Rakieta pod Bydgoszczą. Sprawa została "wygaszona"?
Rakieta wleciała w polską przestrzeń powietrzną, została zauważona, po czym zniknęła z radarów i zaprzestano jej poszukiwań? Czy tak wyglądały działania polskich służb po grudniu ubiegłego roku? Trwa wewnętrzne śledztwo, które ma ustalić, kto odpowiada za zaprzestanie poszukiwań jej szczątków - ustalił "Fakt".
27 kwietnia Ministerstwo Obrony Narodowej potwierdziło, że w okolicach miejscowości Zamość, około 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Dzień później dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski nawiązał do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę.
- Powstały pewne hipotezy, mamy pewne wątki, które można byłoby powiązać ze zdarzeniem w Zamościu pod Bydgoszczą - powiedział gen. Tomasz Piotrowski.
- Prokuratura prowadzi śledztwo, biegli przystępują do weryfikacji tak, żeby każdy szczegół bardzo dokładnie sprawdzić i dopiero po pewnym czasie, kiedy wnioski z tego postępowania będą przedstawione, będziemy mogli je w sposób wiarygodny przedłożyć - powiedział w sobotę premier Mateusz Morawiecki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ale jak ustalił "Fakt", wojskowi śledczy szukają też osoby która odpowiada za to, że przestano szukać szczątków rosyjskiej rakiety. - Kiedy w jednostce dyżurnej rakieta pojawiła się na radarach, poderwano parę dyżurną, ale piloci nie odnaleźli obiektu. Chwilę po tym rakieta zniknęła z ekranów i sprawa została, jakby to powiedzieć, wygaszona - twierdzi informator "Faktu".
O tym, że rzeczywiście w grudniu samoloty wzbiły się w górę mówił już wcześniej premier Mateusz Morawiecki. - W trakcie tego incydentu samoloty F-35 i nasze własne zostały poderwane, aby śledzić trajektorię tego sprzętu, tej rakiety, która znalazła się nad terytorium Rzeczypospolitej Polskiej - powiedział Morawiecki 28 kwietnia.
Dlaczego zaprzestano poszukiwań rakiety i kto podjął taką decyzję? To ma ustalić śledztwo.
- Ta rakieta przeleciała przez połowę naszego kraju i wylądowała w lesie, a znalazł ją turysta. Mnie jako oficerowi i żołnierzowi jest wstyd - mówi w rozmowie z "Faktem" wysoki oficer ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Czytaj także:
Źródło: "Fakt", PAP