RegionalneWarszawaPożar przy Fasolowej: Poszkodowani wciąż nie wrócili do swoich mieszkań

Pożar przy Fasolowej: Poszkodowani wciąż nie wrócili do swoich mieszkań

Pożar przy Fasolowej: Poszkodowani wciąż nie wrócili do swoich mieszkań
Karol Lewandowski
26.08.2016 13:34

Na powrót do domów czeka 40 rodzin.

Opóźnia się powrót do domu mieszkańców bloku przy ulicy Fasolowej w Warszawie - informuje RMF FM. Dokładnie miesiąc temu w budynku wybuchł pożar . Podczas gaszenia zalane zostały cztery klatki schodowe. Na powrót do domów czeka 40 rodzin.

Mieszkańcy nie mogą wrócić do mieszkań, ponieważ wciąż nie ma zgody powiatowego inspektora budowlanego. Prawdopodobnie będzie ona wydana na początku przyszłego tygodnia.

Część bloku została już osuszona, podłączono też prąd. We wrześniu do budynku ma wrócić 11 rodzin.

Pięć mieszkań w bloku przy ul. Fasolowej jest jednak zniszczonych tak bardzo, że powrót tam będzie możliwy dopiero za kilka miesięcy.

Pożar przy Fasolowej. Artur Laudy, st. kpt. stołecznej staży pożarnej o pożarze: "Można się tam było wczołgać"

W akcję gaśniczą zaangażowano 51 wozów strażackich. Pożar wybuchł w jednym z mieszkań a następnie rozprzestrzenił się na poddasze i dach czteropiętrowego budynku.

- Było to mieszkanie z bardzo dużą ilością materiałów, przypominające bardziej magazyn. Przedmioty znajdujące się wewnątrz były swoistą stertą. Do niektórych pomieszczeń nie dało się wejść. Tak naprawdę trzeba się było wczołgać na strefę podsufitową, ponieważ składowane było tam wiele różnych elementów. Począwszy od mebli, poprzez urządzenia, ubrania, książki, gazety, i wiele innych rzeczy. Łatwiej byłoby wymienić coś, czego tam nie było - tłumaczy WawaLove st. kpt. Artur Laudy ze stołecznej staży pożarnej.

- Po działaniach gaśniczych, gdzie strażacy tak naprawdę nie mogli otworzyć drzwi i wejść do tego pomieszczenia, gdyż było ono tak zastawione, kiedy udrożnili już sobie miejsce, musieli chodzić po warstwie śmieci wysokości 1 metra. Możemy mówić zatem o mocno utrudnionych działaniach z tego względu, iż w tym miejscu było wiele rzeczy spowalniających akcję, gdyż strażacy z tego właśnie powodu nie widzieli nawet ognia i nie mogli wejść do mieszkania, żeby go ugasić - dodaje Laudy.

- Do pokoju, obok kuchni, gdzie miał miejsce pożar, nie sposób było się dostać. Można było się tam tylko wczołgać na stertę składowanych rzeczy - mówi WawaLove st. kpt. Artur Laudy ze stołecznej staży pożarnej.

Źródo: (rmf24.pl/WawaLove.pl)

Obraz
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także