Zabójstwo nosiło cechy mordu rytualnego
Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa podczas śledztwa popełniali zupełnie niewytłumaczalne błędy. Ginęły dowody rzeczowe, źle zapisywano nazwiska, mylono adresy. Wszystko to sprawiało wrażenie rozmyślnego zacierania śladów, tak aby sprawcy nie zostali wykryci. Na uwagę zasługuje też to, że Ekerling po przesłuchaniu został zwolniony, a niebawem dostał nawet zgodę na emigrację do Izraela. Ludzie Piaseckiego jednak go pilnowali i dzięki temu został w ostatniej chwili zawrócony z przejścia granicznego. Gdy po kolejnych kilku miesiącach (!) ostatecznie go aresztowano, to w więzieniu miał powiedzieć, że "nie boi się tych, którzy go tutaj trzymają, lecz tych, którzy wynajęli od niego samochód". Nigdy jednak nie stanął przed sądem, bo kiedy w 1959 r. wniesiono przeciwko niemu akt oskarżenia, to został on wycofany na polecenie władz. Podobno decyzję podjął osobiście Władysław Gomułka, który uważał, że proces bardzo zaszkodzi wizerunkowi PRL. Jedyny znany uczestnik porwania nigdy nie stanął przed sądem.
Ciało Bohdana Piaseckiego odnaleziono 8 grudnia 1958 r. w piwnicy domu przy ul. Świerczewskiego 88a (obecnie al. Solidarności). Znajdowało się ono w jednym z sanitariatów, do którego drzwi zabito gwoździami. Zwłoki chłopca leżały na wznak z podkurczonymi nogami. Z jego piersi sterczał sztylet o drewnianej klindze, a sekcja zwłok wykazała, że ofiara wcześniej została ogłuszona ciosem w głowę, który spowodował pęknięcie podstawy czaszki i kości skroniowej. Nieprzytomnego Bohdana przeniesiono następnie do piwnicy, gdzie dobito go ciosem sztyletem. Piasecki rozpoznał syna, a identyfikację potwierdził jeszcze dentysta chłopca. Okazało się również, że Bohdana zamordowano wkrótce po porwaniu, a cała historia z okupem i wędrówkami po mieście miała wyłącznie na celu dodatkowe znęcanie się nad szefem PAX-u. Mordercom nie chodziło o pieniądze - chcieli przysporzyć ojcu ofiary jak najwięcej cierpień.
Od samego początku poszlaki wskazywały na powiązania zbrodniarzy ze środowiskami żydowskimi. Potwierdzał to nawet charakter zabójstwa, które nosiło cechy mordu rytualnego. Zabicie najstarszego syna, pozostawienie sztyletu w ciele, wypisanie na ścianach ubikacji jakichś tajemniczych znaków... "Co do tego nie ma wątpliwości - twierdzi historyk Jan Żaryn. - Ludzie ci nie bez powodu czekali aż do 1957 r. Wcześniej uważali, że Piasecki jest poza ich zasięgiem, że ma tak silne poparcie w Moskwie. Po 1956 r. uznali, że powiązania te osłabły. Był to również okres, gdy się wydawało, że Piasecki utraci kontrolę nad PAX. Mordercy postanowili go dobić".
Prawdopodobnie powodem zbrodni była zemsta za przedwojenną i okupacyjną przeszłość prezesa PAX. Uważano, że jest on odpowiedzialny za morderstwa na Żydach w czasach działalności partyzanckiej, pamiętano również o dziecku zastrzelonym podczas pierwszomajowego pochodu w 1937 r. Nigdy jednak nie udało się ustalić, czy Bohdana samowolnie zamordowali esbecy żydowskiego pochodzenia, czy też decyzja zapadła na wyższym szczeblu. Istnieją uzasadnione podejrzenia, że bezpośredni sprawcy zbrodni zaraz po jej dokonaniu wyjechali do Izraela. Kilka lat później we wpływowym dzienniku izraelskim "Maariv" pojawił się artykuł, w którym śmierć Bohdana określono mianem "zabójstwa politycznego", co według miejscowego prawa uniemożliwiło ekstradycję podejrzanych. Piasecki przez długie lata starał się wykryć zleceniodawców morderstwa i nigdy nie darował sobie tego, że nie potrafił ocalić pierworodnego syna.