Anna Komorowska: Pierwsza dama powinna dostawać pensję

- Jeśli pierwsza dama miałaby pensję, to miałaby także zakres obowiązków i można by ją z tego rozliczać. Społeczeństwo mogłoby wtedy oczekiwać zaangażowania publicznego - powiedziała Anna Komorowska w Radiu Zet. - Okres prezydentury mojego męża to był czas, kiedy najintensywniej pracowałam. Ten czas przynajmniej powinien się liczyć jako okres składkowy, do emerytury. I to jest minimum - dodała.

- Teraz żona każdego z prezydentów wypełnia swoje obowiązki tak, jak jej w duszy gra: z czym się zgadza, z czym się nie zgadza, co lubi, co mniej lubi - wylicza Komorowska w Radiu ZET. Wspomina też, że dla niej okres prezydentury jej męża to był czas najbardziej intensywnej pracy. - A żadne składki w tym czasie nie były odprowadzane - podkreśla.

Odniosła się także do dyskusji o zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego. - Wydaje mi się, że to, co do tej pory lepiej lub gorzej funkcjonowało, jest na obecnym etapie, przy tych rozpalonych emocjach jest optymalnym rozwiązaniem - powiedziała. - Przy tak rozbuchanych emocjach przez ujawnianie się tych ekstremalnych nastrojów dojdzie do jakiejś zmiany, która nikomu nie będzie odpowiadała i będzie to gorący kartofel przepychany w jedną i w drugą stronę - uznała.

- Przez 25 lat mieszkałam na Powiślu, pamiętam czasy, kiedy przez teren sejmowy można było przejść i nikt nikogo nie zaczepiał. Jeśli władza się boi suwerena, to smutne - skomentowała ogradzanie Sejmu.

"Ile tych pomników można postawić"

Zapytana o budowę pomników katastrofy smoleńskiej, stwierdziła, że już wcześniej ofiary zostały godnie upaiętnione. - Ile tych pomników można postawić. To nie może być tak, ze na każdym skrzyżowaniu jest pomnik. Nie można powiedzieć, że ci którzy zginęli nie zostali godnie upamiętnieni - stwierdziła Komorowska.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.