ŚwiatCzy koniecznie trzeba kłamać, żeby dostać wizę do USA?

Czy koniecznie trzeba kłamać, żeby dostać wizę do USA?

Czy koniecznie trzeba kłamać, żeby dostać wizę do USA?
Źródło zdjęć: © AFP | Jose Cabezas
23.01.2010 13:50

Amerykanie znoszą obowiązek wizowy dla kolejnych krajów Europejskich - ale znów nie dla Polaków. Tym razem szczęśliwcami okazali się Grecy, którzy od lata zeszłego roku mogą do Stanów Zjednoczonych jeździć bez większych przeszkód. Polacy - podobnie jak obywatele trzech innych krajów Unii Europejskiej (Cypru, Bułgarii, Rumunii) - wciąż muszą się starać o wizy do USA.

Kolejne administracje oraz kongresmani przeciwni zniesieniu wiz dla Polaków od lat powtarzają wciąż to samo: Polacy nie mają szans na bezwizowy wjazd do Stanów Zjednoczony z jednego jedynego powodu: zbyt duża liczba nielegalnych przedłużeń pobytu w USA przez Polaków, tzw. overstays.

Jednak zdaniem kongresmenki z Ohio, Marcy Kaptur jest to o tyle dziwne, że według rzecznika prasowego amerykańskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Kraju (ICE) nie ma żadnych wiarygodnych danych i statystyk liczby tzw. overstays, ponieważ ICE nie ma możliwości ich obliczenia. - ICE ani inne biura ds. imigracji nie śledzą dokładnej liczby overstays. Możemy tylko podać liczby Polaków deportowanych z USA - powiedział rzecznik ICE, Richard A. Rocha Polskiej Agencji Prasowej w sierpniu 2009 roku.

Departament Stanu wpadł jednak na pomysł, że jednak da się policzyć nielegalnych imigrantów z Polski - konsulaty amerykańskie w Polsce (Warszawa i Kraków)
starają się ustalić ilu właścicieli wiz wróciło do kraju za pomocą... sondażu telefonicznego. Pracownicy konsulatów dzwonią do krewnych osób, którym wydali wizy i wypytują ich, kiedy posiadacze wiz wrócili do Polski i czy w ogóle wrócili.

W ten sposób - jak powiedział PAP anonimowy amerykański dyplomata - Departament Stanu doszedł do wniosku, że zbyt wielu Polaków nie wraca na czas do kraju i nielegalnie przedłuża swój pobyt w Stanach Zjednoczonych. Na tej samej zasadzie konsulaty doszły do wniosku, że najczęściej na czas nie wracają mieszkańcy Podhala, okolic Białegostoku i Suwalszczyzny.

Tymczasem amerykańskie konsulaty są w stanie podać władzom w Waszyngtonie dokładne dane jedynie o tym ile razy rocznie odmawiają wydania wiz obywatelom danego kraju. Niestety o tym czy dostanie się wizę decyduje "widzimisię" konsula prowadzącego rozmowę. Teoretycznie trzeba spełniać określone warunki, by ją dostać, m.in. udowodnić w konsulacie, że nie zamierza się jechać do USA by pracować na czarno i nie przedłuży się nielegalnie pobytu. Warto mieć w związku z tym cały szereg dokumentów, które dokumentują "silne związki z krajem rodzinnym", m.in. wyciągi bankowe, akt własności domu, umowę o pracę itd. itp. Jednak praktycznie nawet spełnienie tych warunków nie gwarantuje, że wiza zostanie przyznana. Konsul może powiedzieć "nie" i nie musi nawet uzasadniać swojej decyzji.

Ma to o tyle znaczenie, iż to właśnie odsetek odmów wydania wiz jest brany pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o zniesieniu obowiązku wizowego dla obywateli danego kraju. Jeszcze do 2007 roku o zniesienie wiz do USA ubiegać się mogły tylko kraje, gdzie odsetek odmów wydania wiz nie przekraczał 3%. Jednak od nowe przepisy podniosły ten próg do 10%. W Polsce - wg danych Departamentu Stanu - między 2006 a 2007 r. odsetek ten wyniósł odpowiednio 26 i 25%. W 2008 roku - prawie 14%. Aż 80% odmów w Polsce to wnioski z zaledwie trzech regionów: Podhala, Rzeszowszczyzny i Podlasia. Z szacunkowych danych w 2009 roku odrzucono trochę ponad 13%. Na forach internetowych znajdziemy rady, dzięki, którym na pewno dostaniemy wizę. Według nich na wizytę w konsulacie trzeba się ogolić, schludnie ubrać, uśmiechać się i najlepiej rozmawiać z konsulem po angielsku. Przez cały czas należy utrzymywać kontakt wzrokowy. Dla Amerykanów liczy się przede wszystkim pierwsze wrażenie, więc wizy raczej nie dostanie osoba, która przyjdzie
"na kacu", ubrana na sportowo, a do tego nie potrafi powiedzieć słowa po angielsku.

