Trwa ładowanie...
górnicy
25-11-2006 08:27

Pracownicy z "Halemby": dyrekcja wiedziała o niebezpieczeństwie

Górnicy z "Halemby" są zrozpaczeni, ale i wściekli. Na swoich przełożonych i na związkowców. Chcą przerwać milczenie. Twierdzą, że dyrekcja kopalni wiedziała o wielkim niebezpieczeństwie. Dołączyli do nich pracownicy z firmy zewnętrznej MARD. Ci drudzy poprosili o pomoc Zbigniewa Domagałę z Sierpnia '80. Żądają jednak gwarancji pracy. Na piśmie. Od wiceministra gospodarki Pawła Poncyliusza.

Pracownicy z "Halemby": dyrekcja wiedziała o niebezpieczeństwieŹródło: PAP
d3rq17y
d3rq17y

Dopóki takiej gwarancji nie otrzymają, nie będą z nikim rozmawiać. A ja nie ujawnię ich danych. Boją się o robotę i o rodziny - mówi przewodniczący Domagała. I wciąż czeka na deklarację wiceministra. Częściowo tylko ujawnia informacje, jakie przekazali mu ludzie z MARD-u. Z ich słów wynika, że dyrekcja kopalni wiedziała o ogromnym niebezpieczeństwie. Czy to prawda?

Oni mieli metan zlokalizowany. Po co inaczej padłoby hasło, by szybko zdemontować obudowę na pewnym odcinku ściany? Tam było stałe, bardzo wysokie zagrożenie. Ale zarząd liczył, że się uda. Stało się inaczej - mówi Domagała. Twierdzi, że wcześniej nie miał żadnych sygnałów o nieprawidłowościach. Języki górnikom rozwiązały się dopiero po wybuchu metanu.

Opowiadają o tym, jak nadzór z działu wentylacji robił w rurociągach z czystym powietrzem trójkątne nacięcia i tam wstawiał czujniki metanu. Opowiadają o przekroczonych stężeniach i o tym, że mimo to musieli pracować - twierdzi Domagała. Jest rozżalony, bo za prawdę jaką ujawnia, koledzy z innych związków i dyrekcja kopalni chcą go skompromitować.

Nieraz w ostatnich dniach słyszałem, że niszczę kopalnię, doprowadzam do jej zamknięcia. A ja chcę tylko przez ujawnienie faktów doprowadzić do ukarania winnych. W 1990 roku tego nie zrobiono. Wtedy też głośno mówiono o tym, co naprawdę działo się w kopalni. Winni tamtej tragedii mają się dobrze. A po górnikach zostały płaczące wdowy i dzieci - dodaje przewodniczący Sierpnia '80. I twierdzi, że Solidarność zamknęła się w budynku razem z dyrekcją. Z nikim nie rozmawia.

d3rq17y

To nieprawda. My po prostu robimy swoją robotę. Zajmujemy się wdowami, udzielamy im pomocy. Dwie noce w domu nie byłem. Ledwo stoję na nogach. Wczoraj jeszcze w komisji WUG brałem udział - mówi Józef Kowalczyk, przewodniczący "Solidarności" na "Halembie". Twierdzi, że nie wierzy w opowieści o oszukiwaniu czujników metanu.

Takiego ryzyka nikt na siebie by nie wziął. Jeśli ktoś ma takie informacje, niech ma odwagę się przedstawić - podkreśla. I dodaje, że prawdziwy problem, to zatrudnianie firm zewnętrznych oraz pozwalanie na pracę w kopalni ludzi niedoświadczonych. Ta ciągła walka o oszczędności. W tym jest problem. Mam stosy pism do ministerstw w tej sprawie. Od 10 lat na kopalni nie ma przyjęć. To jest przyczyna tragedii - mówi Kowalczyk.

Domagała się z nim nie zgadza. Przynajmniej nie do końca. Tylko raz udało się na kopalni ukarać winnych - w "Bielszowicach". Tam też początkowo nie wierzono w to, co mówili związkowcy z Sierpnia '80. Ale w końcu ich słowa stały się podstawą do napisania aktu oskarżenia - mówi Domagała. Dostał wezwanie z prokuratury. Będzie zeznawać.

Aldona Minorczyk-Cichy

d3rq17y
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3rq17y
Więcej tematów