Karolina © Unsplash.com

"Latynoski kochanek" skazany za pedofilię. Rodzina ofiary bezskutecznie błagała państwo o pomoc

Michał Janczura

Skazali go za wykorzystanie seksualne 8-latki. Wyszedł i zamieszkał w sąsiedztwie. Miguel nie ma prawa stałego pobytu w Polsce, a urzędnicy twierdzili, że stwarza zagrożenie dla porządku publicznego. Jego ofiara jest po próbie samobójczej i od lat boi się wychodzić z domu. Dopiero po interwencji Wirtualnej Polski służby rozpoczęły proces deportacji. Wcześniej miesiącami sprawy nie było.

  • Obcokrajowiec spędził w więzieniu prawie 3 lata za wykorzystanie seksualne 8-letniej Klary
  • Część rodziny uwierzyła jemu, a nie dziewczynie, która próbowała odebrać sobie życie i regularnie trafiała do szpitala psychiatrycznego
  • Po wyjściu z więzienia Miguel zamieszkał dwie ulice od niej, w mieszkaniu jej babki. Rodzina od miesięcy zgłaszała, że boją się o bezpieczeństwo swoje i swoich córek
  • Dotarliśmy do dowodów świadczących o tym, że Miguel zawarł fikcyjny ślub, by na stałe zostać w Polsce
  • Straż Graniczna, MSWiA, przez wiele miesięcy nie reagowały. Obcokrajowiec został zatrzymany dopiero wtedy, gdy Wirtualna Polska zaczęła się domagać odpowiedzi w tej sprawie

To był ponury wtorek. Marzec, 2023 roku. Joanna ledwo zdążyła dojechać do pracy, gdy zadzwonił roztrzęsiony mąż: - Jeśli stoisz, to usiądź.

Odczekał chwilę, powstrzymał napływające łzy i na jedynym wdechu poprosił drżącym głosem, żeby wracała. Klara, ich córka, próbowała się zabić.

Minęły dwa lata, ale opowiadając o tamtym dniu, Joanna każde słowo przerywa łkaniem. Kręci głową, jakby nadal nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Zakrywa twarz, a przed oczami ma widok nieprzytomnej córki w szpitalu. Obwinia się.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Haneczka". Reportaż audio Michała Janczury

Klara ma dziś 14 lat. Wysoka, szczupła, inteligentna. Stara się rozwijać pasje i zapomnieć o czterech pobytach w szpitalu psychiatrycznym. Nadal rzadko wychodzi z domu. Przeniosła się do szkoły w chmurze. Śpi przy zapalonym świetle, a matka boi się o nią każdego dnia.

Siedzimy na ławce w ich ogrodzie. Joanna przejeżdża wzrokiem po domach sąsiadów. Przybliża się i ścisza głos: - Niewiele osób wie o tym, co przeżywamy. Zanim wszystko opowiem, ustalmy jedno: musimy chronić Klarę. Dość już przeszła. Musimy pozostać anonimowe.

"Latynoski kochanek"

Ta historia zaczyna się jeszcze w XX wieku. Miguel, syn protestanckiego pastora, przyleciał do Europy z Ameryki Środkowej. Uczył się w Polsce, ale szybko odkrył, że łatwiej można się wzbogacić na Zachodzie. Jeździł do Niemiec. Przemycał różne rzeczy przez granicę.

W Niemczech zaprzyjaźnił się z małżeństwem z Polski. Niedługo potem kobieta rozwiodła się z mężem, a Miguel zajął jego miejsce. Ta kobieta to Marzena, matka Joanny i babcia Klary.

Uważałam, że to jest najlepsze, co mamie mogło się przytrafić. Tata jej nie szanował, a tu trafił jej się ułożony, spokojny facet, przy którym dobrze się czuła. Wprost anioł z nieba się pojawił, żeby ją uratować - mówi Joanna. Wtedy nie widziała u Miguela wad. Był czuły, a zarazem zabawny. Taki "latynoski kochanek".

