Niemieckie media o Trumpie. "Wszystko przeradza się w czyste widowisko"
Nie ma już zachodniej wspólnoty wartości, z Donaldem Trumpem wszystko przeradza się w czyste widowisko - pisze w środę tygodnik 'Spiegel" w podsumowaniu szczytu G7 w kanadyjskim Kananaskis.
W związku z tym, że szczyt G7 był jubileuszowy, odbył się w 50. rocznicę utworzenia tej grupy, "Spiegel" porównuje go do spotkania urodzinowego. Niemiecki tygodnik odnotowuje jednak z rozczarowaniem, że "nie ma powodów do świętowania", pisząc o "bezsensownej inscenizacji".
Korespondentka z Kananaskis ocenia na łamach pisma, że format spotkań w takim gronie "jest już przeżytkiem".
"Doskonale pokazało to te dwa i pół dnia w Kananaskis, mimo zdjęć na tle górskiego krajobrazu i ścianek fotograficznych. Widać było, jak rzadko kiedy, utracony autorytet Zachodu" - czytamy w tygodniku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oto prawdziwy cel Izraela. "Deklaracje często skrywają coś więcej"
"Zachodni model polityczny z instytucjami takimi jak Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ) czy Światowa Organizacja Handlu (WTO) wygląda jak czysta kpina. Z Donaldem Trumpem siedzącym za stołem, prezydentem USA który na głos zastanawia się, czy G8 nie byłoby bardziej sensownym formatem i czy nie powinno się ponownie zaprosić rosyjskiego przywódcy Władimira Putina albo Xi Jinpinga" - ocenia "Spiegel".
Następnie zauważa, że teoretycznie "nie ma lepszego momentu na wspólne spotkanie niż teraz". Z uwagi m.in. na "pierwsze dni wielkiej wojny na Bliskim Wschodzie, długą wojnę w Europie i trwającą masakrę ludności cywilnej w Strefie Gazy".
Tymczasem "jedność właściwie zniknęła, nawet nie biorąc pod uwagę Trumpa" - kontynuuje tygodnik. "Gdy Emmanuel Macron chce uznać państwo palestyńskie i nazywa działania Izraela w Strefie Gazy 'skandalem', niemiecki rząd najwyraźniej dalej wierzy w obronę własną (Izraela - PAP) poprzez głodzenie ludności cywilnej" - dodaje.
"Spiegel" przyznaje przy tym, że w szczytach G7 "nie chodzi o działania, a uściski dłoni", a zawsze były one "w znacznej mierze inscenizacją". "Ogradzano teren, latały helikoptery, pełne bezpieczeństwo. Teraz nie pojawiają się nawet demonstranci" - dodaje.
"Gdy premier Kanady Mark Carney mówi, że świat 'szuka przy tym stole przywództwa', to trudno powiedzieć, czy jest to żart, czy groźny przypadek odmowy przyjęcia rzeczywistości" - kontynuuje. Tygodnik porównuje światowych przywódców do "gladiatorów", a Trumpa do "tygrysa".
W ocenie "Spiegla" ci pierwsi są "raczej słabo uzbrojeni", a tygrys jest "dość dziki". "Nie ma wspólnoty wartości z Trumpem. Są co najwyżej sympatie i interesy. Które mogą trwać krótko, nic nie jest pewne" - stwierdza.
"Spiegel" uważa, że "Trump nie udaje, że jest częścią" wspólnoty z innymi przywódcami.
"Po prostu zostawia innych samych sobie, wraz z pytaniami o cła, o Ukrainę, o Chiny czy o Bliski Wschód. Odlatuje dzień wcześniej, niż planowano, by porozmawiać ze swoimi doradcami (i prawdopodobnie Benjaminem Netanjahu) o tym, czy USA skierują bombowce B2 do Fordow i czy dołączą do wojny z Iranem. Do tego nie potrzebuje G7" - konkluduje "Spiegel".