niebo

Kolejny tajemniczy obiekt na niebie pojawił się w północnych Chinach. Tym razem mieszkańcy miasta Qiqihar w prowincji Heilongjiang zaobserwowali nad głowami kilkanaście świateł, które wolno się poruszały. Nagrania z tego zdarzenia udostępniła agencja Reutera. Widać na nich żółte światła, których przybywa z każdą sekundą. Jak przekazał jeden z mieszkańców Qiqihar, obiekt po kilkudziesięciu sekundach zaczął zanikać na niebie i już więcej się nie pojawił. - Światła pojawiły się jedno po drugim, a potem równie szybko zniknęły - przekazał naoczny świadek Jing na łamach Reutera. Co więcej, biuro meteorologiczne w Qiqihar nie przedstawiło jeszcze wyjaśnienia tajemniczych świateł, a rzecznik Biura Obrony Powietrznej miasta potwierdził, że nie otrzymał żadnych zawiadomień o szkoleniach lub ćwiczeniach, które mogłyby wyjaśnić to zjawisko. Internauci są poruszeni nagraniami, które trafiły do sieci. Wielu ludzi tworzy własne teorie w oczekiwaniu na oficjalne stanowisko władz.

Na brytyjskim niebie, na wysokości hrabstwa Kent zarejestrowano niezwykłe zjawisko. Zaobserwowanym obiektem ma być wyjątkowo rzadka i zachwycająca swoim charakterystycznym wyglądem zielona kometa, czyli C/2022 E3 (ZTF). Nagranie zostało wykonane w mieście Sheerness, w niedzielny wieczór 30 stycznia. Już wkrótce, bo 1 lutego, ciało niebieskie ma osiągnąć pozycję znajdującą się najbliżej Ziemi - odległość od naszej planety ma wówczas wynieść 42 miliony kilometrów. Zielona kometa jest wyjątkowym zjawiskiem, które prędko nie pojawi się ponownie w zasięgu ludzkiego wzroku. Ostatni raz można było zaobserwować ją z naszej planety około 50 tysięcy lat temu. C/2022 E3 została odkryta 2 marca 2022 roku za pomocą teleskopu kalifornijskiego Obserwatorium Palomar. Jej wyjątkowość polega także na niezwykłej barwie. Łatwo ją rozpoznać po zielonym świetle. A już lada dzień, wyłącznie w odpowiednich warunkach, będzie można podziwiać ją na niebie.

Mieszkańcy prowincji Jiangzhou w Chinach byli ostatnio świadkami tajemniczego zjawiska na niebie. Wieczorem 27 listopada tuż nad ich głowami pojawiły się niezidentyfikowane światła, które swoim wyglądem przypominały ognistą łunę z meteorytu. Było to jednak zupełnie coś innego, ponieważ na pierwszy rzut oka, obiekty te wyglądały jakby w bezruchu zawisły na nocnym niebie. Autorem nagrania udostępnionego przez agencję Reutera jest chiński student Deng. Mężczyzna przekazał dziennikarzom, że podczas zwykłego spaceru do sklepu, nagle zobaczył "coś dziwnego" na niebie. - Wyszedłem na dwór i po chwili zdałem sobie sprawę, że coś dziwnego jest na niebie. Dziesiątki świateł pojawiały się nagle, potem gasły i powracały. Nie wiem, co to było. Myślałem, że to obcy - opowiedział agencji Reutera. Co ciekawe, eksperci z Obserwatorium Meteorologicznego w Suzhou przekazali, że "nie odnotowali żadnych nadzwyczajnych zjawisk" tamtej nocy, nie wyjaśniając przy tym, czym mogły być te plamy światła. Według chińskich internautów, mogą to być specjalne maszyny, które są wykorzystywane przez służby do inwigilowania obywateli. Nie można wykluczyć tej teorii, ponieważ na przestrzeni ostatnich tygodni w Chinach nasiliły się antyrządowe protesty wobec polityki "Zero COVID". Chiny do inwigilacji wykorzystują najnowsze rozwiązania technologiczne. Natomiast manifestacje są brutalnie tłumione.

W połowie sierpnia Ministerstwo Obrony Ukrainy opublikowało w mediach społecznościowych nagranie z użycia przez Rosjan groźnej broni fosforowej. Całość z daleka wyglądała niczym spektakularne fajerwerki lub rozgwieżdżone niebo. Rosja użyła jednak zakazanej i wyjątkowo groźnej broni zapalającej. W sieci pojawiło się nagranie z kolejnego ataku z użyciem broni fosforowej lub termitu. Jak twierdzi użytkownik Osinttechnical na Twitterze, który specjalizuje się w relacjonowaniu wydarzeń na froncie, do ataku Rosjan doszło w pierwszej połowie sierpnia w mieście Marjinka w obwodzie donieckim. Ekspert twierdzi, że użyto amunicji termitowej w pociskach Grad 9M22S. Obecnie termit to jeden z najgroźniejszych zapalających środków bojowych – broń, która podlega zakazom. Biały fosfor, termit i podobne rodzaje broni zapalającej podchodzą bowiem pod konwencję o zakazie lub ograniczeniu użycia pewnych broni konwencjonalnych z 1983 r., która zezwala na jego użycie wyłącznie w charakterze środka sygnalizacyjnego. Nagranie cały czas niesie się po sieci, wzbudzając duże emocje wśród internautów.

Już jutro Wenus i Jowisz niemal “zderzą się” ze sobą na niebie. Według NASA planety zbliżą się na nocnym niebie tak blisko, że będą wydawały się łączyć w jedną gigantyczną, świecącą masę widoczną gołym okiem. W najbliższym zbliżeniu planety będą oddalone od siebie o 0,2 stopnia, czyli nieco mniej niż odległość kątowa księżyca w pełni. W rzeczywistości będzie je jednak dzieliła odległość 690 milionów km – ponad czterokrotność odległości między Ziemią a Słońcem. To wyjątkowe zjawisko będzie najlepiej widoczne na godzinę przed świtem, patrząc w kierunku wschodnim. To pozorne ”połączenie” Wenus i Jowisza jest drugą koniunkcją, którą widzieliśmy w tym miesiącu, po tym, jak Mars i Saturn ustawiły się w szeregu na początku kwietnia.

Do sieci trafiło niezwykłe nagranie z lotniska Gatwick w pobliżu Londynu. 14 kwietnia świadek, który stał na pobliskim parkingu uchwycił samolot Boeing 777 linii British Airways przelatujący przez gęstą mgłę. Na początku niewidoczny zza mglistej chmury samolot, nagle wyłania się i lecąc po bezchmurnym niebie “rozcina” warstwę mgły unoszącej się tuż nad parkingiem. Nagranie od razu stało się hitem w sieci.

Tajemniczy błysk sunął po niebie. Ten nietypowy widok uchwycił w Meksyku Ignacio Martinez de Jesus, mieszkaniec Cabo San Lucas w stanie Kalifornia Dolna Południowa. Mężczyzna nagrał tajemniczą smugę światła, która płynnie poruszała się po niebie w sobotę 5 lutego. Nagranie szybko stało się hitem w mediach społecznościowych. Ludzie natychmiast spekulowali na temat tajemniczego świecącego obiektu. Część osób wskazywała na meteoryt lub kosmiczny odłamek, który nie uległ jeszcze spaleniu. Pojawiły się także bardziej irracjonalne teorie. Sam autor mówi o meteorycie. Spekulacje nie zostały jednak ucięte, bo do tej pory nikt oficjalnie nie odniósł się do zjawiska zaobserwowanego na niebie.