Marzena i Miguel mieszkali w Niemczech, ale często bywali w Polsce. Miguel stał się częścią czteropokoleniowej, zżytej rodziny. Razem spędzali święta, weekendy na działce, jeździli na wczasy. Nie miał stałej pracy w Niemczech, w Polsce też nie. Dorabiał dorywczo, miał czas na wszystko, chodził swoimi ścieżkami.

Potrafił zniknąć na trzy, cztery miesiące. Nie odzywał się wtedy do mamy. Nie wiadomo, gdzie był i co robił. Potem wracał, kupował kwiaty i udawał, że nic się nie stało. Mama nigdy nie dała mu dostępu do swojego konta, nigdy się też nie pobrali - mówi Joanna.

Kwestia małżeństwa jeszcze powróci w tej opowieści, bo Miguel od 8 lat ma w Polsce żonę, z którą praktycznie nic go nie łączy.

"Wujek, to się musiało wydać"

Z niczego potrafił zrobić zabawę. Wziął puszki po piwie, zrobił slalom na rowerach, dzieci były przeszczęśliwe. Uwielbiały się z nim bawić, spędzać czas - mówi Joanna. Przed sądem zezna potem, że wszyscy mu ufali.

Wszystko się zmieniło w 2018 roku.

Znajomi zaprosili nas na parapetówkę. Mama i Miguel akurat byli w Polsce. Zapytałam, czy mogą zostać z dziećmi. Byłam pewna, że z nimi są bezpieczne, zaopiekowane - mówi Joanna.

Kilka tygodni później, młodsza córka niespodziewanie wróciła do wydarzeń z tamtej nocy. W ustach 5-latki opowieść o zabawie w lekarza i o tym, że Klara musiała zdjąć majtki, brzmiała jak ciekawostka. Wujek - tak dzieci mówiły o Miguelu - miał robić starszej z dziewczynek "różne rzeczy". Dzieci nie czuły, że coś jest nie tak, bo "przecież to była tylko zabawa".

Joanna słuchała i czuła, że traci oddech. Złapała za dyktafon i wbiegła do pokoju Klary. Ona pytała, a córka z detalami opowiedziała o tamtym wieczorze.

W ogóle nie rozumiała, co się stało. Rozpłakała się, bo wujek powiedział, że to jest tajemnica, że wszyscy pójdą do więzienia, jak się wyda - mówi Joanna. Kilka razy powtarza, że dzieci obwiniały siebie, że zdradziły tajemnicę, że czuły, że to one krzywdzą wujka, a nie na odwrót.

Klara przekonywała matkę, że przecież sama chciała, by Miguel był z nimi, że namawiała go na zabawę. Nie protestowała. Tłumaczenia, że to dorosły ma wiedzieć, co wolno, wtedy do niej nie docierały.

Joanna zaczęła panikować. Co zrobić? Komu powiedzieć? Wysłała nagranie Klary do matki, ale Marzena zaczęła wybielać swojego partnera. Twierdziła, że Klara konfabuluje.

Po kilkudziesięciu minutach Miguel wparował do domu Joanny. Był wściekły, krzyczał. Wszystkiemu przysłuchiwała się 8-letnia Klara. Matka do dziś pamięta zdanie, które wtedy padło z ust dziewczynki: - Wujek to i tak się musiało kiedyś wydać.

Po tych słowach, widząc roztrzęsione dziecko, Joanna wygoniła Miguela z domu.

Przebieg tego dnia i następnych potwierdzają akta sądowe. Zanim jednak sprawa trafiła na wokandę, minęło sporo czasu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Haneczka" część 2. Reportaż audio Michała Janczury

Pół roku milczenia

- Bałam się, że stracę rodzinę, bałam się tego, co zgłoszenie sprawy będzie oznaczało dla mojej córki. Przesłuchania, policja, prokuratura, sąd. A jak jej nie uwierzą? - wspomina Joanna.

