ŚwiatWielki wyścig o wpływy w Syrii. Rosja wyśle swoje wojska?

Wielki wyścig o wpływy w Syrii. Rosja wyśle swoje wojska?

Wielki wyścig o wpływy w Syrii. Rosja wyśle swoje wojska?
Źródło zdjęć: © Forum
Oskar Górzyński
22.05.2017 16:18, aktualizacja: 23.05.2017 11:29

W miarę jak walka o zniszczenie Państwa Islamskiego zaczyna dobiegać końca, w Syrii powoli rozpoczyna się kolejna walka zagranicznych mocarstw o wpływy. Pierwszy zdecydowany krok w tej walce może wkrótce podjąć Rosja. Stawka jest wysoka - podobnie jak i ryzyko bezpośredniego konfliktu.

Od kilku dni w środowiskach i mediach sprzyjających reżimowi w Damaszku nabierają na sile doniesienia o rychłym wysłaniu rosyjskich wojsk powietrznodesantowych (WDW) do wschodniej Syrii. Taki ruch byłby przełomem, bo choć Rosja jest jedną z głównych sił uczestniczących w syryjskiej wojnie domowej, obecność jej wojsk na lądzie ograniczała się dotąd do sił specjalnych oraz "wagnerowców" - formalnie najemników wchodzących w skład prywatnej firmy wojskowej Wagner.

Podobne plotki o zwiększeniu rosyjskiego zaangażowania pojawiały się już wielokrotnie wcześniej, jednak zdaniem Tomasza Otłowskiego, eksperta ds. bezpieczeństwa międzynarodowego, tym razem mogą okazać się prawdziwe. Pretekstem może być podpisane 4 maja porozumienie w Astanie, wedle którego Rosja, Turcja i Iran ustanowiły "strefy deeskalacyjne" w wybranych punktach kraju.

- Z rosyjskim zaangażowaniem w Syrii jest więcej znaków zapytania, niż pewników i sami Rosjanie dbają o to, aby tak było jak najdłużej. Ale obecnie sytuacja wygląda inaczej. Teraz, gdy mamy już porozumienie o strefach deeskalacji -- działające wciąż jeszcze co prawda teoretycznie - Moskwa może to wykorzystać jako pretekst do oficjalnego wysłania do Syrii większego kontyngentu, np. w sile brygadowej grupy bojowej, którego celem byłoby implementowanie w terenie porozumienia o strefach i jego nadzorowanie - mówi Tomasz Otłowski. - Zapewne zaraz to samo zrobią Turcy i Irańczycy - dodaje.

Podobnie uważa Neil Hauer, analityk kanadyjskiego think-tanku SecDev.

- Widać w polityce rosyjskiej trend wysyłania coraz większej liczby "miękkich" oddziałów lądowych, takich jak "żandarmi" z Czeczenii. Nie chodzi koniecznie o WDW czy inne siły frontowe, ale takie, które w razie potrzeby nadają się do walki - mówi ekspert.

Wielka gra o Syrię

Prawdziwy cel wysłania rosyjskich wojsk byłby zapewne zgoła inny: wraz ze stopniowym oczyszczaniem terytorium Syrii (wspierane przez USA siły kurdyjskie są już u progu Rakki, "stolicy" Daesz), zaczyna się kolejna walka o zabezpieczenie swoich wpływów przez obecne w Syrii mocarstwa. Porozumienie o ustanowieniu stref deeskalacyjnych ma tu kluczowe znaczenie, bo - według ekspertów i dyplomatów - stanowiło wstęp i pretekst do podziału kraju na strefy wpływów.

- Sytuacja po Astanie nie jest taka sama jak przedtem. Niezależnie od tego, czy umowa stanie się mapą rozbioru kraju czy podziału władzy, już toczy się wyścig o to, kto dostanie największą część - powiedział jeden z bliskowschodnich dyplomatów cytowanych przez "Financial Times".

Zdaniem Hauera, jeśli Rosja zdecyduje się na wysłanie nowego kontyngentu, celem będzie zyskanie większego wpływu na Syrię i Iran. Ten drugi, choć jest sojusznikiem Rosji w Syrii, jest też jej rywalem w walce o kontrolę, którego interesy nie zawsze zgadzają się z rosyjskimi.

- Rosja ma nadzieję, że zwiększenie swoich sił w kraju pozwoli im wywierać większy nacisk na reżim i da przewagę względem Irańczyków - mówi Hauer.