Jednak staranie się o wizę nie jest takie straszne, a czasami wygląd nie ma większego znaczenia. Często do otrzymania wizy nie wystarczy przedstawienie dokumentów udowadniających związek z krajem. Starający się o wizę twierdzą, że bardzo często brak zgody na wjazd do USA jest uzależniony od humoru i charakteru konsula. Na rozmowę najlepiej udać się w poniedziałek, ponieważ "może będą mieli lepszy humor po weekendzie". A może jednak lepiej iść w piątek, ponieważ może będą w lepszych humorach przed wolnymi dniami?

- Z dostaniem wizy nie jest tak łatwo jak się myśli nie dość, że trzeba stać wiele godzin to nie ma się pewności, czy wyjdzie się z upragnionym papierkiem. Moja kuzynka jej nie dostała. Możliwe że przeszkodził jej brak stałej pracy i dobrej znajomości angielskiego - mówi Marek, student z Warszawy, który wizy nie dostał.

- Wizyta w konsulacie trwała ok. 50 minut. Pani konsul na moje "hello" odpowiedziała łamanym polskim i już ani słowa po angielsku nie miałem okazji wypowiedzieć. Zapytała mnie tylko, od jak dawna pracuję. Potem wyraziła zmartwienie, bo w listopadzie w Nowym Jorku "może być brzydka pogoda". Na koniec spytała, czy jeździłem już kiedyś za granicę. "Właściwie tak", powiedziałem, wskazując na wypełniony formularz. "Ojej, rzeczywiście" - stwierdziła pani, dopytując: "ale to wszystko prywatnie czy służbowo?". "Turystycznie". "To bardzo miło. Paszport dostanie pan za kilka dni kurierem - napisał na forum o podróżach "roubal".

- Moja koleżanka poszła na rozmowę w sprawie wizy. Konsul zapytał ją o coś związanego z polityką USA. Odpowiadała po polsku i angielsku. Pomimo średniej znajomości języka angielskiego dostała wizę - opowiada Justyna, której wielu krewnych starało się o wizy.

Jednak dostanie upragnionej wizy do USA to tylko połowa sukcesu - wiza tak naprawdę nie jest przepustka "do raju" to tylko obietnica. O tym czy uda się przekroczyć granicę i dostać na teren USA decyduje amerykański urzędnik na lotnisku. On też ma prawo odmówić wjazdu - każdemu i bez tłumaczenia, dlaczego. Co roku kilkuset Polaków jest odsyłanych do domu z lotnisk w Stanach Zjednoczonych. Najczęściej powodem jest wcześniejsze, nielegalne przedłużenie pobytu albo zwykłe podejrzenie urzędnika, że wjeżdżający zamierza na terenie Stanów Zjednoczonych podjąć nielegalnie pracę. Czasem powodem bywają donosy. Jednak odkąd na terenie warszawskiego Okęcia wprowadzono wspólne polsko-amerykańskie odprawy ta liczba się zmniejszyła.

"Przy wyjeździe urzędnicy imigracyjny trzymali mnie przez ponad godzinę na lotnisku" - wspomina jeden z użytkowników forum o podróżach. Urzędnik nie mógł zrozumieć, że można jeździć do Korei Północnej na wakacje. "Miałem w paszporcie również pieczątki z Maroka, więc zapytał, kiedy ostatni raz byłem w Afganistanie i w Pakistanie. Poprosił również o podanie prawdziwego celu podróży do Stanów" - dodaje.

Osoby podróżujące do USA są zbulwersowane tym, że o wjeździe "decyduje na granicy jakiś ciemniak o poziomie umysłowym kartofla, a jego decyzja jest nieodwołalna". Jednak póki wizy nas obowiązują nie mamy wyboru - musimy przed konsulem udowadniać, że zasługujemy na wizę a przed urzędnikiem imigracyjnym na lotnisku, że nie zostaniemy w Stanach Zjednoczonych dłużej niż pozawala nam na to upragniona wiza. Bo jeśli nie to bezzwłocznie zostaniemy odesłani do domu, tak jak m.in. muzycy Zakopower, którzy mieli wizy turystyczne a zamierzali występować w Stanach Zjednoczonych. Muzycy Lombardu i Sztywnego Palu Azji oraz Sidney Polak mieli wystąpić na festiwalu polonijnym "Taste of Polonia" w Chicago latem zeszłego roku. Nie udało się. Mimo pomocy kongresmana Mike’a Quigleya oraz biura szefa administracji prezydenckiej Rahma Emanuela Urząd Imigracyjny nie tylko odmówił im prawa wjazdu na teren USA ale poinformował, że wpisał ich na tzw, czarna listę osób, które maja absolutny zakaz wjazdu na terytorium Stanów
Zjednoczonych. Nie wyjaśniono im dlaczego.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także