Odcięła dzieci od Miguela, a Klara zaczęła wspominać o innych "zabawach" z partnerem babci. O tym, jak, gdzie i kiedy ją dotykał.

- Wersję Klary kwestionowała nie tylko Marzena, babcia dziewczynki, ale również 90-letnia prababcia Wanda. Obie mieszkały z Miguelem podczas jego pobytów w Polsce. Wyzywały Joannę, pisały obraźliwe SMS-y.

Joanna po kolejnych rozmowach z córką uznała, że musi coś zrobić. Zgłosiła sprawę w prokuraturze. Ruszyła machina. Przesłuchania, badania biegłych, a wreszcie aresztowanie Miguela, akt oskarżenia i proces.

- Prababka w sądzie zeznała, że brałam jakieś narkotyki i to wszystko przez to. Sąd kazał nam iść na terapię rodzinną, bo widzi tyle nienawiści - mówiła Joanna, która godzinami w sądzie słuchała, że uknuła spisek przeciwko Miguelowi i matce. - Gdy był dowożony na rozprawy z aresztu, matka rzucała mu się na szyję, a nas omijała. Serce mi się krajało, bo to przecież moja mama. Kochałam ją.

Sąd nie dopatrzył się spisku. Nie miał za to wątpliwości, że Miguel wykorzystywał seksualnie Klarę. Wyrok: 3 lata więzienia. Sąd Okręgowy potwierdził jego winę, ale obniżył czas odsiadki do 2 lat i 8 miesięcy. Co ważne, skazany otrzymał też zakaz zbliżania się do Klary na mniej niż 200 metrów. Zakaz ma obowiązywać do 2028 roku, do czasu, gdy Klara będzie miała 18 lat.

Sprawiedliwość. I co z tego?

- Miałam nadzieję, że moja rodzina się w końcu opamięta. Cieszyłam się, że ktoś wreszcie stanął po naszej stronie, ale to nie była żadna wygrana. Ja się czuję przegrana życiowo. Odchorowaliśmy to wszyscy. I ja, i moje dzieci. Straciliśmy rodzinę, a wyrok tylko to pogorszył - mówi Joanna.

Miguel odsiedział ponad dwa lata. Wyszedł na początku 2022 roku, bo odsiadkę skrócono mu za tzw. dobre sprawowanie. Nie wyjechał z kraju, został w tym samym małym miasteczku.

- Dzieciom na początku nie powiedziałam, że wyszedł. Bałam się ich reakcji. Ale bałam się też, że go spotkają. Jeździł tu czasem obok na rowerze. Ja go widywałam prawie codziennie, jak wracałam z pracy. Raz zobaczyłam go przed sklepem. Zaczął się śmiać. Mnie aż dusiło na jego widok. Młodsza córka ma koszmary, że wujek chciał ją porwać - mówi Joanna.

Dla Klary wyrok nic nie zmienił. Oprócz traumy pojawiło się poczucie winy. Ciągle powtarzała, że gdyby nie namówiła Miguela na zabawę, to nie straciłaby rodziny i nic by się nie stało. Zaczęła się gorzej czuć, pojawiły się problemy ze spaniem i koszmary. Doszły do tego problemy w relacjach z rówieśnikami. W szkole nikt nie wiedział, co przeżywa. Zaczęły się docinki, wyśmiewanie, izolacja. Wreszcie u Klary stwierdzono depresję.

- Doszło do tego, że zaczęła widzieć wyimaginowane postaci. Nie chciała chodzić do szkoły. Psychiatra powiedziała nam, że to reakcja na niepowodzenia w relacjach z rówieśnikami - Joanna mówi, że od tej pory jej córka nie zasypia przy zgaszonym świetle.

Potrzebne były stałe wizyty u psychologa, psychiatry i zmiana szkoły. Nie pomogło, było coraz gorzej. Aż wreszcie nadszedł marzec 2023 roku. We wtorek rano nic nie zapowiadało dramatu, ale kilka godzin później Joanna dowiedziała się od męża, że Klara walczyła w szpitalu o życie.

