Poszukiwany doktorant z Warszawy nie żyje
Maciej Góraj był doktorantem Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Mężczyzna wyszedł z jednego z praskich klubów w piątek i nie wrócił do domu. Szukała go zrozpaczona żona. W sobotę jego zwłoki znaleziono w Porcie Praskim.
Żona Macieja, Patrycja, napisała w sobotę na Facebooku: "Maciej wyszedł 11 stycznia o 22.56 z klubu Bazar przy ulicy Jagiellońskiej 13 w Warszawie. Sygnał GPS z jego telefonu urwał się na ulicy Zamoyskiego, pomiędzy Marcinkowskiego a Sprzeczną o 23.10, przemieszczał się prawdopodobnie w kierunku Targowej". Mężczyzna ubrany był w błękitną koszulę w drobne granatowe listki, cienki granatowy sweter, jasnobrązowe spodnie i brązowe półbuty. Wyszedł bez kurtki i plecaka. Pisaliśmy o tym w niedzielę.
Para zaledwie pół roku wcześniej wzięła ślub.
W niedzielę o godz. 13.00 żona poinformowała, że mężczyzna został znaleziony i nie żyje. Napisała też poruszający apel: "Powiedział, że wróci wcześnie, pisał, że kocha i tęskni. Jeżeli macie kogoś, na kim wam zależy, to powiedzcie mu wszystko, co chcecie już dzisiaj. I żyjcie każdym dniem jakby miał być ostatnim".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Jak się okazuje, ciało mężczyzny znaleziono w sobotę wieczorem w pobliżu miejsca, gdzie urwał się sygnał GPS z jego telefonu. - Jego zwłoki znaleziono w zbiorniku wodnym Portu Praskiego. To był nieszczęśliwy wypadek - powiedziała portalowi gazeta.pl podkom. Paulina Onyszko z biura prasowego Komedy Rejonowej Policji dla Pragi-Północ. Nie chciała podać szczegółów sprawy.
Przyjaciele żony Macieja Góraja zorganizowali zbiórkę pieniędzy na pomoc dla niej. Jest studentką i mąż doktorant utrzymywał ją. Potrzebuje pieniędzy na życie i organizację pogrzebu. Udało się zebrać już ponad 11 tys. zł. Zbiórka znajduje się TUTAJ.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl