Joachim Brudziński startuje do Brukseli. Tak tłumaczy swoją decyzję

Joachim Brudziński startuje do Brukseli. Tak tłumaczy swoją decyzję

Joachim Brudziński startuje do Brukseli. Tak tłumaczy swoją decyzję
Źródło zdjęć: © East News | Mateusz Grochocki
Sylwester Ruszkiewicz
20.02.2019 11:57, aktualizacja: 20.02.2019 15:03

To chyba największa niespodzianka na listach wyborczych PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Szef MSWiA Joachim Brudziński, który jest szykowany na następcę prezesa PiS, zdecydował się na przeprowadzkę do Brukseli. Jak tłumaczy swoją decyzję? Mamy komentarz polityka.

- Ciągły rozwój. Mimo wszystko uważam się jeszcze za młodego polityka. Bez europejskich szlifów i kontaktów trudniej być skutecznym i efektywnym również w krajowej polityce - powiedział nam Joachim Brudziński, pytany o powody, dla których startuje w eurowyborach.

Taką argumentację przekazywał równiez w rozmowach ze swoimi współpracownikami. - Mówił, że chce zdobywać doświadczenie w Parlamencie Europejskim. Nie wybiera się tam jako osoba anonimowa, a jako były szef MSWiA i wiceprezes partii. Poza tym od jakiegoś czasu uczy się intensywnie języka angielskiego - mówi Wirtualnej Polsce współpracownik prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

- Mówił, że jak cokolwiek chce się znaczyć w polityce krajowej, dla niego najważniejszej - to bez kontaktów na szczeblu europejskim - nie zrobi się żadnej, dużej polityki. Mówił, że ma dopiero 50 lat i jeszcze chce podziałać w kraju. Najpierw chce jednak zdobyć obycie, kontakty i doświadczenie na brukselskich korytarzach - mówi nam nasze źródło.

Jednak w taką wersję nie wierzą inni nasi rozmówcy związani z PiS. - W Zachodniopomorskim do startu z jedynki był przymierzany minister cyfryzacji Marek Zagórski, poseł Czesław Hoc albo minister gospodarki morskiej, bliski znajomy Brudzińskiego - Marek Gróbarczyk. Wystawienie Brudzińskiego to ogromne zaskoczenie. Albo prezes chciał mieć swojego oficera politycznego w Brukseli, albo zdecydowały względy finansowe - twierdzi nasz drugi rozmówca.

Jako europoseł Brudziński zarobi blisko 30 tys. zł miesięcznie. Jako szef MSWiA i poseł ok. 12 tys. zł do ręki. Nieoficjalnie, do startu w eurowyborach polityka miała namawiać jego żona Arletta.

Przypomnijmy, że Brudziński w wyborach do Sejmu w 2015 r. otrzymał 46 918 głosów, w 2011 r. – 38 700. Wynik z ostatnich wyborów okazał się być rekordowy spośród wszystkich kandydatów w okręgu szczecińskim. Drugi był Sławomir Nitras z Platformy Obywatelskiej, który otrzymał 20 930 głosów.

Zobacz także: Szydło liderką listy PiS do PE. Komentarz Ryszarda Czarneckiego

- Brudziński jest lojalny wobec prezesa Kaczyńskiego. Jeżeli się dostanie do Parlamentu Europejskiego, a prezes każe mu wrócić i startować w wyborach do Sejmu, to szef MSWiA wróci – uważa nasz drugi informator związany z PiS.

Podobnie uważa spora grupa publicystów i dziennikarzy. Ich zdaniem, polityk startuje tylko po to, by zdobyć jak najwięcej głosów dla PiS i po wyborach odda mandat. Szef MSWiA w mediach społecznościowych zapewnił jednak, że zamierza wypełnić pięcioletnią kadencję.

"Jeżeli wyborcy mi zaufają i zdobędę mandat w #PUE wtedy odpowiem na to pytanie i będzie to odpowiedź twierdząca. Tak, zamierzam ciężko i odpowiedzialnie pracować dla Polski i #UE w #PUE. W takiej właśnie kolejności, dla mnie i mojej partii zawsze na pierwszym miejscu jest Polska" – napisał Brudziński na Twitterze.

Przypomnijmy, że od 2016 roku Brudziński jest wiceprezesem partii, a wcześniej pełnił funkcję sekretarza generalnego i szefa komitetu wykonawczego. W PiS uważany jest za "prawą rękę” prezesa Kaczyńskiego i człowieka od zarządzania partią w terenie.

Czy wyjazd do Brukseli spowoduje, że Brudziński będzie miał mniejszy wpływ na to, co się dzieje we władzach partii? Taką plotkę zaczęto kolportować tuż po tym, jak ogłoszono nazwiska kandydatów. Współpracownicy premiera Mateusza Morawieckiego mieli mówić, że start szefa MSWiA w wyborach do Parlamentu Europejskiego to najlepsza informacja dla premiera, bo "odpada mu rywal o schedę po prezesie PiS”.

- Bzdura. To, że Brudziński będzie mniej czasu przebywał w Warszawie i w biurze na Nowogrodzkiej nic nie znaczy. Na miejscu zostaje jego zaufany współpracownik, szef komitetu wykonawczego, człowiek od czarnej roboty i organizator wyborów – Krzysztof Sobolewski. To on w imieniu Brudzińskiego kontroluje struktury. A Brudziński jest zaprawiony w partyjnych wycinankach i w całej Polsce dorobił się pokaźnej rzeszy zaufanych działaczy. O takim zapleczu partyjnym Morawiecki może tyko pomarzyć – mówi nam nasze źródło w PiS.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (663)
Zobacz także