Czy Trump doprowadzi do siłowej zmiany władzy w Wenezueli? [OPINIA]

Trump wszedł do polityki dziesięć lat temu krytykując republikański establishment za niekończące się, nieprzemyślane i niesłużące amerykańskim interesom wojny, zwłaszcza te w Afganistanie i Iraku. Próba zmiany reżimu w Wenezueli może skończyć Irakiem na Karaibach, w najbliższym amerykańskim sąsiedztwie - pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.

Donald TrumpDonald Trump
Źródło zdjęć: © EPA, PAP | WILL OLIVER / POOL
Jakub Majmurek

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

W poniedziałek wieczorem Trump i jego kluczowi współpracownicy kształtujący politykę bezpieczeństwa Stanów spotkali się w Białym Domu, by omówić możliwe dalsze kroki wobec Wenezueli. We wtorek amerykański prezydent po raz kolejny zapowiedział możliwe uderzenia na cele lądowe na terenie tego kraju, w sobotę na swoim medium społecznościowym Truth Social ogłosił, że przestrzeń powietrzną nad Wenezuelą została faktycznie zamknięta przez Stany. Wcześniej, w połowie listopada, prezydent dał zielone światło CIA do prowadzenia tajnych operacji na terenie Wenezueli.

Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca

Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, że faktycznie dojdzie do użycia siły przeciw w Wenezueli – być może nawet w najbardziej twardej opcji inwazji amerykańskich wojsk na teren kraju i siłowego usunięcia z urzędu rządzącego nim od 2013 dyktatora Nicolása Maduro. Stany wysłały w pobliże Wenezueli swój lotniskowiec, okręty wojenne i myśliwce, w sumie w regionie Karaibów przebywa dziś 15 tysięcy żołnierzy, podobną wojskową obecność w tej części półkuli zachodniej Amerykanie utrzymywali ostatnio przed inwazją na Panamę w 1989 roku i podczas kryzysu kubańskiego w 1962.

Czy Trump, wielokrotnie krytykujący poprzednie amerykańskie rządy, za niepotrzebne, przynoszące wyłącznie problemy interwencje zagraniczne, planuje teraz własną? Jaki może być ostateczny cel jego agresywnej polityki wobec Wenezueli?

Czy faktycznie chodzi o narkotyki?

Najczęściej wysuwany przeciw Maduro argument dotyczy narkotyków. Trump oskarża Wenezuelę, że pod rządami Maduro zmieniła się w narko-państwo rządzone przez kartele, przemycające do Stanów kokainę i fentanyl, co ma destrukcyjne zdrowotne skutki dla amerykańskiej ludności. Kryzys zdrowotny związany z nadużywaniem fentanylu jest w Stanach jak najbardziej realny, ale jak twierdzi większość ekspertów, prawie cały dostępny w Stanach fentanyl trafia na ich terytorium przez południową granicę z Meksykiem, nie z Wenezueli. Także rola Wenezueli w produkcji i przemycie dostępnej w Stanach kokainy jest znacznie mniejsza niż Kolumbii i Meksyku, choć na terenie kraju działają grupy aktywne w narkobiznesie.

Część z nich może być powiązana z reżimem Maduro, a przynajmniej przez niego tolerowana. 24 listopada administracja Trumpa oficjalnie uznała wenezuelski Cártel de los Soles za zagraniczną organizację terrorystyczną, a prezydenta Maduro za jej członka. Eksperci są jednak sceptyczni czy Cártel de los Soles faktycznie jest organizacją przestępczą w ścisłym tego słowa znaczeniu, czy raczej nieformalną nazwą powiązanych z reżimem Maduro skorumpowanych urzędników, których część jest zaangażowana w handel narkotykami.

Stany od początku września prowadzą też uderzenia przeciw łodziom, które mają przemycać narkotyki do Stanów. W wyniku tych ataków zginęło ponad 80 osób. Ataki budzą olbrzymie wątpliwości ekspertów zajmujących się prawem międzynarodowym oraz amerykańskiego Kongresu, który nie udzielił na nie zgody. Trump twierdzi jednak, że Stany znajdują się w stanie wojny z kartelami i przemytnicy powinni być traktowani tak samo jak przedstawiciele sił zbrojnych wroga, mogą być więc uprawnionym celem na morzu.

Ataki na lądowe cele w Wenezueli byłyby rozszerzeniem tej logiki. Gdyby do nich doszło, to metodą faktów dokonanych Trump po raz kolejny zmarginalizowałby Kongres i rozszerzył zakres prezydenckich prerogatyw – co jest jednym z kluczowych celów jego kadencji. Atak byłby też sygnałem dla innych państw regionu – zwłaszcza dla najczęściej oskarżanych przez Trumpa o problemy Stanów z narkotykami Kolumbii i Meksyku – że Waszyngton rezerwuje sobie prawo do uderzenia w dowolny cel na terenie każdego państwa zachodniej półkuli, jeśli tylko uzna, że jest on bazą działania dla karteli. Jest prawdopodobne, że możliwość wykorzystania Wenezueli, by wzmocnić się wewnętrznie wobec Kongresu i wywrzeć presję na inne państwa regionu jest dla Trumpa ważniejsze niż to, by zatrzymać napływ narkotyków z Wenezueli do Stanów.

