PolitykaRosja sojusznikiem USA? "To możliwy scenariusz"

Rosja sojusznikiem USA? "To możliwy scenariusz"

Rosja sojusznikiem USA? "To możliwy scenariusz"
Źródło zdjęć: © AFP | MANDEL NGAN
Przemysław Dubiński
05.01.2016 14:54, aktualizacja: 05.01.2016 20:25

• Powstanie międzynarodowa koalicja, która zrównoważy rosnące wpływy Chin?
• Rosja może stać się sojusznikiem USA - ocenia Edward Haliżak
• Możliwy scenariusz - ocenia Jacek Bartosiak, ekspert CA Klubu Jagiellońskiego
• Trudno coś przewidzieć, ale nie można tego wykluczyć - komentuje Adam Kowalczyk z NCSS

Interwencja zbrojna w Gruzji, zajęcie Krymu oraz włączenie się w wojnę w Syrii sprawiły, że Rosja znów zaczyna być postrzegana jako kraj, który pręży muskuły. W opinii ekspertów nie można jednak wykluczyć scenariusza, w którym Moskwa w niedługiej przyszłości stanie się jednym z partnerów USA oraz Zachodu. Zawarcie takiego sojuszu mogą wymusić na obu stronach wyrastające na światowego hegemona Chiny.

Koniec dominacji USA i walka o wpływy?

- Gdy rozmawiałem ostatnio z wybitnymi amerykańskimi strategami, to podkreślali oni, że z Rosją należy postępować bardzo ostrożnie, gdyż mniej więcej za dwie dekady ten kraj będzie USA potrzebny, jako potencjalny sojusznik w konfrontacji z Pekinem. Jeżeli Chiny przez kolejne lata będą rozwijać się w tempie 6-7 proc. rocznie, to zyskają takie atrybuty mocarstwowości, że tylko wielka koalicja międzynarodowa, pod przewodnictwem USA, będzie w stanie zrównoważyć ich potęgę. W tej koncepcji Rosja jawi się jako potencjalny sojusznik Zachodu, a nie jako jej wróg - analizuje w rozmowie z WP profesor Edward Haliżak, dyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.

Z tą tezą zgadza się ekspert z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego oraz Nowej Konfederacji Jacek Bartosiak. Jego zdaniem w historii świata nie obserwowaliśmy jeszcze tak szybkiego rozwoju gospodarczego jakiegokolwiek państwa. To z kolei może doprowadzić do sytuacji, w której to Chiny, a nie Amerykanie, będą dominować na świecie.

- Stany Zjednoczone rządzą na oceanach i kontrolują morskie szlaki komunikacyjne. Rozwój gospodarczy Chin jest zagrożeniem dla układu sił w Euroazji, a od niego zależy pozycja USA na świecie. Pekin rośnie w siłę i to nie tylko na morzach. Chińczycy budują Nowy Jedwabny Szlak, który miałby połączyć ich kraj drogą lądową z Europą. Przebiega on poza kontrolą marynarki wojennej USA. W takiej sytuacji, jak dowodzi historia, dominujące mocarstwo morskie sprzymierza się ze słabszym mocarstwem śródlądowym, a takim jest Rosja, w celu powstrzymania wzrostu konkurenta w Eurazji. Tak było w przypadku Napoleona, cesarskich Niemiec i III Rzeszy. Kreml jest obecnie słaby, znacznie słabszy od Chin. Nie jest więc w stanie zdominować Euroazji, co czyni go potencjalnym partnerem USA - tłumaczy Bartosiak.

Dużo ostrożniej na temat ewentualnej roli Rosji w strategii Stanów Zjednoczonych wypowiada się natomiast Adam Kowalczyk z Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.

- W amerykańskiej koncepcji "AirSea Battle", stanowiącej podstawę doktryny wojskowej Waszyngtonu wobec Chin, rola Rosji w przypadku potencjalnego konfliktu Waszyngton-Pekin praktycznie nie istnieje. Nie można jednak wykluczyć, że geografia i geopolityczne położenie Rosji staną się kiedyś dla Stanów Zjednoczonych potencjalnie przydatne - analizuje ekspert, który zaznacza przy tym, że w stosunkach międzynarodowych nie można wykluczyć żadnego scenariusza. - Architektura światowej polityki i bezpieczeństwa jest organizmem zbyt skomplikowanym żeby ferować jednoznaczne opinie odnośnie tego czy dane państwa będą za 20-30 lat w sojuszu, czy też nie - dodaje.

Rewizja sojuszy?