- Zostawiła dwa listy. Jeden dla mnie, drugi dla męża. Napisała, że dłużej tego nie zniesie i skończyła: "To nie wasza wina. Kocham Was" - mówi Joanna, zasłaniając twarz. Ręce jej drżą, gdy o tym wspomina. Wylicza, że córka cztery razy trafiała potem do szpitala psychiatrycznego:

- Tak bardzo chciała żyć, ale nie radziła sobie z myślami samobójczymi. Prosiła nas o pomoc. Powiedziała mi kiedyś, że wtedy skończyło się jej dzieciństwo i że świat, który był różowymi motylkami, umarł.

Gdy Joanna kończy to zdanie, do ogrodu wchodzi wysoka, szczupła nastolatka. To Klara. Siada przy nas, uśmiecha się, rozmawia otwarcie: o szkole i o wszechobecnym hejcie. Jest dużo lepiej. Na jej rękach wypisany jest dramat ostatnich lat. Jak się dobrze przyjrzeć, widać ślady zabliźnionych okaleczeń. Na szczęście świeżych nie ma. Stare powoli znikają. Pomóc mają zabiegi kosmetyczne, ale to kosztuje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Haneczka" część 3. Reportaż audio Michała Janczury

Moje mieszkanie, mój garaż

W 2024 roku umarła Marzena. Babcia Klary ciężko chorowała. Po jej śmierci Miguel nie wyjechał z kraju. Wręcz przeciwnie, przeniósł się do Polski na stałe. Gdy rozmawiamy z Joanną, jest w mieszkaniu kilkaset metrów od nas. Według mapy to 7 minut piechotą. Z księgi wieczystej wynika, że mieszkanie, w którym przebywa, należy do Joanny.

Ona nie może go stamtąd wymeldować, bo w mieszkaniu jest jeszcze prababcia Wanda.

- Moja babka go broni, nas oskarża o najgorsze rzeczy. Nie chcę z nią walczyć, a tym by się skończyła próba usunięcia go z mieszkania - mówi Joanna.

Tak więc Miguel mieszka z prababcią Klary w mieszkaniu Joanny. Ona i jej dzieci boją się, że w każdej chwili może stanąć na ich drodze, piszą do różnych służb. Twierdzą, że same nie chcą stąd uciekać. Nie mają też dokąd.

To nie koniec absurdów.

Joanna wyciąga kolejny dokument. To umowa najmu garażu, który też należy do niej. Miguel miał klucze. Podszył się więc pod właścicielkę i wynajmował garaż. Joanna zgłosiła sprawę na policję, ale postępowania nawet nie wszczęto.

Joanna przypomina, że jej matka nigdy się z Miguelem nie pobrała. W aktach sprawy znajduje się jednak informacja, że Miguel ma żonę i to w Polsce.

- Widzi pan ten dom - Joanna pokazuje budynek w sąsiedztwie. - Tam mieszka jego żona. Starsza kobieta, która prawie go nie zna. To małżeństwo jest jedną wielką fikcją.

25 tysięcy złotych za "żonę"

Dlaczego Marzena nie pobrała się z Miguelem? Była po rozwodzie, nic nie stało więc na przeszkodzie. Joanna twierdzi, że matka, mimo romantycznej miłości, nigdy nie zaufała partnerowi. Tu opieramy się jednak bardziej na jej intuicji niż na dowodach.

Ślub z obywatelką Polski był jednak Miguelowi potrzebny. Dzięki niemu, choć nie ma obywatelstwa, mógł zostać u nas na stałe. Warunek był jeden i wynikał wprost z przepisów. Takie małżeństwo musi trwać 3 lata i ani dnia krócej.

Kandydatka trafiła się idealna. Sąsiadka, starsza pani, niezbyt majętna. Miał być cichy ślub, potem cichy rozwód, a 25 tysięcy złotych miało trafić do jej kieszeni - to wszystko wiemy na pewno. Dotarliśmy do zapisu rozmowy Marzeny, Miguela i jego fikcyjnej żony.

