Chciał przewieźć nastolatki radiowozem. Spowodował wypadek
Były policjant, który wioząc radiowozem dwie nastolatki, spowodował wypadek w Dawidach Bankowych, składał w piątek wyjaśnienia przed sądem. Według niego dziewczyny chciały przejechać się radiowozem, wręcz na to nalegały.
Co musisz wiedzieć?
- Wypadek miał miejsce w styczniu 2023 roku w Dawidach Bankowych, gdzie radiowóz prowadzony przez Janusza R. uderzył w drzewo.
- Były policjant jest oskarżony o przekroczenie uprawnień oraz niedopełnienie obowiązków służbowych, co może skutkować karą do trzech lat więzienia.
- Janusz R. twierdzi, że nastolatki nalegały na przejażdżkę radiowozem, a do wypadku doszło z powodu złej jakości nawierzchni i pojawienia się zwierzęcia na drodze.
Do wypadku z udziałem nastolatek doszło w styczniu 2023 roku. Policjanci z Pruszkowa otrzymali wówczas zgłoszenie o zaprószeniu ognia. Odjeżdżając z miejsca interwencji, zabrali do radiowozu dwie nastolatki z grupy, która zgłosiła to zdarzenie. Chwilę potem w podwarszawskich Dawidach Bankowych policjant kierujący radiowozem stracił panowanie nad samochodem i uderzył w drzewo. Pojazd został rozbity, a dziewczyny ranne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przeleciał przez maskę i wpadł pod autobus. Koszmarne nagranie z Zielonej Góry
Jeden z policjantów biorących w zdarzeniu jest oskarżony o przekroczenie uprawnień i o niedopełnienie obowiązków służbowych poprzez nieudzielenie pomocy pokrzywdzonym w wypadku. Grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności. W piątek Sąd Rejonowy w Pruszkowie wysłuchał jego wyjaśnień.
"Chciały się przejechać radiowozem"
Były policjant powiedział, że nastolatki znalazły się w radiowozie, bo były m.in. zachęcane do tego przez kolegów i koleżanki, którzy później robili im zdjęcia i nagrywali filmiki. - Chciały się przejechać radiowozem, wręcz na to nalegały - powiedział Janusz R. przed sądem.
Dodał, że początkowo był do tego pomysłu "nastawiony sceptycznie", ale zgodził się, bo uznał, że w trakcie krótkiej przejażdżki dowie się m.in., w jakich okolicznościach grupa młodzieży znalazła się na miejscu zdarzenia.
Po przejechaniu niewielkiej odległości zobaczył zwierzę, które "przemieszczało się tak, jakby chciało przebiec przez drogę". Zaczął hamować, a auto wpadło w poślizg z powodu złej jakości nawierzchni.
W efekcie radiowóz uderzył w drzewo. Janusz R. polecił policjantowi, który zajmował fotel pasażera, aby wypuścił z samochodu nastolatki i sprawdził, czy nic im się nie stało. Ponieważ spod maski radiowozu wydobywał się dym, a jedna z poszkodowanych krzyczała, że auto może się zapalić, b. policjant krzyknął do nich, żeby "sp...y".
W listopadzie obie zeznały, że odebrały to jako polecenie oddalenia się z miejsca zdarzenia. W piątek R. wyjaśnił, że chciał, by jedynie odsunęły się od samochodu.
Kolejna rozprawa w czerwcu.
Czytaj więcej: