ŚwiatMuzułmanie w Niemczech przechodzą na chrześcijaństwo

Muzułmanie w Niemczech przechodzą na chrześcijaństwo

Muzułmanie w Niemczech przechodzą na chrześcijaństwo
Źródło zdjęć: © DW/M. Gwóźdź
16.10.2016 15:59, aktualizacja: 16.10.2016 16:33

Występujący o azyl w Niemczech muzułmanie przechodzą na chrześcijaństwo. Jeszcze kilka lat temu ewangelicki kościół Świętej Trójcy w berlińskiej dzielnicy Steglitz świecił pustkami. Dziś jest pełny po brzegi. Muzułmanie zmieniają ewangelicką parafię - czytamy w Deutsche Welle.

Na ten dzień czekali kilka miesięcy, niektórzy nawet rok. Ale nie bezczynnie. Uczestniczyli w spotkaniach przygotowujących do chrztu, zdali egzamin z katechizmu, przychodzili na spotkania parafialne. Przed oczami mieli jeden cel: zostać chrześcijaninem. - To dla mnie wielki dzień. Czuję się tak, jakbym otrzymała nowe życie, jakbym urodziła się na nowo - mówi 32-letnia Golaleh, pochodząca z Iranu i dodaje z łzami w oczach: - Moja rodzina była przeciwna temu, co robię. Wiedzieli, że w Iranie czytam Biblię. Mój ojciec zerwał ze mną stosunki. Ma bardzo radykalne poglądy.

Golaleh jest w Niemczech od ośmiu miesięcy. Pracuje dorywczo jako tłumaczka. Jest jedną z 18 osób, które przyjęły w sobotę 8 października chrzest. - Chciałabym teraz wykrzyczeć światu, że nareszcie jestem wolna! – mówi podekscytowana.

Konwersja zwiększa szanse na azyl

Decyzja przejścia na wiarę chrześcijańską może mieć dla niej surowe konsekwencje. - Dopóki w Iranie nic się nie zmieni, nie mam tam po co wracać. Zabiliby mnie - mówi. Prosi, żeby nie publikować jej zdjęcia. To zbyt niebezpieczne.

Mimo najsroższych kar w krajach muzułmańskich, konwersji w niemieckich kościołach jest coraz więcej. W kościele Świętej Trójcy chrzest przyjęło już 1,2 tys. muzułmanów pochodzących z Iranu i Afganistanu. Wszystkich udzielił proboszcz Gottfried Martens. - 200 osób jest jeszcze na liście oczekujących - mówi radosnym głosem i dodaje, że wierzy w to, że ich intencje są szczere.

Znacznie mniej ufni są urzędnicy, którzy egzaminują uchodźców z wiedzy o chrześcijaństwie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: konwersja zwiększa ich szanse na azyl. - To prawda, w postępowaniu azylowym konwersja jest brana pod uwagę – mówi Edith Avram z Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) i dodaje, że "uchodźcy przysługuje ochrona w sytuacji, kiedy z powodu zmiany wiary narażony jest w swojej ojczyźnie na prześladowanie".

Egzamin z chrześcijaństwa polega na tym, że egzaminator podczas rozmowy sprawdza, jakie były okoliczności podjęcia decyzji o zmianie wiary. Ubiegający się o azyl muszą przedstawić stosowne dokumenty, np. zaświadczenie o chrzcie. - Potwierdza ono, że konwersja miała miejsce, ale nie mówi niczego na temat tego, jak osoba ubiegająca się o azyl, zamierza praktykować nową dla niej religię po powrocie do swojej ojczyzny i z jakimi konsekwencjami musi się liczyć- informuje Edith Avram.

- Doskonale wiemy, co nam grozi, ale nasza wiara jest silniejsza – mówi Golaleh. Jak reaguje na podejrzenie, że za konwersją stoi kalkulacja? - Bardzo mnie smuci takie stawianie sprawy. Na pewno są tacy, którzy mają nieszczere intencję, ale to niesprawiedliwe, że to wrażenie przenosi się na wszystkich. Poza tym znam takich ludzi, którzy najpierw chcieli zmienić wiarę, żeby zamknąć rozdział w swoim życiu, ale potem pokochali Jezusa Chrystusa z całego serca. Czy wolno im z tego czynić zarzut? - pyta.

Proboszcz Martens, dzień przed chrztem raz jeszcze pyta każdego, czy zdaje sobie sprawę z konsekwencji chrztu. - Mówię: za to, co robicie, możecie stracić życie i przypominam, że nie mogę im zagwarantować, że będą mogli tu zostać - wyjaśnia.