303 miliardy powodów

Jednocześnie administracja Trumpa wysyła sygnały, że jej celem w Wenezueli może być nie tylko atak na konkretne cele i zamanifestowanie siły, ale doprowadzenie do zmiany władzy. 21 listopada Trump rozmawiał z Maduro i jak donosiły media, miał mu dać tydzień na opuszczenie kraju razem z rodziną, grożąc, że w przeciwnym wypadku Stany użyją siły.

Dlaczego administracji zależy na zmianie władzy w Wenezueli? Relacje między Maduro o kolejnymi rządami w Waszyngtonie od dawna były napięte. Maduro, zaczynający polityczną karierę jako związkowiec, był jednym z najbliższych współpracowników lewicowo-populistycznego prezydenta Hugo Cháveza (2002-13). Już rządy Cháveza zaczęły się degenerować w autorytarną stronę, czemu towarzyszył wzrost korupcji. Pod rządami Maduro ten proces przyspieszył przynosząc państwu katastrofę. Od 2013 PKB na mieszkańca Wenezueli zmniejszył się o 70 proc., 8 milionów osób wybrało migrację. W tym okresie system robił się coraz bardziej dyktatorski, w zeszłym roku Maduro przekroczył ostatecznie czerwoną linię nie uznając wyniku wyborów, które, jak twierdzą niezależni obserwatorzy, przegrał.

Wszystko to ma bardzo istotne znaczenie dla sekretarza stanu Marco Rubio – to on ma mieć największy wpływ na wenezuelską politykę administracji – który jako potomek antykomunistycznej emigracji z Kuby jest ideowo niechętny lewicowej dyktaturze Maduro. Nadużycia władzy Maduro niekoniecznie muszą mieć jednak decydujące znaczenie dla Trumpa, który do polityki podchodzi znacznie mniej ideologicznie, a bardziej transakcyjnie.

Maduro stara się przedstawić politykę Stanów z ostatnich miesięcy jako wstęp do wojny o wenezuelską ropę. Faktycznie Wenezuela ma rezerwy ropy wynoszące 303 miliardy baryłek – to 17 proc. światowych rezerw tego surowca.

Jednocześnie Maduro w trakcie poprzedniej rundy negocjacji z Amerykanami w październiku proponował amerykańskim podmiotom bardzo korzystny dostęp do wenezuelskiej ropy. Porozumienia nie osiągnięto, bo administracja miała nie chcieć zgodzić się na to, by Maduro utrzymał się przy władzy nawet w okresie przejściowym. Komentatorzy w Stanach nie wykluczają jednak, że mimo olbrzymiej, wskazującej na wojenny scenariusz presji na Wenezuelę, dojdzie jeszcze do jakiegoś porozumienia, które w zamian za określone koncesje pozwoli Maduro na bezpieczne odejście w perspektywie np. dwóch lat.

Recepta na Irak na Karaibach?

Reżim Maduro jest przy tym niepopularny wśród obywateli własnego kraju, jest też fatalnie postrzegany w społeczności międzynarodowej. Nie można więc wykluczyć scenariusza, że połączenie groźby inwazji, ograniczonego ataku na cele w kraju, presji politycznej i działań CIA doprowadzą do jego upadku, otwierając drogę rządom znacznie przyjaźniejszym amerykańskim interesom

Co jednak, jeśli sama presja nie wystarczy? Czy Trump zdecyduje się wysłać amerykańskie wojska do Wenezueli? Byłby to skrajnie niepopularny ruch, według sondażu Yougov dla telewizji CBS aż 70 proc. Amerykanów jest przeciw wojskowej interwencji w tym kraju.

Stany wielokrotnie dokonywały w przeszłości interwencji w niewielkich państwach Ameryki Środkowej, nigdy jednak bezpośrednio nie interweniowały zbrojnie w większych państwach Ameryki Południowej, na ogół działały w nich wspierając wojskowe zamachy stanu robione rękami miejscowych. Wenezuela ma jedną z największych stałych armii na kontynencie, pod bronią znajduje się według "New York Timesa" około 150 tysięcy żołnierzy. Do tego dochodzą tzw. colectivos, uzbrojone bojówki Maduro.

Nawet jeśli taka armia nie ma szans odeprzeć amerykańskiej inwazji, to utrzymanie pokoju w Wenezueli po siłowym obaleniu starego reżimu może okazać się trudne i wymagać długotrwałego zaangażowania Stanów – i nie będzie sprzyjać interesom amerykańskich podmiotów naftowych.

