Adrian Zandberg: nie ma można mieć pretensji do policji. Co zaszkodzi PiS?

- Nie mam wątpliwości, że ludzie, którzy się zebrali, by zaprotestować przeciwko ograniczeniu wolności zgromadzeń, mają rację - powiedział Adrian Zandberg w programie #dzieńdobryWP. Nie uczestniczył jednak w wydarzeniach przed Pałacem Prezydenckim. Przyznał, że to, co zrobiono, jest delikatnie mówiąc nierozsądne. - To zaproszenie do tego, żeby ograniczać prawa obywatelskie - dodał.

- Mam pewien dystans wobec symboliki. Kiedy widzę używanie białej róży, symbolu sprzeciwu wobec nazizmu, symbolu oporu, za który ludzie oddawali życie, mam wrażenie nieproporcjonalności symboliki - powiedział.

Ocenił jednocześnie, że obecna ustawa jest zła. - To, co zrobiono z wolnością zgromadzeń, to niepoważne - powiedział lider partii "Razem".

"Nie można mieć pretensji do policji"

Zaznaczył także, że protestowanie jest czymś naturalnym. Jednak dodał, że nie ma sensu mieć pretensji do policji, że interweniuje. - Policja zawsze, gdy ma do tego podstawę prawną, interweniuje - przyznał. - Natomiast idea obywatelskiego nieposłuszeństwa polega na tym, żeby się sprzeciwiać złemu prawu - zaznaczył w #dzieńdobryWP.

Frasyniuk wynoszony przez policję

- PiS strzela sobie w stopę, ale robi to od jakiegoś czasu. Sam pomysł, żeby ograniczać organizowanie kontrmanifestacji to na dłuższą metę będzie coś, za co PiS zapłaci cenę wizerunkową dość potężną. Taki obrazek, kiedy Władysław Frasyniuk jest wynoszony przez policjantów to jest jedna z tych rzeczy, która Prawu i Sprawiedliwości zaszkodzi - powiedział Adrian Zandberg.

Mimo apelu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, kontrmanifestanci zakłócili obchody 86 miesięcznicy tragedii w Smoleńsku. Siadali na chodniku i jezdni, by uniemożliwić przemarsz uczestnikom uroczystości. Byli przenoszeni przez funkcjonariuszy. Zostali wylegitymowani i mogą spodziewać się wniosków do sądu o ukaranie.

Kontrmanifestacja na Krakowskim Przedmieściu

W kontrmanifestacji uczestniczyli m.in. posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus, dziennikarze Ewa Siedlecka i Tomasza Piątka, a także działacz opozycji w PRL Władysław Frasyniuk, który zostanie najbardziej zapamiętany. Siedlecka przyznała jednak, że "policjanci byli w większości młodzi, spokojni, grzeczni" - czytamy na oko.press. Jak stwierdziła, ona i jej zdaniem pozostałe wyniesione osoby nie przyjęły mandatów w wysokości 500 zł, więc zapewne dostaną sądowy wyrok nakazowy, by je zapłacić.

Policja już wcześniej zapowiadała, że "będzie podejmowała interwencje i działania w stosunku do osób, które poprzez swoje zachowanie będą zagrażać bezpieczeństwu innych ludzi i naruszać obowiązujący porządek prawny". Według niej w sobotę kontrmanifestanci nie zachowywali się zgodnie z prawem, dlatego musiała interweniować.

Rzecznik Prasowy Komendy Stołecznej Policji asp. szt. Mariusz Mrozek podkreślił jednocześnie, że funkcjonariusze ograniczali się do użycia niezbędnych środków, a ich działania były podejmowane z poszanowaniem praw przysługujących wszystkim osobom. - Nie podejmowano interwencji, ani żadnych innych działań w stosunku do osób, które wyrażały swoje poglądy i gromadziły się w tym celu w sposób zgodny z obowiązującym prawem - dodał.

- W związku z działaniami na Krakowskim Przedmieściu nikogo nie doprowadzano do jednostek policji. Ustalano tylko tożsamość. Będą wnioski do sądu - poinformowała na swoim twitterowym profilu KSP.

Policja podała liczbę przyjętych mandatów i wniosków do sądu.

Za prowokatorów kontranifestantów uznał m.in. marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

To nie kontrmanifestanci przesadzili?

Zupełnie inną wersję wydarzeń podają Obywatele RP. - Polska Policja właśnie nas zaatakowała. Policja już nie stosuje konstytucji, a stała się prywatną ochroną PiS-u - czytamy na ich koncie na Facebooku.