Narodowa kwarantanna. Socjolog o tym, dlaczego tym razem Polacy nie uwierzą rządowi
Część Polaków uznaje, że zagrożenie epidemią jest wyolbrzymione. Zaufanie do polityków podkopały wcześniejsze komunikaty o pokonaniu epidemii - uważa socjolog dr Paweł Marczewski. Tak tłumaczy opór przed zaakceptowaniem zasad narodowej kwarantanny.
- Widać, że obawy przed koronawirusem są bardzo nierównomiernie rozłożone. Z danych zebranych przez CBOS wynika, że za poważne zagrożenie uważają go przede wszystkim osoby starsze, a ponad połowa młodych w wieku 18-24 lata sądzi, że jest zagrożeniem wyolbrzymionym - komentuje w rozmowie z WP Paweł Marczewski socjolog z Fundacji im. Stefana Batorego.
Jest autorem badań o wpływie zaufania do rządu na zachowania Polaków podczas pandemii. Zapytaliśmy go, czy rząd może liczyć na poparcie obywateli w związku z ogłoszeniem narodowej kwarantanny. O tym, że będzie z tym ciężko, świadczy kilka tysięcy emocjonalnych komentarzy, jakie pojawiły się pod postem premiera Mateusza Morawieckiego na Facebooku.
- Niespójność działań i komunikatów oraz sprzeczne sygnały od różnych członków rządu podkopują i tak już wątłe zaufanie do rządzących. Pojawia się przekonanie, że rząd nie panuje nad sytuacją. Trudno już stwierdzić, czy epidemia nadal jest groźna, czy też już prawie pokonana - mówi dalej dr Marczewski.
- Część osób będzie stosować się do obostrzeń bardzo ściśle w przekonaniu, że jeśli chodzi o skuteczną ochronę zdrowia, to jesteśmy zdani w dużej mierze na siebie. Wielu będzie negować powagę zagrożenia. Chaos w zarządzaniu kryzysem zdrowotnym poważnie utrudnia współdziałanie całego społeczeństwa w walce z wirusem - ocenia naukowiec.
Premier o koronawirusie. "Sytuacja jest bardzo groźna"
Przypomnijmy, że minister zdrowia tłumaczył wprowadzenie narodowej kwarantanny, powołując się na złą sytuację w krajach ościennych, ryzyko wzrostu zachorowań w spodziewanej trzeciej fali, dużą liczbę ofiar epidemii w Polsce. Wiceminister Waldemar Kraska w rozmowie z Radiem Plus oszacował, że grozi nam nawet 50 tys. zachorowań dziennie.
- Sytuacja jest bardzo groźna (...) nie chcemy ryzykować bardzo wysokiej trzeciej fali - powiedział w wywiadzie dla WP Mateusz Morawiecki. Powołał się na "wewnętrzne dane" rządu i opinie lekarzy, z którymi rozmawiał.
Taka zmiana tonu wypowiedzi premiera zaskakuje. Niespełna trzy tygodnie temu komentował na Facebooku: "Wygrywamy z epidemią! Do czasu otrzymania szczepionki stosujmy to, co po prostu działa".
Od tego czasu oficjalnie publikowane dane o zachorowaniach nawet się poprawiły. Jak informowaliśmy w WP, obecny poziom zakażeń jest bliski progu wprowadzenia tzw. żółtej strefy (obowiązywała w październiku). Mało tego - 18 grudnia całe województwo małopolskie zaczęło spełniać kryteria strefy zielonej. Paradoksalnie to właśnie biznes turystyczny pod Tatrami ucierpi najbardziej na zamknięciu hoteli i stoków narciarskich w ferie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Możliwe, że na opinie polityków mogły wpłynąć relacje ze Stanów Zjednoczonych. Po rodzinnym Święcie Dziękczynienia (26 listopada) odnotowywane są tam rekordy dziennych zachorowań przekraczające 250 tys. infekcji koronawirusem.
ZOBACZ TAKŻE: Sylwester 2020. Cezary Tomczyk o obostrzeniach: gigantyczny absurd
Strach przed wirusem działał dobrze w marcu i kwietniu
Według dr. Marczewskiego politycy komunikują grozę trzeciej fali epidemii, bo strach przed nią sprzyja dostosowaniu się do obostrzeń sanitarnych. Taki mechanizm zadziałał skutecznie w pierwszych miesiącach epidemii.
- Niski poziom zaufania do instytucji publicznych był przydatny, gdy chodziło o zalecenia negatywne - czego nie robić. Większość Polaków uważała sytuację za bardzo poważną i nie miała zaufania, że kraj jest dobrze przygotowany, by poradzić sobie z kryzysem zdrowotnym, dlatego była gotowa stosować się do obostrzeń - mówi dr Marczewski.
- Brak zaufania do rządu zawodzi, gdy chodzi o działania pozytywne i wymagające współpracy obywateli, jak np. narodowa akcja szczepień. Przeciętny Kowalski stwierdza wówczas, że "rząd coś kręci" - dodaje rozmówca.
- Z tego powodu jestem sceptyczny wobec udziału polityków w planowanej kampanii na temat szczepień. Akcja, w której zobaczylibyśmy szczepienia liderów, byłaby łatwa do skrytykowania. Pojawiłyby się komentarze, że politycy przepychają się na przód kolejki, a koronasceptycy ukuliby teorię, że to nie jest prawdziwa szczepionka - podsumowuje.
Jak wynika z międzynarodowych badań zrealizowanych przez grupę YouGov, na 26 krajów Polska lokuje się najniżej spośród badanych, gdy chodzi o zaufanie do mediów, przedstawicieli rządu, specjalistów opieki zdrowotnej. Polacy jako jedyni za najcenniejsze źródło informacji o COVID-19 uważają najbliższy krąg rodziny i znajomych.