I don't think so really, but I do think there's a trend of Russia deploying more "soft" (i.e. not ideally frontline, but can handle combat if need be) ground units to Syria, mostly to get more influence over the Syrians and Iranians

W wyścigu tym udział biorą nie tylko gwarantorzy porozumienia w Astanie. Za rządów Donalda Trumpa do gry włączyły się także Stany Zjednoczone, które nie tylko zwiększyły swoje zaangażowanie na północy Syrii, wspierając ofensywę na Rakkę, ale planują też stworzyć - docelowo wraz z siłami jordańskimi - swoją strefę buforową na pustynnym południowym zachodzie kraju. Jak uważa część ekspertów, wznowiona aktywność USA była jednym z czynników, które stały za utworzeniem stref deeskalacyjnych.

- Porozumienie z Astany miało na celu zapobiec ustanowieniu "stref stabilności" przez USA w Syrii. Pozwoliło ono Rosji, Iranowi i reżimowi Baszara al-Asada przegrupować siły i skoncentrować swoje wysiłki na wschodniej Syrii - uważa Genevieve Casagrande z Institute for the Study of War w Waszyngtonie.

Wyścig do wschodniej granicy

Wschodnie rejony Syrii, które dotychczas odgrywały pomniejszą rolę w konflikcie, teraz, w obliczu kolejnych strat Państwa Islamskiego, są w samym centrum wojskowych i geopolitycznych zmagań. W rezultacie o odbicie obleganego przez Daesz Dajr az-Zaur oraz zajęcie terenów przy wschodniej granicy Syrii ścigają się wspierani przez USA i Jordanię arabscy rebelianci z Wolnej Armii Syryjskiej i wspierane przez Iran i Rosje siły walczące po stronie Damaszku. Sytuacja ta już doprowadziła do militarnej konfrontacji między dwoma stronami. Siły reżimu zintensyfikowały swoją ofensywę przeciwko opozycji na wschodzie, zaś w ubiegły czwartek siły amerykańskie zaatakowały wspieraną przez Iran bojówkę, która zbliżała się do amerykańskiej bazy al-Tanf przy granicy z Jordanią i Irakiem, gdzie Amerykanie szkolą siły rebelianckie.

Spięcie pod al-Tanf było już drugim uderzeniem USA w siły Baszara al-Asada i podobnie jakpoprzedni atak na bazę asz-Szajrat stanowiło sygnał, że Waszyngton zamierza odgrywać poważną rolę w Syrii. Ale to prawdopodobnie też zwiastun przyszłych, coraz bardziej niebezpiecznych konfrontacji, bo interesy Iranu i USA są tu bezpośrednio sprzeczne: Iran chce wschodniej Syrii pod kontrolą sprzymierzonych sił, aby skompletować wymarzony projekt polityczny: utworzenie ciągłej strefy wpływu, która połączyłaby Iran, Irak, Syrię i Liban. USA chcą za wszelką cenę do tego nie dopuścić. Dlatego wspierane przez Teheran bojówki nie tylko nie zatrzymały się po czwartkowym ataku USA, lecz przybliżyły się do amerykańskiej bazy, grożąc kolejną niebezpieczną eskalacją.

Wysłanie wojsk rosyjskich dodatkowo skomplikowałoby sytuację: z jednej strony Moskwa chce jak najbardziej ograniczyć pole manewru Ameryce, z drugiej, nie podoba jej się zbyt agresywnie ekspansywna polityka Iranu. Zarówno USA, jak i Rosja, nie chcą też doprowadzić do tego, by doszło do militarnej konfrontacji między nimi. Właśnie dlatego - i być może w ramach przygotowań przed rozlokowaniem rosyjskiego kontyngentu - wojskowi z obu krajów oznajmili zwiększenie współpracy w sprawie koordynacji działań zbrojnych we wschodniej Syrii.

Zdaniem Otłowskiego, jeśli Rosja wyśle swoje wojska, będzie przede wszystkim starała się zabezpieczyć swoje interesy i stan posiadania w Syrii.

- Oczywiście nie będą to “siły pokojowe”, ale raczej bojowe, choć nie sądzę, aby Rosjanie szukali walki i otwarcie uczestniczyli w operacjach ofensywnych sił syryjskich przeciwko rebelii - mówi ekspert. - Już raczej będą czekać na sposobność, jakąś prowokację ze strony rebeliantów. Mogą też prowadzić działania przeciwko ISIS, traktując to jako doskonały materiał propagandowy i PR-owy. Czas pokaże, co z tego wyniknie - stwierdza.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (5)
Zobacz także