Rak polskiej polityki, rak polskich pacjentów [OPINIA]
Polskie władze postanowiły zastosować awangardowy na skalę świata model leczenia nowotworów: im dalej od domu, tym lepiej. Do tego finansowanie robotów medycznych i zaawansowanych terapii. Niestety większość pacjentów jest "zacofana" i choruje na popularne nowotwory oraz wymaga "prostego" leczenia. Szybko i w pobliżu miejsca zamieszkania.
Szpital w Koninie przestał przyjmować nowych pacjentów onkologicznych. Powód? Nie dostał płatności z Narodowego Funduszu Zdrowia za zeszły kwartał i najzwyczajniej w świecie nie może dłużej "pożyczać" państwu pieniędzy na leczenie swoich pacjentów. Inne szpitale wskazują, że istnieje podobne ryzyko u nich.
Michał Szczerba, europoseł Koalicji Obywatelskiej, stwierdził w Polsat News: - Jeśli ktoś został z Konina odesłany, niech znajdzie inną placówkę.
Faktycznie można jechać do innej placówki. Jeśli ktoś nie ma samochodu - albo w skrajnie zatłoczonym autobusie, którym mało który pacjent nowotworowy chce jechać, albo pociągiem do Kalisza, najczęściej z dwoma przesiadkami.
Wyśmiewanie skrajnego braku empatii europosła Szczerby jest oczywiście bardzo proste. Warto jednak zastanowić się nad tym, gdzie jako państwo w leczeniu nowotworów jesteśmy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprawa szpitala w Koninie. "Trzeba to wyjaśnić natychmiast"
Niewłaściwy kierunek
Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej oraz rezydent onkologii, po wypowiedzi Szczerby napisał w portalu X kwestię oczywistą dla każdego, kto choć przez kilka godzin analizował funkcjonowanie systemów ochrony zdrowia na świecie w dziedzinie onkologii. To znaczy optymalny model wygląda tak, że w państwie jest niewiele wysokospecjalistycznych ośrodków, w których można operować pacjentów, oraz wiele miejsc, możliwie najbliżej domu pacjenta, w których dostępna jest chemioterapia oraz radioterapia.
Z punktu widzenia przeciętnego pacjenta, który zachorował na raka, świat wywraca się do góry nogami. A zadaniem państwa jest ograniczyć kłopoty, choćby logistyczne.
Nic zaś nie przemawia za tym, by powszechne już właściwie i niewymagające najlepszych specjalistów oraz najdroższego sprzętu leczenie było dostępne tylko w wysokospecjalistycznych ośrodkach.
Sęk w tym, że w Polsce coraz więcej wskazuje na to, że przyjmujemy odwrotny kierunek. Politycy chwalą się kwestiami potrzebnymi, ale dotyczącymi promila chorych. A problemów przytłaczającej większości po prostu nie rozumieją, co tym razem dobitnie pokazał Michał Szczerba, ale niezrozumienie to jest, mam wrażenie, dla naszej klasy politycznej dość powszechne.
Zacofani pacjenci
W dniu, w którym szpital w Koninie ogłosił koniec przyjęć nowych pacjentów onkologicznych, Ministerstwo Zdrowia skupiło się nie na tej kwestii, lecz na chwaleniu się inwestycjami z Krajowego Planu Odbudowy w nowoczesną diagnostykę i leczenie pacjentów onkologicznych.
Dowiedzieliśmy się, że Ministerstwo Zdrowia przeznaczyło 5,2 mld zł m. in. na roboty chirurgiczne, terapie celowane i immunoterapię.
"Polska onkologia staje się bardziej nowoczesna, dostępna i skuteczna" - ogłosił resort.
Złośliwie można by powiedzieć, że tylko polscy pacjenci są zacofani i nadal - z niezrozumiałych powodów - najczęściej korzystają ze starych i nienowoczesnych metod leczenia, a ich nowotwory nie stanowią wyzwań dla superrozwiniętej medycyny, lecz wyzwanie dla tej znanej nam od wielu lat.
I żebym był dobrze zrozumiany: jestem za wykorzystywaniem robotów chirurgicznych, dofinansowaniem nowoczesnych terapii. Chodzi mi jedynie o to, że choć warto mieć wspaniale urządzony salon, równie istotne jest to, by piwnicy nie zalewało, a dach nie przeciekał.
Korkowanie systemu
Kilka dni temu Kancelaria Prezesa Rady Ministrów pochwaliła się zwiększającą się liczbą wykonywanych badań tomografii komputerowej i rezonansu magnetycznego. Zdaniem rządzących jest to dowód na dobrze funkcjonującą profilaktykę i szybsze wykrywanie chorób, w tym nowotworowych.
Tyle że z kompletnych danych, a nie z ich wycinka zastosowanego do robienia politycznego PR-u, wynika, że w ostatnich latach sytuacja pacjentów wymagających tomografii komputerowej lub rezonansu magnetycznego okrutnie wręcz się pogorszyła.
Dziś bowiem na badanie wraz z opisem czeka się dwa razy dłużej, niż czekało się w 2021 r.
Z danych dostępnych w Onkoskanerze, prowadzonym przez Fundację Alivia, wynika, że na rezonans magnetyczny zlecony w trybie pilnym pacjent czeka średnio 65 dni. Ponad 20 dni - średnio - zajmuje opis badania.
To tragiczny wynik, który dla wielu pacjentów oznacza wyrok śmierci. Lekarze zaś o tym wiedzą, więc wykształciła się praktyka "kładzenia" ludzi do szpitala w celu wykonania im badania, które nie wymaga opieki szpitalnej. Efekt? Coraz bardziej zakorkowujemy i tak już zakorkowany system leczenia szpitalnego.
Coraz gorsze wyniki
W lipcu 2025 r. ta sama Fundacja Alivia opublikowała raport podsumowujący realizację Narodowej Strategii Onkologicznej w latach 2020-2024. W skrócie: dużo obiecywano, niewiele zrealizowano.
To, co boli najbardziej, to fakt, że w Polsce statystyki się pogarszają, zamiast poprawiać. Z danych NFZ, które przytacza Alivia, wynika, że zaledwie 65 proc. diagnostyki wstępnej i 69 proc. diagnostyki pogłębionej wykonywane było w 2024 r. terminowo. To o ponad 10 punktów procentowych mniej niż na koniec 2020 r.
Z kolei - to już dane własne fundacji - 36 proc. uczestników ich badania statystycznego, u których rozpoznano nowotwór w 2024 r., czekało na rozpoczęcie leczenia powyżej 3 miesięcy. Przed 2020 r. odsetek ten wynosił 31 proc.
Droga w przepaść
Na nowotwory choruje w Polsce ponad 1,1 mln osób. To najczęstszy "zabójca" osób w wieku produkcyjnym. Rośnie liczba zachorowań. Pogarszają się statystyki leczenia - od czasu oczekiwania na badanie, przez czas oczekiwania na opis badania, po wizytę u specjalisty i zastosowanie profesjonalnego leczenia.
Do tego wszystkiego dochodzą teraz kłopoty finansowe szpitali na niespotykaną wcześniej skalę i zamykanie oddziałów onkologicznych.
Dajmy spokój Michałowi Szczerbie. Wybaczę mu butę i ignorancję, jeśli swoje polityczne możliwości wykorzysta do tego, by Polska z każdym rokiem stawała się krajem lepszym do leczenia raka, zamiast być coraz gorszym.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski