Ryzykują życie za 1800 zł miesięcznie. Wyzwiska, agresja i choroby zakaźne to codzienność

Ryzykują życie za 1800 zł miesięcznie. Wyzwiska, agresja i choroby zakaźne to codzienność

Ryzykują życie za 1800 zł miesięcznie. Wyzwiska, agresja i choroby zakaźne to codzienność
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | MOPR Poznań
21.11.2018 12:27, aktualizacja: 21.11.2018 17:44

Nieraz ryzykujemy życie wchodząc w patologiczne i kryminalne środowiska - mówią pracownicy ośrodków pomocy społecznej. W Dzień Pracownika Socjalnego pierwszy raz od 28 lat nie świętują. Przychodzą do pracy ubrani na czarno w ramach protestu.

Codziennie jesteśmy narażeni na wszelkiego rodzaju choroby zakaźne i agresję ze strony podopiecznych. Są wyzwiska, popychanie, groźby karalne. Nawet obstawa policji nie pomaga - wyznaje jedna z kobiet, która pracuje jako asystent rodziny w Ośrodku Pomocy Społecznej.

Opowiada nam o sytuacji, w której przyszła z kuratorem na rozmowę z 8-latkiem. - Chcieliśmy, aby usiadł, żebyśmy porozmawiali jak dorośli. Młody dostał szału. Wyszedł na dach na ósmym piętrze. A to była zima. Wrócił, ale uciekał znów na balkon. Mówił, że chce się zabić. Wziął noże i chciał się ciąć. Dziecko trafiło na pogotowie, rodzice nie widzieli żadnego problemu, a lekarz nas oskarżał o to, że doprowadziliśmy je do szału - opowiada kobieta.

Dodaje, że nie ma telefonu służbowego, a często pracuje z rodzinami, w których ktoś jest uzależniony od alkoholu. - Kiedy mnie nie ma wracają do picia. Nie powinnam dawać nikomu prywatnej komórki, ale co mam zrobić? Kontakt z rodzinami muszę mieć. I czasami rozmawiam z nimi po trzy godziny dziennie - dodaje.

"Zamknął ją w pokoju z robactwem"

- Często spotykana sytuacja to mieszkania klientów, w których roi się od robactwa - pluskwy, karaluchy, a także choroby takie jak świerzb - opowiada nam inna kobieta, pracownik socjalny. - Koleżanka miała sytuację, w której roszczeniowy klient poprosił o wizytę w domu, dostał odmowną decyzję w jakiejś sprawie. Zamknął ją w jednym z pokoi i zakomunikował, że będzie tam siedziała tak długo, aż zmieni decyzje - opowiada kobieta.

O sytuacji pracowników socjalnych nikt nie chce słuchać. Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej odmówiło dialogu, a prezydent w przeddzień Dnia Pracownika Socjalnego skierował do Sejmu projekt ustawy, która może doprowadzić do likwidacji ośrodków pomocy społecznej.

- To symboliczny policzek ze strony prezydenta. Naplucie na nasze postulaty i trwający protest - mówi WP Paweł Maczyński, wiceprzewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej oraz członek Rady Pomocy Społecznej. Pracownicy socjalni ogłosili w poniedziałek Czarny Tydzień w Pomocy Społecznej. - Dziś, w Dzień Pracownika Socjalnego, ubieramy się na czarno i nie świętujemy - dodaje Maczyński.

- Nasze postulaty związane są z kwestiami pracowniczymi, czyli przejrzystą ścieżką awansu zawodowego, ze zrównaniem wynagrodzeń pracowników samorządowych z tymi, którzy pracują w jednostkach organizacyjnych pomocy społecznej, a z drugiej strony mówimy o nowym katalogu zadań dla pracowników socjalnych i o tym, aby odeszli od biurek i udzielali pomocy doraźnie - wyjaśnia.

"Tupanie nogą" niemile widziane

Pracownicy socjalni, którzy biorą udział w proteście, mówią o nim, ale w większości chcą pozostać anonimowi. Obawiają się o swoje miejsce pracy. Część z nich nie chciała z nami rozmawiać wyznając, że mimo, że protestują, to ich ośrodki nie biorą publicznie udziału w akcji. "Jest to niemile widziane przez kierownika, wręcz zakazane" - mówi jedna z kobiet. Inna, pracująca w Ośrodku Pomocy Społecznej wyzjane WP: "jak zaczyna się tupać nogą, to mimo że nie ma osób do pracy, pracodawcy nie przedłużają umów".

