Spór o wybory. Tusk pogroził koalicjantom? Nie wiedzą, o co mu chodzi
Jeden wpis premiera wystarczył, by w koalicji znów był ferment. - Donald coś wrzuca do sieci, nikt nie wie, o co chodzi, a jak ktoś zapyta, to jest zdziwiony, że wszyscy są zdziwieni - kpi jeden z posłów koalicji. Politycy PSL, Polski 2050 i Lewicy mają już dość komunikacyjnego chaosu.
"Przed liderami Koalicji 15 października poważna próba. Wiem, trudno znaleźć legalne i skuteczne sposoby działania w tym ustrojowym bałaganie, jaki odziedziczyliśmy po PiS. Jeśli nie wiecie, jak się zachować, to na wszelki wypadek zachowajcie się przyzwoicie. I nie dajcie się podzielić" - napisał w środę 25 czerwca premier na X.
I znów wywołał emocjonującą dyskusję.
Wpis zirytował część koalicjantów, innych zdziwił, jeszcze innych wprawił w zakłopotanie. Przez swoją niejasność, a jednocześnie pouczający ton, pozostawił szerokie pole do interpretacji. I nikt tak naprawdę nie wiedział (i do dziś nie wie), o co chodziło premierowi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koalicja PiS-u z PSL? "Trudno mi sobie wyobrazić"
Tusk został zapytany o swój wpis w piątek 27 czerwca na konferencji prasowej. Dziennikarze - w imieniu opinii publicznej, ale też koalicjantów - oczekiwali wyjaśnień. Po prostu: jasnego wskazania, o co chodzi. Ale nie uzyskali odpowiedzi.
Premier pytany o swój niejasny wpis skierowany do koalicjantów, który - jak usłyszeliśmy nieoficjalnie - skonfundował nawet liderów obozu władzy, zwrócił uwagę dziennikarzom, że "niepoważne jest, żebyśmy w tym gronie zajmowali się interpretacją wpisów na Twitterze".
Interpretacje jednak są i to różne. "Przecież to właśnie pan tym wpisem dzieli - insynuując, że któryś z liderów zachowuje się ‘nieprzyzwoicie’, nie wskazując ani który, ani co pan przez to rozumie" - irytowała się na portalu X szefowa klubu Lewicy Anna Maria Żukowska.
Poprosiła o wyjaśnienia rzecznika rządu Adama Szłapkę, ten jednak nie zareagował.
Zadzwoniliśmy więc do ministra z prośbą o to samo. Minister Szłapka, pytany o wpis premiera, nie chciał się do niego odnosić. Stwierdził w rozmowie z WP, że tylko premier powinien to robić i to zrobił - na konferencji prasowej, "nawiązując do Antoniego Słonimskiego".
Szkopuł w tym, że wciąż nikt nie wie, o co chodziło premierowi. Być może z rzecznikiem rządu włącznie.
Przestroga albo sygnał
Koalicjanci zastanawiali się, czy wpis premiera to apel do liderów obozu władzy z innych partii - Szymona Hołowni, Władysława Kosiniaka-Kamysza i Włodzimierza Czarzastego - o to, by nie podważali linii narracyjnej, zgodnie z którą wybory nie były uczciwe, bo doszło do fałszerstw w komisjach i być może (o co apeluje Roman Giertych) należy zliczyć raz jeszcze wszystkie oddane głosy.
Ale są też inne interpretacje wpisu Tuska.
Mówi nieoficjalnie polityk Polski 2050: - Albo to przestroga w kierunku marszałka Sejmu, by nie ważył się zwoływać Zgromadzenia Narodowego celem zaprzysiężenia Karola Nawrockiego, albo sygnał do szefa MON, by nie spotykał się z Nawrockim. Tak to czytam.
Nasz rozmówca przywołuje fragment tekstu Onetu, w którym dziennikarze twierdzą, że "politycy Koalicji Obywatelskiej wywierają presję na marszałka Szymonę Hołownię, by ten opóźnił lub wręcz zablokował złożenie przysięgi prezydenckiej przez Karola Nawrockiego". - Jeśli tak jest, to byłby to skandal. Ja tego nie wiem, do mnie takie informacje nie dotarły - mówi nasz rozmówca.