Proboszcz krytykuje egzaminy państwowe

Gwarancji faktycznie nie ma, ale jest nadzieja. - Jeżeli osoba ubiegająca się o azyl wiarygodnie przedstawi zamiar praktykowania nowej religii w swojej ojczyźnie, a wiadomo, że grozi jej za to prześladowanie, zwiększa to jej szanse na azyl. W gestii rozstrzygającego urzędnika leży decyzja, czy wnioskujący o azyl zmienił wiarę, bo zwiększa to jego szanse na pozostanie w Niemczech i czy był do tego kroku w pełni przekonany. Nie podważamy potwierdzonego zaświadczeniem chrztu. Zakładamy, że parafie sprawdziły, jakie pobudki stoją za decyzją o zmianie wiary - przyznaje Avram.

Proboszcz Martens krytykuje egzaminy państwowe. Zarzuca urzędnikom brak kompetencji i to, że nie traktują uchodźców poważnie. - Z relacji uchodźców wynika, że urzędnicy wybuchają śmiechem, kiedy uchodźca mówi: "Jezus Chrystus umarł za mnie na krzyżu" - podkreśla duchowny. Jak szacuje, spośród 1,2 tys. ochrzczonych w berlińskiej parafii, większość nie otrzymała azylu. - Boli mnie, że wiele wniosków moich wiernych jest odrzucanych. Ci ludzie wracają potem do mnie bezradni. Angażują się tu w życie parafii, służą podczas mszy, dają z siebie tak wiele… Nie rozumieją, jak można podważać ich intencje - ubolewa.

Juckabed (33 lata) jeszcze czeka na decyzję. Jest w Niemczech od półtora roku. Musiała wyjechać z Iranu, bo ktoś z jej znajomych doniósł, że czyta Biblię. W maju przyjęła chrzest, została już też odpytana przez urzędników. - Jeżeli otrzymam odmowę, nie wiem, co zrobię. Wiem tylko tyle, że jestem bardzo szczęśliwa, że nie jestem już sama, że Jezus jest przy mnie - mówi.

Martens: nie mógłbym już być księdzem w zwykłej niemieckiej parafii

Dokładnych danych, ilu muzułmanów przeszło na chrześcijaństwo nie ma, ale wiadomo, że chodzi nie o setki, lecz o tysiące osób. Niedawno niemiecka publiczna telewizja ARD transmitowała na żywo chrzest 70 muzułmanów. Odbywał się na terenie miejskiego basenu, by dla wszystkich wystarczyło miejsca.

Sytuacja nie jest nowa tylko dla przyjmujących chrzest. Jest nowa także dla niemieckiego Kościoła, który od lat odnotowuje spadek liczby wiernych. W 2014 roku niemiecki Kościół katolicki opuściło 200 tys. osób, z kościoła ewangelickiego odeszło 270 tys. wiernych. Dla proboszcza Martensa nie chodzi jednak tylko o statystyki. Kompletnie zmieniło się życie parafialne. - Myślę, że nie mógłbym już być księdzem w zwykłej niemieckiej parafii - wyznaje duchowny. - Mam teraz do czynienia z zupełnie inną skalą problemu, jestem konfrontowany z całkowicie innymi troskami. Doświadczam wielu ludzkich dramatów. Trudno byłoby mi się przestawić na problemy, z którymi miałem do czynienia wcześniej - wyjaśnia.

Po chrzcie wszyscy się obejmują, nawzajem sobie gratulują. Do nowo ochrzczonych podchodzą też starsi parafianie. Martens dla każdego ma dobre słowo. - Czyni mnie to głęboko szczęśliwym, kiedy widzę, jak ludzie potrafią się traktować z szacunkiem - mówi.

Sala sądowa zamiast ambony?

Gottfried Martens nie ma wolnego czasu. Media z całego świata proszą o wywiad. Na rozmowę z nami umawia się późnym wieczorem, po spotkaniach z wiernymi. - Pracy mam sporo, a do tego dochodzi jeszcze jeden obowiązek: coraz częściej zeznaję w sądzie jako świadek podczas procesów dotyczących odrzucenia wniosku azylowego. Jest ich coraz więcej. Jak tak dalej pójdzie, niedługo zamienię ambonę na salę rozpraw. Niczego jednak nie żałuję. Ci ludzie są dla tej parafii wielkim darem - podkreśla proboszcz.

Magdalena Gwódź, Deutsche Welle
Źródło artykułu:Deutsche Welle
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (387)
Zobacz także