Obraz
© Archiwum prywatne

- Udział w proteście jest obowiązkiem każdej osoby związanej z pomocą społeczną - mówi WP jedna z osób, która w strukturach pomocy społecznej w Trójmieście pracuje od trzech lat.

Protestująca dodaje, że potrzebne są zmiany finansowe. 1/3 pracowników socjalnych zarabia mniej niż 1800 zł. Mówią też o dodatku w związku z pracą w terenie. Ten niezmiennie od 14 lat wynosi wynosi 250 zł - chcą jego podniesienia.

- Przy niezmieniającej się pensji dochodzi nam szereg nowych zadań, które trzeba realizować skromnymi zasobami ludzkimi. Pracownik socjalny nie powinien mieć więcej niż 50 środowisk, a obciążenie pracą sięga nawet 100 rodzin - wyznaje kobieta.

Obraz
© Archiwum prywatne

"Traktuje się nas bez szacunku"

- Biorę udział w proteście. Dlaczego? Ponieważ zawód pracownika socjalnego jest bardzo trudny i odpowiedzialny. Wymaga się od nas coraz więcej, a traktuje bez szacunku, jak kogoś gorszego - mówi nasza kolejna rozmówczyni, która pracuje w OPS w Lubuskiem.

- Jesteśmy wykształconymi ludźmi i zasługujemy na godne warunki pracy, a przede wszystkim godną płacę. Walczę o podwyżkę, o szacunek do mojej profesji, i o to, aby asystenci rodzin również nabyli dodatek terenowy oraz dodatkowy urlop - wymienia kobieta.

Obraz
© Archiwum prywatne

- Ten zawód umiera, a potrzebujących jest coraz więcej. Młodzi nie idą na ten kierunek studiów, bo w sklepie się lepiej zarobi aniżeli tutaj. Praca z ludźmi zawsze jest trudna, a nasza wyjątkowo trudna, bo nieraz ryzykujemy życie wchodząc w patologiczne i kryminalne środowiska - opowiada.

Obraz
© Archiwum prywatne

Wynagrodzenia mniejsze od zasiłków podopiecznych

- Nasz protest to nie tylko pieniądze. Nasz protest to głos wielowymiarowy, jest walką o inne sprawy związane z naszym zawodem – wyznaje kolejna z naszych rozmówczyń.

- Nasza praca to ciężki kawałek chleba. Nasze wynagrodzenia często są mniejsze od zasiłków naszych podopiecznych. W jaki sposób ma to nas motywować do pracy? Ponadto nie odczuwamy realnego wsparcia, poklepania po plecach i powiedzenia "dobra robota", od nas pracowników socjalnych ciągle się wymaga nie dając nic w zamian. Dokłada się nam zadań, ale nie pieniędzy - opowiada nasza rozmówczyni.

Kobieta pracuje w miejskim ośrodku pomocy społecznej. Opowiada, że jest to swego rodzaju misja. - Nie narzekam, kocham to co robię, uwielbiam ludzi, z którymi pracuję i dla których pracuję. Jestem dumna z tego, że jestem pracownikiem socjalnym - wyznaje kobieta.

Obraz
© Archiwum prywatne

Pracownicy socjalni jak policjanci?

Maczyński wyznaje, że akcje w Czarnym Tygodniu są bardzo nieinwazyjne i symboliczne, ale jeżeli pracownicy socjalni nie doczekają się realizacji postulatów i nie rozpocznie się z nimi dialog, będą akcję zaostrzać.

Dopytywany, jak będzie wyglądało zaostrzenie protestu odpowiada, że "będzie on zbliżony do akcji, które podejmowali medycy, rezydenci, policjanci i inne służby mundurowe". - Na pewno w mniejszym lub większym stopniu będą uderzały bezpośrednio w osoby potrzebujące. Doszliśmy do ściany i metody nieinwazyjne zostały wyczerpane. Nie mamy już nic w zasobie protestu pokojowego - podsumowuje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (292)
Zobacz także