ŚwiatKryzys imigracyjny - eldorado dla kryminalistów. Prostytucja, handel narkotykami, kontrola ośrodków dla uchodźców - tak organizacje przestępcze zarabiają na chaosie w Europie

Kryzys imigracyjny - eldorado dla kryminalistów. Prostytucja, handel narkotykami, kontrola ośrodków dla uchodźców - tak organizacje przestępcze zarabiają na chaosie w Europie

Kryzys imigracyjny - eldorado dla kryminalistów. Prostytucja, handel narkotykami, kontrola ośrodków dla uchodźców - tak organizacje przestępcze zarabiają na chaosie w Europie
Źródło zdjęć: © AFP | Dimitar Dilkoff
26.02.2016 10:23, aktualizacja: 01.03.2016 14:42

• Kryzys imigracyjny to okazja do interesu dla przestępców

• Dochody z przemytu ludzi przewyższają te z narkotyków i handlu bronią

• Poważnym problemem jest prostytucja

• Przestępcy zmuszają do nierządu kobiety i dzieci

• Mafie przejmują kontrolę nawet nad niektórymi ośrodkami dla uchodźców

Czytaj również - Hipnotyzujący taniec śmierci

Na uchodźców, nielegalnych imigrantów, każdy patrzy z innej perspektywy. Jedni widzą problem, inni rozwiązanie problemów z demografią. Są też tacy, którzy widzą pieniądze i to niekoniecznie zarobione w uczciwy sposób. Szacuje się, że biznes przemytu ludzi jest większy niż dochody z narkotyków czy nielegalnego handlu bronią. Zorganizowana przestępczość to na razie jedyny beneficjent kryzysu imigracyjnego.

Minister obrony Czech Martin Stropnicky uważa, że biznes przestępczy związany z przemytem ludzi to miliardowy interes "przerastający przychody ze sprzedaży narkotyków i broni". Frontex szacuje - bo raportów statystycznych od przemytników raczej nie otrzyma - że w roku 2015 przychody z przemytu nielegalnych imigrantów wyniosły ponad 4 miliardy euro.

W skład tego rynku, wylicza Frontex, wchodzą usługi przemytu ludzi, udostępniania informacji dotyczących procedur azylowych i przygotowania fałszywych dokumentów, najchętniej syryjskich. Osoby próbujące dostać się do Europy mogą też wybrać środek transportu w zależności od zasobności portfela - od pontonu, przez jacht, aż po samolot. Reklamy tych usług można znaleźć w mediach społecznościowych, tak jak reklamy biur podróży. Dalej na Bałkanach kolejni przemytnicy, z wielowiekowymi tradycjami przemytu broni, narkotyków i ludzi w rejonie o płynnych granicach, za opłatą pomogą dostać się do Europy.

Mafia przejmuje interes

O ile droga przez Turcję i Bałkany jest w miarę prosta, a od Europy dzieli migrantów nie więcej niż 10 km odcinka morskiego, to szlak przez Morze Śródziemne do Włoch jest niebezpieczniejszy. Zanim uchodźcy dotrą na brzeg morza mogą zginąć na pustyni, grożą im pobicia, porwania dla okupu, niewolnicza praca, gwałty. W czasie morskiej podróży starymi, przeładowanymi łodziami, mogą utonąć lub udusić się pod pokładem spalinami.

A gdy już trafią do Włoch, włoska mafia przyjmie ich z otwartymi ramionami. Zorganizowanym grupom przestępczym we Włoszech udało się bowiem przejąć kontrakty na prowadzenie niektórych ośrodków przyjmujących uchodźców. Salvatore Buzzi, lewicowy aktywista społeczny prowadzący taki ośrodek, który odbył wyrok za morderstwo w 1980 roku, mówił wprost dla "Financial Times", że "narkotyki są mniej opłacalne". Istnieją zmowy przestępców z lokalnymi władzami, które decydują kto będzie zarządzał ośrodkami dla uchodźców. Szokujące jest to, że w proceder włączają się także organizacje pozarządowe. Pieniądze są duże. Ośrodek w Mineo na Sycylii dysponuje budżetem 98 milionów euro, a usługi dla ośrodka, zdaniem prokuratury, świadczą firmy związane z mafią.

