Dramat żony Kubackiego. Sąsiedzi skoczka zabrali głos
- Ludzie bardzo się przejęli. Wszyscy się modlą za jego rodzinę - mówiła dziennikarzom pani Grażyna, która prowadzi sklep obok miejscowości gdzie mieszka rodzina skoczka Dawid Kubackiego. Polski skoczek wycofał się z rywalizacji w Pucharze Świata po tym, jak do szpitala trafiła jego żona.
Mieszkańcy Gronkowa i sąsiednich miejscowości wspierają rodzinę Kubackich. Gdy Dawid Kubacki zrezygnował z udziału w zawodach, by wspierać chorującą żonę z pomocą ruszyli też sąsiedzi. - Bardzo się ludzie przejęli. Wszyscy mu współczujemy. Niedawno dziecko im się urodziło i byli tacy szczęśliwi - powiedziała dziennikarzom "Faktu" pani Grażyna, która prowadzi sklep w Groniu.
W niedzielę w trybie pilnym Kubacki wycofał się z finału Raw Air w Vikersund. Dzień później, w poniedziałek, sportowiec wyjaśnił, co się stało.
"Mój nagły powrót do domu... jestem wam winien słowo wyjaśnienia. Moja żona Marta wylądowała w szpitalu z przyczyn kardiologicznych, jej stan jest ciężki i lekarze walczą o jej życie. Jest w dobrych rękach, to silna dziewczyna, wiem, że będzie walczyła" - napisał sportowiec w mediach społecznościowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przemysław Czarnek pojawił się na PŚ w Zakopanem. Tak zareagowali kibice
Wsparcie dla Kubackich. Sąsiedzi się modlą
Rodzina Kubackich otrzymała wiele słów wsparcia - od innych skoczków, sportowców, prezydenta, polityków, a także przedstawicieli kościoła i mieszkańców sąsiednich wsi.
- Wszyscy jesteśmy z nim myślami, wspieramy dobrym słowem. Każdy o tym rozmawia, każdy mu współczuje. Wszyscy się modlą za jego rodzinę. Życzymy mu jak najlepiej, żeby się wszystko dobrze ułożyło, żeby znowu mogli być szczęśliwi i mogli cieszyć się sobą - przyznała w rozmowie z "Faktem" pani Grażyna. - Widujemy się głównie przy kościele. Bardzo sympatyczna rodzina. Wszyscy go lubią, za ten jego uśmiech i swoje zachowanie. Całym sercem mu współczujemy - dodała.
Skoczek ma w Groniu wiernych kibiców. 84-letnia seniorka nie opuszcza żadnej transmisji z udziałem sąsiada. - Przełożyła kościół, żeby skoki oglądać - wyjawiła jej córka - Mama ma zdjęcie z podpisem Dawida, trzyma je jak święte obrazki - dodała.
Właścicielka sklepu w Gronkowie też przyznaje, że we wsi czuć poruszenie. - Jakoś tak przykro wszystkim. Rozmawiają o tym ludzie. Pytają, czy wiadomo, co się stało i dlaczego. Sklep tu praktycznie robi za centrum informacji - powiedziała pani Weronika.