ŚwiatByły współpracownik Putina: biznesmeni w Rosji to "chłopi pańszczyźniani"

Były współpracownik Putina: biznesmeni w Rosji to "chłopi pańszczyźniani"

Były współpracownik Putina: biznesmeni w Rosji to "chłopi pańszczyźniani"
Źródło zdjęć: © PAP | ITAR-TASS / Dmitry Astakhov
09.10.2014 10:30, aktualizacja: 09.10.2014 10:58

Dawny bliski współpracownik Władimira Putina, Siergiej Pugaczow, uważa, że wszyscy rosyjscy biznesmeni są obecnie "chłopami pańszczyźnianymi" należącymi do rosyjskiego prezydenta; żadna firma nie jest poza jego zasięgiem - pisze w czwartek "Financial Times".

Pugaczow, który przed laty był tak blisko Putina, że nazywano go "bankierem Kremla", udzielił pierwszego wywiadu od 2012 roku, kiedy państwo przejęło jego wielomiliardowe imperium stoczniowe.

W rozmowie z "FT" ostrzega, że obecnie w rosyjskim biznesie, coraz bardziej zdominowanym przez Putina, nie ma już żadnych tzw. nietykalnych. Rosyjska gospodarka - jak tłumaczy Pugaczow - została przekształcona w system feudalny, w którym biznesmeni są tylko nominalnie właścicielami swych aktywów.

"Dzisiaj w Rosji nie ma prywatnej własności. Są tylko chłopi pańszczyźniani, którzy należą do Putina" - uważa biznesmen.

Komentarze Pugaczowa wpisują się w trwający "proces wywłaszczenia innego moskiewskiego potentata Władimira Jewtuszenkowa, którego osadzenie w areszcie domowym we wrześniu i późniejsza decyzja sądu o przejęciu udziałów w jego koncernie naftowym Basznieft nadal wywołuje dreszcze wśród rosyjskich biznesmenów". Majątek Jewtuszenkowa, jednego z najbogatszych ludzi w Rosji, magazyn "Forbes" szacuje na 9 mld dolarów.

"FT" przypomina, że Pugaczow, którego interesy rozciągały się od bankowości, przez sektor budowlany po stoczniowy, był ważną postacią w Rosji w pierwszych latach po upadku ZSRR. Należał do wąskiego grona współpracowników ówczesnego prezydenta Borysa Jelcyna, a następnie stał się zaufanym Putina.

Gdy były agent KGB został prezydentem w 2000 roku, wpływowym ludziom z epoki Jelcyna udało się zachować trochę niezależności. Ale po rozpoczęciu przez Putina kampanii przejmowania przez państwo kontroli nad kluczowymi sektorami gospodarki granice między biznesem a Kremlem zaczęły się zacierać - zauważa brytyjski dziennik.

Ten proces - jak zaznacza Pugaczow - teraz nabrał tempa, gdy zwiększa się natężenie zachodnich sankcji wobec Rosji w związku z jej interwencją na Ukrainie.

"Teraz jest Putin i jego podwładni, którzy wykonują jego rozkazy i całe pieniądze idą do Putina - powiedział Pugaczow w wywiadzie dla "FT". - Kraj jest w stanie wojny i dlatego wielki biznes nie może funkcjonować jak wcześniej; musi działać wedle wojskowych zasad".

Problemy Pugaczowa zaczęły się wraz z upadkiem w 2010 roku Mieżprombanku, jednego z czołowych kredytodawców, którego biznesmen był założycielem. W 2011 roku Pugaczow uciekł do Londynu, gdy władze zaczęły przejmować jego stocznie w ramach odzyskiwania funduszy z Mieżprombanku. W ubiegłym roku moskiewski sąd wysłał za biznesmenem list gończy, oskarżając go o doprowadzenie tego banku do upadku.

Pugaczow twierdzi, że Putin wciąż ma mentalność "człowieka sowieckiego - czekisty". "Nie ma sensu, żeby ktokolwiek szukał błędu u Jewtuszenkowa" - podkreślił Pugaczow. - To po prostu system sam zaczyna się pożerać".

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (150)
Zobacz także