Jednak nie tylko wyłudzanie pieniędzy przeznaczonych dla imigrantów jest źródłem dochodów mafii. Wielu uchodźców zmuszonych jest pracować na czarnym rynku, ponieważ nie mają pozwolenia na pracę i tu znowu pojawia się mafia, która zabiera ich na swoje plantacje. Część imigrantów staje się pracującymi dla mafii handlarzami narkotyków lub prostytutkami. Przemytnicy używają nawet rytuałów voodoo, żeby zastraszyć kobiety i wybić im z głowy ucieczkę z ośrodka. I chociaż droga do Europy kosztuje ponoć 3 tys. euro, one muszą odpracować 50 tys. Oczekujące na azyl Nigeryjki stanowią według UNHCR połowę kobiet pracujących na włoskich ulicach. Często "warunki pracy" są tragiczne, jak dokumentują zdjęcia opublikowane przez portal prowadzony przez Anonymous.

Uważa się, że niektóre z kobiet zostały zmuszone do imigracji, żeby pracowały jako prostytutki w Europie. Na początku lutego brytyjska policja odkryła tymczasowe domy publiczne zakładane w hotelach w północnej Anglii, do których gangi przemycały uchodźców. Do prostytucji zmuszane są kobiety także wewnątrz obozów dla migrantów. Niemieckie organizacje praw kobiet alarmowały o zmuszaniu do prostytucji w cenie 10 euro za stosunek.

Porwania i prostytucja

Problem dotyczy nie tylko Europy; zdesperowane Syryjki w obozach w Jordanii czy w Libanie także parają się prostytucją, żeby zarobić na utrzymanie, gdy tymczasem europejskie rządy wydają na imigrantów w swoich granicach pieniądze większe niż te, które zapewniłyby im byt w obozach na Bliskim Wschodzie.

Kolejnym źródłem zysków są porwania dzieci z obozów dla uchodźców i wymuszanie okupu, ale dzieci giną także po drodze do Europy. Europol ogłosił, że zaginęło ponad dziesięć tysięcy dzieci, które bez opieki przybyły z falą imigracyjną do Unii. Prawdopodobnie jest ich więcej, bo same Włochy i Niemcy informowały o pięciu tysiącach w każdym z tych krajów. Część nieletnich uchodźców prawdopodobnie stała się źródłem dochodów organizacji przestępczych. Grupy parające się przemytem ludzi współpracują z organizacjami przestępczymi i czasami dostarczają im ofiary, które następnie wykorzystywane są do niewolniczej pracy lub prostytucji. W tym świecie nie ma zbyt wiele opcji do wyboru. Khaled, lat 14, powiedział BBC, że handluje narkotykami, żeby uniknąć "seksu z Włochami (…) za 50 a nawet 30 euro".

Skala biznesu, jego opłacalność, pokazuje, że za przepływ imigrantów i uchodźców do Europy niekoniecznie odpowiada jedynie wojna. Migracja może być stymulowana przez tych, którzy czerpią z niej niemałe zyski. W tej sytuacji sposobem na powstrzymanie bądź ograniczenie tej sytuacji jest walka z przemytnikami ludzi. Jednakże Marc Pierini, naukowiec pracujący dla Carnegie Europe, europejskiego oddziału, znanego amerykańskiego think-tanku, zarzuca Turcji, że choć deklaruje walkę z nimi "nie zrobiła wiele, żeby ograniczyć biznes liczący dwa miliardy euro".

Rozwiązaniem skutecznym byłaby tylko wymierzona przeciwko przemytnikom akcja tureckich służb na lądzie. Gorzej jest w Erytrei, której dyplomaci, zdaniem Sudanu i Etiopii, zamieszani są w biznes przemytniczy i pomagają dostać się do Europy swoim obywatelom, którzy otrzymują u nas status uchodźcy prześladowanego przez swój rząd.

Dopóki biznes przemytniczy będzie tak opłacalny i łatwy, płoty i relokacje nie rozwiążą problemów - ani Europy, ani - i przede wszystkim - migrantów.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (94)
Zobacz także