Nikt nic nie wiedział, nawet najbliższa rodzina "panny młodej". Rozmowa zarejestrowana została już po wyjściu Miguela z więzienia. Dowodzi, że sprawę zaaranżowała Marzena. Ona wszystko dogadała i pilotowała.

Starsza pani zaczęła się niepokoić. Funkcjonariusze służb wojewody przychodzili sprawdzić, jak wygląda życie "małżeńskie" i czy związek nie jest pozorowany. Na taśmie, do której dotarliśmy, Marzena namawia kobietę, by postawiła w domu jakieś zdjęcia, urządziła przestrzeń tak, by można było przekonać kontrolerów, że Miguel tu mieszka.

Od domu Joanny i Klary pod dom "żony" Miguela idzie się 45 sekund. W linii prostej to mniej niż 150 metrów. Nikt nie połączył faktów, że mężczyzna ma zakaz zbliżania się do Klary na mniej niż 200 metrów. Gdyby więc mieszkał z "żoną", mógłby widywać dziewczynę codziennie z okna i od kilku lat łamałby postanowienie sądu.

Ale on tam nie mieszkał. Na nagraniu, którego słuchałem, rozmawiają ze sobą jak zupełnie obce osoby. Z relacji Joanny wynika, że to Marzena płaciła za adwokatów Miguela i że to ona witała go pod sądem, gdy przywożono go z aresztu. To też nikogo nie dziwiło.

Pytaliśmy MSWiA o stwierdzanie fikcyjności małżeństw z obcokrajowcami w kontekście tej sprawy. W odpowiedzi tłumaczyli jedynie, że takie sprawy należy badać i zajmuje się tym Urząd Wojewódzki.

Ten rzeczywiście rozpatrywał wniosek Miguela o prawo stałego pobytu w Polsce. W całym dokumencie nie ma jednak ani słowa o sfingowanym małżeństwie i o prowadzeniu kontroli w tym zakresie. Urzędnicy zajrzeli za to do kartoteki obcokrajowca.

"Stanowi zagrożenie porządku publicznego"

Gdy Klara, jej siostra i matka szukały pomocy psychologicznej, Miguel robił wszystko, żeby zalegalizować swój pobyt w Polsce. Pisał więc do Urzędu Wojewódzkiego o prawo stałego pobytu, ale mu odmówiono. Decyzja z listopada 2024 r. jest jednoznaczna:

"Charakter czynu wnioskodawcy z punktu widzenia ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego RP zagraża najważniejszemu dobru, jakim jest ochrona małoletnich, a ochrona ta ma charakter bezwzględny z uwagi na fakt bezbronności małoletnich i ich nieświadomości co do czynów wobec nich skierowanych".

Pod pismem podpisał się kierownik Oddziału Legalizacji Pobytu Cudzoziemców, który wprost stwierdza, że Miguel nadal nie widzi nic złego w tym, co rozbił. Tym samym nie uznaje polskiego porządku prawnego.

Urzędnik napisał: "Stanowisko strony, które jest reprezentowane w chwili obecnej, uznać należy za zagrażające ochronie bezpieczeństwa i porządku publicznego również w chwili obecnej".

Jeśli tak, to dlaczego Miguel nadal przebywał w Polsce? Dlaczego nie wszczęto żadnego postępowania, które miało to wyjaśnić? Tego staraliśmy się dowiedzieć.

Listy do "wszystkich świętych"

Liczyliśmy, że odpowiedzi znajdziemy w korespondencji z różnymi instytucjami, do których Joanna słała prośby o interwencję i pomoc.

- Ignorują nas od lat. Wszystkie służby. Nie wiemy już, do kogo się zwrócić. Ostatnio napisałam nawet do Kancelarii Prezydenta. To chyba jedyna instytucja, która dotąd nie wiedziała o naszej sprawie i jako jedyna odpowiedziała na nasz apel - mówi Joanna i pokazuje cały stos zwrotek z poczty.