Trump wszedł do polityki dziesięć lat temu krytykując republikański establishment za niekończące się, nieprzemyślane i niesłużące amerykańskim interesom wojny, zwłaszcza te w Afganistanie i Iraku. Próba zmiany reżimu w Wenezueli może skończyć Irakiem na Karaibach, w najbliższym amerykańskim sąsiedztwie. Trump wielokrotnie obiecywał zabezpieczyć granice i powstrzymać "zalew" nielegalnej migracji do Stanów, często wskazując na Wenezuelę jako jej kierunek – oskarżał nawet Maduro, nie przedstawiając na to żadnych dowodów, że celowo wypuszcza więźniów i pacjentów zakładów dla psychicznie chorych i wysyła ich ku amerykańskiej granicy. Tymczasem osunięcie się kraju w scenariusz bliski wojny domowej uruchomi kolejną falę migracji.

Wenezuelczycy mają prawo by sami rozwiązać swój problem z Maduro

Z Trumpem wiadomo tylko tyle, że nic nie wiadomo i do ostatniej chwili nie będziemy wiedzieć, co zrobi w sprawie Wenezueli. Komentatorzy przedstawiają różne interpretacje polityki prezydenta z ostatnich miesięcy, pojawiają się nawet głosy, że wynika ona z chęci odwrócenia uwagi od akt Epsteina albo że Trump dąży do wojny, bo jest przekonany, że każdy prezydent USA, który jest uznawany za wielkiego, wygrał wojnę i on, by osiągnąć historyczną wielkość, też musi zaliczyć podobne "osiągnięcie". A podobno w drugiej kadencji Trumpa nic tak nie zajmuje jak to, czy historia zapamięta go jako wielkiego prezydenta.

Reżim Maduro zniszczył Wenezuelę, zasługuje w pełni na upadek. Ale Wenezuelczycy powinni mieć możliwość rozwiązać problem z Maduro swoimi siłami. Amerykańska interwencja uczyni otoczenie międzynarodowe jeszcze bardziej nieprzewidywalnym i chaotycznym, może też posłużyć jako pretekst do całkowitego wycofania zainteresowania Stanów wobec tego, co dzieje się w Ukrainie, osłabi też siłę argumentów całego Zachodu potępiającego rosyjską agresję. Rosyjska propaganda pewnie już ma gotowe skrypty "a co Trump robi w Wenezueli?!". Jak można przypuszczać, także po polsku.

Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek

*Jakub Majmurek - z wykształcenia filmoznawca i politolog. Działa jako krytyk filmowy, publicysta, redaktor książek, komentator polityczny i eseista. Związany z Dziennikiem Opinii i kwartalnikiem "Krytyka Polityczna". Publikuje także w "Kinie", "Gazecie Wyborczej", portalu "Filmweb". Redaktor i współautor wielu publikacji, ostatnio "Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej".

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie
Co przyniesie ostatni dzień weekendu? Prognozują zmianę w pogodzie
Co przyniesie ostatni dzień weekendu? Prognozują zmianę w pogodzie
Przełom ws. wojny w Ukrainie? Media: Putin i Zełenski zmuszeni do ustępstw
Przełom ws. wojny w Ukrainie? Media: Putin i Zełenski zmuszeni do ustępstw
Działo się w nocy. Tragedia w Indiach
Działo się w nocy. Tragedia w Indiach
Rosja zrywa umowy z Europą. Chodzi o współpracę wojskową
Rosja zrywa umowy z Europą. Chodzi o współpracę wojskową
Chiny testują nowego robota. Steruje ruchem i wykrywa wykroczenia
Chiny testują nowego robota. Steruje ruchem i wykrywa wykroczenia
Wielki exodus z Ukrainy. Wyjeżdża coraz więcej osób
Wielki exodus z Ukrainy. Wyjeżdża coraz więcej osób
Watykan zwrócił cenne przedmioty. "Historyczny dzień"
Watykan zwrócił cenne przedmioty. "Historyczny dzień"
Pilny szczyt w Londynie bez Polski. "Dzieje się coś nieprzyjemnego"
Pilny szczyt w Londynie bez Polski. "Dzieje się coś nieprzyjemnego"
Tragedia w Indiach. Nie żyją co najmniej 23 osoby
Tragedia w Indiach. Nie żyją co najmniej 23 osoby
Macron rozmawiał z Zełenskim. "Europejczycy będą filarem"
Macron rozmawiał z Zełenskim. "Europejczycy będą filarem"
"To jest nieprzyzwoite". Nawrocki ostro o propozycji Tuska w Berlinie
"To jest nieprzyzwoite". Nawrocki ostro o propozycji Tuska w Berlinie
Nawrocki ułaskawi Ziobrę? Prezydent zabrał głos
Nawrocki ułaskawi Ziobrę? Prezydent zabrał głos