PolitykaTrump kontra Unia Europejska. USA i UE na kursie kolizyjnym?

Trump kontra Unia Europejska. USA i UE na kursie kolizyjnym?

Trump kontra Unia Europejska. USA i UE na kursie kolizyjnym?
Źródło zdjęć: © Getty Images News | Jonathan Bachman / Stringer
09.02.2017 16:29

Główny kandydat na ambasadora USA przy Unii Europejskiej Ted Malloch jest ostrym krytykiem Unii i chce doprowadzić do jej upadku. Znaków, że nowa administracja w Waszyngtonie będzie grać na rozbicie Unii jest jednak więcej i nie wróżą nic dobrego dla relacji transatlantyckich.

- W swojej przeszłej karierze przyczyniłem się do upadku ZSRR. Może teraz przyszedł czas by poskromić trochę inną Unię - powiedział w niedawnym wywiadzie dla radia BBC Ted Malloch, były dyplomata i - jak wynika z doniesień mediów - prawdopodobny ambasador USA przy Unii Europejskiej. Malloch, który - podobnie jak Trump - był gorliwym zwolennikiem Brexitu, znany jest z ostrych wypowiedzi o Unii Europejskiej, która jego zdaniem jest przeżarta biurokracją i "nie jest prawdziwą demokracją". Szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera określił zaś jako polityka "adekwatnego do pozycji mera jakiegoś miasta w Luksemburgu". Jak zapowiedział w rozmowie z BBC, Trump nie zamierza przejmować się polityczną poprawnością i bzdurami ("bullshit") ze strony UE i zamiast prowadzić pertraktacje z Unią, będzie prowadzić rozmowy z pojedynczymi krajami UE.

Wypowiedzi byłego dyplomaty wywołały wśród unijnych polityków duże oburzenie; czołowi deputowani Parlamentu Europejskiego zaapelowali we wspólnym liście do Donalda Tuska o nieprzyjmowanie listów uwierzytelniających Mallocha jeśli ten rzeczywiście zostanie wytypowany przez Trumpa na przedstawiciela Waszyngtonu.

Jednak postać Mallocha - który, jak się niedawno okazało, ma podobne skłonności do konflabulacji co jego potencjalny szef - jest tylko jednym ze znaków wskazujących na nieprzyjazne intencje nowej administracji wobec Unii. Ostrzegał przed tym były już przedstawiciel Waszyngtonu w Brukseli Anthony Gardner, który odchodząc, przestrzegł że choć gra na podział Unii byłaby ze strony USA "szaleństwem", to właśnie do tego może dążyć nowa ekipa w Białym Domu. Jako dowód wskazał ciepłe relacje Trumpa z jednym z czołowych przeciwników Unii Nigelem Faragem (który był pierwszym zagranicznym gościem prezydenta USA po ogłoszeniu wyniku wyborów) oraz a także na rozmowy zespołu Trumpa z oficjelami w UE, które Amerykanie rozpoczynali od pytania kto następny po Wielkiej Brytanii wyjdzie z Unii.

Wielkim przeciwnikiem Unii jest też jedna z najważniejszych postaci w nowym Białym Domu, główny strateg i doradca prezydenta Stephen Bannon, były redaktor naczelny skrajnie prawicowego portalu Breitbart. Kilka dni po zwycięstwie w listopadowych wyborach Bannon zaoferował pomoc kampanii francuskiemu Frontu Narodowemu. Liderka partii, Marine Le Pen także po wyborach gościła w Trump Tower w Nowym Jorku. Innym prominentnym zwolennikiem nowego prezydenta USA jest też lider holenderskiej antyunijnej Partii Wolności Geert Wilders, który z Trumpem spotkał się podczas konwencji wyborczej republikanów.

Z pogardą o Unii wypowiadał się też sam Trump, który w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "The Times" wprost powiedział, że nie obchodzi go, czy Unia przetrwa, czy się rozpadnie. Entuzjastycznie natomiast chwalił decyzję Brytyjczyków o wyjściu z UE, nadając sobie przydomek "Mr. Brexit".

- Zagrożenie, że USA będzie działać na rzecz rozbicia UE jest realne, bo wystarczy zobaczyć z kim spotyka się Trump i kogo uważa za ideologicznie bliskiego. To politycy, którzy chcą rozbić projekt europejski. Projekt, który nie zaistniałby bez USA - powiedział WP Marcin Zaborowski, politolog i redaktor "Visegrad Insight" - Musimy się przyzwyczaić, że świat, w którym Ameryka była patronem gwarantującym nasze bezpieczeństwo odchodzi. Europa musi zacząć budować własną, alternatywną strukturę bezpieczeństwa, bo ewidentnie na Amerykę nie można już liczyć - dodał były dyrektor PISM.

Nic dziwnego zatem, że większość europejskich przywódców podchodzi do nowej administracji z wyraźną rezerwą, lub nawet niechęcią. Najwyraźniej widać to w wypowiedziach Angeli Merkel i niemieckich polityków. Po wywiadzie Trumpa dla brytyjskiego dziennika, Merkel oznajmiła, że "los Europy jest teraz w jej własnych rękach". Zaś jak donosił "New York Times", niemieckie elity już trwają przygotowania na ewentualność, w której Europa zostanie bez wsparcia Ameryki. Natomiast w niemieckich mediach na nowo rozpoczęła się debata o zdobyciu przez Niemcy dostępu do broni atomowej.

Jeszcze większym wyrazem europejskich obaw był list przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska do przywódców UE, w którym wymienił on planowaną rewolucję w amerykańskiej polityce zagranicznej jako jedno z zagrożeń dla Europy. Zdaniem Paula Ivana, eksperta brukselskiego think-tanku European Policy Centre, obawy te mogą być przedwczesne, ale "nie są nieuzasadnione", biorąc pod uwagę wypowiedzi i nastawienie Trumpa wobec UE.

- Taka reakcja, która wydaje się zbyt mocna i zbyt wczesna, może jednak świadczyć o tym, że Bruksela ma pewne informacje o tym, jakie plany ma Trump wobec Unii. To, że przywódcy UE mówią o tym otwarcie oznacza, że sytuacja naprawdę może być bardzo zła - twierdzi analityk.

Amerykańscy prezydenci od dawna narzekali w swoich relacjach z UE na problem wyrażony w słynnym pytaniu byłego sekretarza stanu Henry'ego Kissingera: "do kogo mam zadzwonić, jeśli chcę zadzwonić do Unii"? Rozwiązanie Trumpa może być proste: pozbyć się Unii.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (573)
Zobacz także