Listy wysyłała do różnych oddziałów Straży Granicznej, Urzędu do Spraw Cudzoziemców, Rzecznika Praw Dziecka. Informowała policję, prokuraturę. Rzecznik Praw Dziecka poprosili o kontakt, Straż Graniczna odsyłała pod inne adresy, pozostali nawet nie odpisali.

Jeśli jesteś w trudnej sytuacji, nie bój się poprosić o pomoc
Jeśli jesteś w trudnej sytuacji, nie bój się poprosić o pomoc © WP

Joanna w mailach pisze o strachu całej rodziny i chorobie córki:

"Z dziecka grającego na gitarze, podróżującego, uprawiającego koszykówkę w sekcji sportowej, stała się załamaną dziewczynką bez wiary w lepsze jutro (...) z powodu depresji nie miała siły wstać z łóżka i leżała całymi dniami w pokoju. Od tamtej pory uczęszcza na psychoterapię wraz z całą rodziną".

Komendanta Straży Granicznej Joanna prosiła o spotkanie i pomoc w rozwiązaniu sytuacji:

"Liczę, że uzyskam pomoc u Państwa jako obywatel RP i rodzic skrzywdzonego dziecka i nie będę musiała szukać tej pomocy gdzie indziej".

Nie odpisał.

W lutym 2025 r. Joanna zaczęła widywać Miguela w pobliżu własnego domu. Poinformowała policję, że obcokrajowiec mimo sądowego zakazu zbliża się do miejsca zamieszkania jej córki. Napisała, że boi się ich spotkania i opisała próbę samobójczą i depresję Klary.

W maju 2025 r. sprawa została umorzona. Nie było dowodów.

"Został dziś zatrzymany"

Joanna kilka miesięcy temu napisała więc do Wirtualnej Polski. Zaczęliśmy kompletować dokumenty i potwierdzać jej relacje. Pod koniec sierpnia napisaliśmy maila z pytaniami do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, któremu podlega między innymi Straż Graniczna, Policja czy Urząd do Spraw Cudzoziemców. Pytaliśmy o sprawę Miguela, podjęte kroki i procedury. Chcieliśmy ustalić, co zrobiono.

Nikt nie odpisywał, więc 3 września ponowiliśmy prośbę.

We wtorek 9 września otrzymaliśmy informację niepochodzącą jednak ze służb, że Straż Graniczna zatrzymała Miguela. Kilka godzin później odezwali się wreszcie urzędnicy z ministerstwa:

"Wymieniony przez Pana (...) został dziś zatrzymany przez Straż Graniczną. Trwają czynności związane z deportacją. Na podstawie zebranego materiału dowodowego Straż Graniczna stwierdziła, że osoba ta stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa lub porządku publicznego w Polsce".

Miguel opuścił więzienie ponad trzy lata temu. Do tej pory Straż Graniczna nie widziała zagrożenia i niebezpieczeństwa? Co się działo w tym czasie? Co zrobiono po stanowisku Urzędu Wojewódzkiego? Czy próbowano chociaż wyjaśnić sprawę fikcyjnego małżeństwa?

Te pytanie pozostają bez odpowiedzi. W korespondencji z nami MSWiA nie wspomina o żadnych działaniach podejmowanych wcześniej w tej sprawie.

Żyć bez oglądania się za siebie

Aleksandra Krasowska jest psychiatrą, seksuologiem. Opiniuje w sprawach sprawców przestępstw na tle seksualnym. Jej zdaniem w tej sprawie, ale też w wielu podobnych, system koncentruje się na ukaraniu winnego. Losem jego ofiary nikt się specjalnie nie przejmuje.