Zdaniem ekspertów zmiana światowego ładu może doprowadzić do sytuacji, w której trzeba będzie dokonać rewizji sojuszy. Zdaje sobie z tego także sprawę Rosja, która z jednej strony obawia się rosnącego znaczenia Chin, a z drugiej ma świadomość swojego znaczenia dla Zachodu oraz Stanów Zjednoczonych.

- Zachód jest w pewnym sensie od Rosji zależny. Dlatego Kreml, pomimo słabości ekonomicznej, pozwala sobie na to, co obecnie obserwujemy i rozgrywa politykę posługując się siłowymi argumentami. W tym kraju czekają na nowego Richarda Nixona, który zaproponuje tym razem sojusz przeciw Chinom - tłumaczy ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego oraz Nowej Konfederacji.

Jaką cenę musiałyby zapłacić kraje Zachodu za ewentualny sojusz z Rosją? - Jest nią zakaz poszerzania NATO na Wschód. Mowa tu o Białorusi, Ukrainie i Gruzji. To jest warunek stały. Do negocjacji pozostaje kwestia udziału tych państw w Unii Europejskiej - przekonuje prof. Haliżak.

Zdaniem obu ekspertów Stany Zjednoczone będą starały się stworzyć koalicję, która zrównoważy układ sił na świecie i przeciwstawi się Chinom. Według prof. Haliżaka mogą w nią wejść kraje Zachodu, Rosja, Wietnam, Japonia, Korea Południowa, Australia oraz Indie. - Koalicja budowana przez Amerykanów zakłada przede wszystkim otoczenie Chin ze wszystkich stron - tłumaczy dyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.

W opinii Adama Kowalczyka wciągnięcie państw zachodnich do koalicji przeciw Chinom może być jednak niewykonalne.

- Wydaje się, że Waszyngtonowi bardzo trudno będzie znaleźć "zachodnich" sojuszników do hipotetycznej koalicji przeciwko Pekinowi, choćby ze względu na aspekty gospodarcze - każdy chce robić z Chinami jak najbardziej intratne interesy. Sprawą kluczową dla Waszyngtonu będzie więc utrzymanie względnie proamerykańskiej orientacji geopolitycznej państw takich jak Japonia, Indie, Korea Południowa, Australia czy też większość mniej istotnych państw Azji Południowo-Wschodniej. To one powinny stanowić jeden z fundamentów amerykańskiej polityki powstrzymywania Państwa Środka - tłumaczy.

Chiny a sprawa Polska

Utworzenie nowych sojuszy, a zwłaszcza alians Stanów Zjednoczonych z Rosją miałyby kluczowe znaczenie dla sytuacji Polski. Jaką strategią powinien więc kierować się nasz kraj w obliczu zmiany układu sił na świecie?

- Z punktu widzenia Polski wciągnięcie Rosji do współpracy z Zachodem jest korzystne. To dawałoby gwarancję naszego bezpieczeństwa - uważa prof. Haliżak, który zaznacza przy tym, że Polska powinna złagodzić swoją krytykę wobec Kremla.

W opinii Jacka Bartosika w obecnej sytuacji powinniśmy prowadzić własną, roztropną politykę nastawioną na dbanie o swoje interesy. - Trzeba jednak przyznać, że jest to niezwykle trudne, ze względu na nasze położenie geopolityczne. Polska nie powinna się eksponować w występowaniu przeciw Rosji. Nie możemy też zakładać jednotorowo, że istnieje jedność pomiędzy USA, a zachodnią Europą. Sojusze i interesy są płynne, o czym już niejednokrotnie przekonaliśmy się w przeszłości. Bardzo ważne jest by w Polsce były stałe bazy NATO z liczną obecnością żołnierzy USA i sprzętu. W obecnej sytuacji wydaje się to być jednak raczej nierealne - tłumaczy.

Zdaniem Adama Kowalczyka z NCSS powinniśmy bacznie przyglądać się procesom wewnątrz Unii Europejskiej oraz NATO i być przygotowanymi na różne, nawet bardzo niekorzystne scenariusze.

- Na chwilę obecną powinniśmy według mnie założyć cztery podstawowe zasady polskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa: Stany Zjednoczone pozostają podstawowym gwarantem bezpieczeństwa RP; otwartość na poszukiwanie potencjalnych sojuszników w kierunku południowym oraz północnym jak np. Rumunia oraz państwa skandynawskie; powinniśmy jako państwo o relatywnie sporym potencjale i sprzyjającym, w tym kontekście, geopolitycznym położeniu, prowadzić skuteczną i umiejętną politykę wobec Chin - zwłaszcza w odniesieniu do Nowego Jedwabnego Szlaku; wobec Federacji Rosyjskiej musi zaś prowadzić politykę realistyczną i opartą na długofalowej strategii - kończy ekspert.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (488)
Zobacz także