Inny polityk "z pamięci" cytuje wpisy krytyczne wobec ministra obrony Kosiniaka-Kamysza, że ten zdecydował się spotkać z prezydentem elektem, mimo że jego wybór - zdaniem części radykalnych zwolenników KO - może być podważany.
Ferment wywołuje również wypowiedź szefa gabinetu Andrzeja Dudy Marcina Mastalerka o tym, że Kosiniak-Kamysz miał w tym swój cel.
- Myśli pan, że to spotkanie między Karolem Nawrockim a Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem było przypadkowe? Nie. To był jasny sygnał ze strony Władysława Kosiniaka-Kamysza, że on uznaje wynik wyborów, że nie da się szantażować premierowi Donaldowi Tuskowi na Twitterze, że "tylko przyzwoici wiedzą, co mają robić" - stwierdził w RMF FM Mastalerek.
Marszałek podjął decyzję, koalicjanci gotowi na nowego prezydenta
Podobnie odczytali ten sygnał niektórzy eksperci. - Być może to jest przekaz do koalicjantów, by nie uznawali wyników wyborów, albo żeby marszałek Szymon Hołownia nie zwoływał Zgromadzenia Narodowego. Jeśli tak jest, to może to świadczyć o tym, iż Donald Tusk nie śledzi badań nastrojów społecznych, tylko ugrzązł w twitterowej bańce i gra wyłącznie na polaryzację i podgrzewanie nastrojów - powiedział Wirtualnej Polsce prof. Łukasz Młyńczyk z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.
Do sprawy odniósł się w końcu sam premier. - Nie widzę żadnego problemu w tym spotkaniu. Wicepremier Kosiniak-Kamysz jest ministrem obrony narodowej, zakłada, że przyszłym prezydentem będzie prezydent elekt. A jak wiadomo, jego resort jest w szczególnej sytuacji - powiedział na konferencji prasowej.
Mimo to prof. Łukasz Młyńczyk w rozmowie z WP mówi, iż wiele wskazuje na to, że "Donald Tusk traci polityczną intuicję". - Jeśli posłuchał Romana Giertycha i postanowił działać zgodnie z zasadą: "rozhuśtajmy emocje, zobaczymy, co z tego wyjdzie", to jest to bardzo ryzykowna dla Koalicji Obywatelskiej droga i bardzo chaotyczny plan - mówi nam ekspert.
Zdają sobie z tego sprawę inni koalicjanci. Wedle naszych informacji wykluczony jest scenariusz, że marszałek Szymon Hołownia nie zwoła na 6 sierpnia Zgromadzenia Narodowego. Decyzja jest podjęta: Karol Nawrocki zostanie tego dnia zaprzysiężony, a Sejm i Senat zbiorą się w przewidzianym prawem trybie.
Koalicjanci z Lewicy, Polski 2050 i PSL zaakceptowali również wynik wyborów. Chcą wyjaśnień, w których komisjach doszło do nieprawidłowości, ale nie podważają wyboru obywateli. Sprzeciwiają się też nawoływaniom Romana Giertycha (a wcześniej Donalda Tuska) do ponownego przeliczenia wszystkich, ponad 20 milionów głosów.
O krytycznych reakcjach w koalicji (również w KO) na aktywność mecenasa premiera pisaliśmy kilkukrotnie w Wirtualnej Polsce.
Ostatecznie sam premier zmienił wcześniej wyrażane stanowisko. - Jeśli pyta mnie pan o moją ocenę, nie decyzję, bo to nie rząd podejmuje decyzję, a moją ocenę, to wydaje się, że mało prawdopodobne jest, aby skala nieprawidłowości wypaczyła w sposób zasadniczy wynik wyborów prezydenckich - stwierdził na piątkowej konferencji prasowej.
Dodał też, że jeśli marszałek Hołownia zwoła Zgromadzenie Narodowe w celu zaprzysiężenia prezydenta, to "nie chciałby, żeby zakończyło się to awanturą czy bojkotem".
Jak przyznają nieoficjalnie w koalicji, "zwrot" w przekazie Donalda Tuska również wywołuje uśmiech na twarzach jego partnerów z innych formacji. Wszyscy życzą sobie jednego: uspokojenia emocji.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski