwiazd. Kupiła łącznie 50 gramów kokainy. Ale też robili prowokację, żeby dotrzeć do hurtownika. Zarząd CBŚ nie zajmuje się łapaniem warszawskich dilerów, więc musiała to być od samego początku grubsza sprawa. Co warto podkreślić, Cezary P. handlował dwoma rodzajami kokainy. Ta gorszej jakości kosztowała 300 zł albo 150 zł za pół grama. Ale miał też extra towar za 500 zł. Po zbadaniu jej policjanci byli w szoku. To była kokaina w wielu przypadkach o czystości powyżej 85 procent. Policjanci chcieli więc dotrzeć do dostawcy jakościowo bardzo dobrego narkotyku, rzadko spotykanego w Polsce.

d3bee5q

- Nie udało się to służbom. Dlaczego?

- Dostawca Cezarego P. po każdym kontakcie wyrzucał swój telefon, a także kartę. Prokuraturze nie udało się docisnąć Cezarego P., który nie wsypał swojego hurtownika. Woli siedzieć niż kogoś obciążyć. Spójrzmy na sytuację z kaucją, która pozwoliłaby opuścić areszt Cezaremu P. Sąd ostatnio ustalił jej wysokość na 300 tysięcy złotych. Ten facet na pewno ma takie pieniądze, bo to mi jego koledzy powiedzieli – tylko nie wie, jaka będzie wysokość kary, bo jeśli sąd zasądzi mu grzywnę np. 400 tysięcy, to on tych pieniędzy nigdy nie zobaczy. Woli więc siedzieć i starać się razem z adwokatem o to, by sąd obniżył kaucję do 100 tys. zł. O taką kwotę wnioskują.

- W Twojej książce uderzające jest to, że prawie wszyscy klienci dilera gwiazd (no może poza jego żoną Iwoną P.) nie używają w rozmowach z nim nazwy narkotyków. Używają kodów, mówią na towar: kotlety, flaki czy alkohol. Byli przeszkoleni przez Cezarego P.?

- Bez dwóch zdań. Choć patrząc na osobę Cezarego P., to otrzymujemy portret pełen sprzeczności. Facet ma wykształcenia zawodowe, jeździ jak szpaner wypasionym mercedesem ML w centrum Warszawy. Podjeżdża z towarem pod Sejm, pod znane kluby, parkuje na ruchliwych ulicach. Ktoś co chwila wsiada do jego samochodu, by po chwili wysiąść. Z drugiej strony, jak tylko ktoś przez telefon próbował dosłownie zamówić kokainę, to Cezary P. bardzo się denerwował. Przerywał rozmowę, uciszał, wpadał w szał. Mówił: pogadamy jak przyjadę. Musiał instruować swoich klientów jak zamawiać towar, żeby później nikt do nich ani do niego nie mógł się przyczepić.

- Ale często dochodziło do absurdalnych sytuacji, z których ciężko znanym osobom było się wybronić…

- Tak było z synem bardzo znanej piosenkarki, królowej polskiej estrady. Na przesłuchaniu twierdził, że Cezary P. nie sprzedawał mu narkotyków, tylko przyjeżdżał i kupował mu alkohol. Problem w tym, że jak wytknął mu prokurator, do sklepu z alkoholem miał 150 metrów, więc równie dobrze mógł iść do niego w kapciach. Podobnie ze znaną aktorką, byłą prezenterką "Tańca z Gwiazdami". Ona z kolei twierdziła, że u Cezarego P. w barze zamawiała przez dwa lata kotlety. Tyle, że bar został otwarty…dwa tygodnie przed jej przesłuchaniem. To gdzie on jej smażył te kotlety, w mercedesie? Jak się słucha tych podsłuchów, to widać, jak konspiracja wygląda śmiesznie. Jedna z pań, która była członkiem zarządu w wielu spółkach Skarbu Państwa, mówi do Cezarego P.: słuchaj, a mógłbyś mi wsadzić tego szampana w opakowanie po Apapie…

- Ile Cezary P. zarobił na swoim procederze? W książce jest mowa o kwocie ponad miliona złotych.

- Ale mówimy tylko o tych policzonych dostawach i o najtańszym towarze. To musiały być znacznie większe pieniądze. O wiele większe. Pamiętajmy, że ten facet handlował przez osiem lat, a policja podsłuchiwała go 9 miesięcy. On za grama płacił w hurcie 50 albo 55 euro. A sprzedawał za 300 zł albo za 500 zł. Miał minimum 100 złotych na jednej sztuce. Stać go było na to, żeby dawać towar na "krechę". Były działacz PiS Filip Wiśniewski miał w pewnym momencie 100 tysięcy złotych długu.

d3bee5q

- Obserwując dzisiaj świat polityków, muzyków, aktorów czy tzw. celebrytów, nie masz wrażenia, że zażywanie kokainy nadal jest modne? Mimo że o sprawie Cezarego P. było głośno, a w mediach ujawniono wiele znanych nazwisk

- Oczywiście. Kto nie miał wtedy "koksu", był popierdółką. Dla ludzi z kasą czy z pierwszych stron gazet to nieodłączny element zabawy. Nic się nie zmieniło i pewnie długo jeszcze nie zmieni.

Zobacz także: Kontrowersyjne wypowiedzi polityków PiS po wyborach. Tadeusz Cymański komentuje

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

d3bee5q
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3bee5q
Więcej tematów