- Sytuacja, w której sprawca wykorzystania seksualnego mieszka tuż obok pokrzywdzonego dziecka, naraża je na kolejne urazy psychiczne i utrudnia proces zdrowienia. Gdy każde wyjście z domu wiąże się z ryzykiem spotkania z osobą będącą źródłem traumy, trudno odzyskać poczucie bezpieczeństwa - mówi Aleksandra Krasowska. - Niestety, to wciąż pokrzywdzeni, a nie sprawcy, są często zmuszani do zmiany miejsca zamieszkania, by móc żyć bez ciągłego oglądania się za siebie.

Początek września 2025 roku, Miguel wciąż był w okolicy.

Joanna przeglądała wieczorem dokumenty ze sprawy. Części z nich zapomniała schować. Zostają na stole. Bladym świtem, jak zwykle, wyjechała do pracy. Nagle telefon. Dzwoniła Klara. Pierwszy raz zobaczyła cały wyrok w sprawie o wykorzystanie seksualne.

- Wpadła w histerię. Przeczytała, że on ma zakaz zbliżania tylko do 18. roku życia. Ona się boi nawet tego, że on napisze do niej na Facebooku. Nie wiedziałam, że to jest w niej tak głęboko. Bałam się, że znowu wróciły najgorsze chwile – relacjonuje Joanna.

Klara powinna być pod stałą opieką psychoterapeuty. Otrzymały miejsce w ramach NFZ. Od maja wszystkie spotkania są odwoływane. Przychodnia tłumaczy to brakami kadrowymi.

***

Początkowo nie było jasne, kiedy zakończy się proces deportacji. Okazało się, że sprawy mogą być jednak prowadzone szybko. Wydział Prasowy MSWiA nadesłał maila z informacją: "Cudzoziemcowi wydano decyzję o zobowiązaniu do powrotu, której przymusowe wykonanie zaplanowano na 20 września 2025 r."


Od wczoraj Miguela nie powinno być więc w Polsce.

Michał Janczura, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Wenezuela prosi o pomoc Putina. Zdecydowana reakcja Rosji
Wenezuela prosi o pomoc Putina. Zdecydowana reakcja Rosji
Śmiertelny wypadek. 48-latek potrącony przez ładowarkę
Śmiertelny wypadek. 48-latek potrącony przez ładowarkę
Halloweenowy żart, czy przesada? Ogłoszenie o "zajęciu komorniczym"
Halloweenowy żart, czy przesada? Ogłoszenie o "zajęciu komorniczym"
Dramatyczna relacja z cmentarza. "Przy śmietnikach ktoś zostawił niepełnosprawną"
Dramatyczna relacja z cmentarza. "Przy śmietnikach ktoś zostawił niepełnosprawną"
Rosjanie zabili tam 300 osób. Okupanci odbudowali mariupolski teatr
Rosjanie zabili tam 300 osób. Okupanci odbudowali mariupolski teatr
Najpierw deszcz i śnieg. Potem duża zmiana w pogodzie
Najpierw deszcz i śnieg. Potem duża zmiana w pogodzie
"Będą jeszcze mocniejsze". Iran się odgraża ws. obiektów nuklearnych
"Będą jeszcze mocniejsze". Iran się odgraża ws. obiektów nuklearnych
Eksplozja znicza w Koninie. Świadkowie w szoku
Eksplozja znicza w Koninie. Świadkowie w szoku
Drony nad bazą Kleine-Brogel. Belgia alarmuje po raz kolejny
Drony nad bazą Kleine-Brogel. Belgia alarmuje po raz kolejny
Trump grozi Nigerii. Hegseth: przygotowujemy się do działania
Trump grozi Nigerii. Hegseth: przygotowujemy się do działania
Jeńcy z Korei Północnej błagają. Nie chcą wracać do ojczyzny
Jeńcy z Korei Północnej błagają. Nie chcą wracać do ojczyzny
Dom opieki z piekła rodem. Zastraszeni seniorzy, koszmarne warunki
Dom opieki z piekła rodem. Zastraszeni seniorzy, koszmarne warunki