ŚwiatKrajobraz po szczepionce

Krajobraz po szczepionce

15.03.2012 06:00, aktualizacja: 15.03.2012 07:07

Szczepionka przeciwko świńskiej grypie, którą kraje europejskie masowo kupowały w 2009, oszczędziła wielu ludziom problemów ze zdrowiem. Innym zniszczyła życie. Straty okazały się większe niż początkowo przewidywano.

Norwegowie, Szwedzi i Finowie twierdzą, że ich dzieci bardzo ciężko chorują po przyjęciu szczepionki na świńską grypę. Takie same głosy zaczęły się odzywać w całej Europie. 27 lipca 2011 Europejska Agencja Leków (EMA) zaleciła ograniczenie stosowania szczepionki Pandemrix u dzieci i młodzieży w związku z wystąpieniem "bardzo rzadkich przypadków narkolepsji u młodych ludzi". Jednocześnie stwierdziła, że bilans zysków i strat stosowania szczepionki pozostaje na plusie, czyli jej zdaniem, Europejczycy więcej na wprowadzeniu tego leku do obrotu zyskali, niż stracili.

Czy Polacy oszczędzili sobie niemałych kłopotów, nie decydując się na zakup szczepionek przeciwko AH1N1?

Śpiący Norwegowie

Norwegia właśnie liczy zyski i straty po przyjęciu w 2009 roku szczepionki. Wiele wskazuje na to, że koszty zdrowotne okazały się większe, niż się początkowo spodziewano. Do państwowej organizacji dla poszkodowanych pacjentów NPE wpłynęło jak dotąd 86 zawiadomień o utracie zdrowia na skutek przyjęcia szczepionki na świńską grypę. "Co najmniej 45 dzieci zachorowało na narkolepsję po tym, jak posłuchało rządowych zaleceń i przyjęło szczepionkę na świńską grypę" napisał najbardziej poczytny norweski dziennik "VG" i przedstawił historie 17 z poszkodowanych.

Na zdjęciach ładne, uśmiechnięte dzieciaki. Wyglądają zdrowo i pogodnie, jednak od wielu miesięcy ich życie przypomina koszmar. Każdego dnia walczą ze snem. Oby nie dać się zmęczeniu, nie upaść, dojść chociaż do krzesła. Jakoś przetrwać dzień w szkole i wrócić do domu, a tam odpocząć i zasnąć. Za to nocą wziąć leki na sen, jak najgłębszy, bez koszmarów, które przychodzą za dnia.

Wcześniej jeździli konno, grali w piłkę, marzyli o studiach. Dziś wygląda na to, że nie tylko nie zdobędą żadnego zawodu, ale będą potrzebowali pomocy, by przeżyć każdy kolejny dzień.

"Zniszczyłaś mi życie"

Narkolepsja to nieuleczalny zespół chorobowy o niewyjaśnionych przyczynach. Objawia się między innymi nadmierną sennością i niekontrolowanymi napadami snu. Brzmi niegroźnie? To tylko pozór.

Jedenastoletnia Thea z miejscowości Vennesla w kilka miesięcy po przyjęciu szczepionki stała się bezustannie zmęczona i senna - opisują reporterzy "VG". Kiedy po raz pierwszy straciła bez widocznego powodu przytomność, jej matka wpadła w panikę. Dziś dziecko zapada w rodzaj snu 5-6 razy dziennie. Nagle traci kontrolę nad mięśniami i upada. W nocy natomiast źle śpi, miewa częste koszmary. Rodzice mówią, że choroba zmieniła też osobowość Thei. Dziewczynka była kiedyś optymistyczna i chętna do zabaw z dziećmi, dziś jest pochmurna i agresywna.

- Zniszczyłaś mi życie - powiedziała do matki, gdy postawiono u niej diagnozę narkolepsji. To rodzice musieli przecież podpisać zgodę na podanie szczepionki.

Podobne objawy mają wszystkie dzieci i nastolatki z narkolepsją, do których dotarli norwescy dziennikarze. Jeden z opisywanych przez "VG" chłopców, Jens Jensen z Bod przespał rok 2010. Przez sześć miesięcy budził się tylko na godzinę dziennie. Obecnie znowu chodzi do szkoły, ale nie może się tam skoncentrować, bo śni na jawie, miewa halucynacje. Inny opisywany przez norweskich dziennikarzy chłopiec w Wigilię nie był w stanie dobudzić się na tyle, by choć rozpakować prezenty.

Karna Skandynawia

W 2009 roku zgodnie z zaleceniami władz ponad 2 miliony Norwegów, czyli prawie połowa populacji kraju, przyjęło szczepionkę przeciwko świńskiej grypie. Zaszczepiono blisko 600 tysięcy dzieci. Polacy mieszkający nad fiordami żywo w tamtym czasie dyskutowali, czy zgodzić się na szczepienia. Sytuacja była trudna, bo norweskie ministerstwo zdrowia zalecało szczepienia, zaś polskie stało twardo na stanowisku, że szczepionek nie kupi, skoro producent nie chce zagwarantować ich bezpieczeństwa. Norwegia wołała, że odmowa szczepienia jest nieodpowiedzialna, bo naraża całe otoczenie chorego, zaś Polska twierdziła, że to owczy pęd do szczepień jest nieodpowiedzialny. Decyzję trzeba było podejmować szybko, bo szkoły już rozpoczynały akcje szczepień wśród dzieci. Wielu polskich rodziców odmówiło wtedy szczepienia. Pisaliśmy o tym Wirtualnej Polsce: Co szósty Norweg zachorował już na świńską grypę

Według danych Europejskiej Agencji Leków w 2009 roku Pandemrix przyjęło prawie 31 milionów Europejczyków. Związek między przypadkami narkolepsji, a przyjmowaniem szczepionki Pandemrix zaczęto badać po tym, jak w Szwecji, Finlandii i na Islandii podniosły się głosy, że wśród dzieci i nastolatków, które przyjęły preparat, zauważono przypadki narkolepsji. Dlaczego skutki uboczne zauważono akurat w Skandynawii? Bo to właśnie tam szczepiono się najbardziej karnie. Podczas gdy, na przykład we Francji zaszczepiło się tylko około 8% ludności (dane za Francuską Agencją Bezpieczeństwa Sanitarnego Produktów Medycznych Afssaps), we wszystkich krajach nordyckich zaszczepiła się więcej niż jedna czwarta populacji. Tym samym efekty niepożądane widać tam jak na dłoni. Warto, by Europa nauczyła się czegoś na skandynawskim przykładzie.

Producent: "cieszmy się"

Jeszcze w 2010 roku brakowało dowodów, że Pandemrix i przypadki narkolepsji są powiązane. W lutym 2011 roku Narodowy Instytut Zdrowia Finlandii przedstawił wyniki wstępnych badań. Okazało się, że wśród dzieci w wieku od 4 do 19 lat, które zostały zaszczepione na świńską grypę, ryzyko wystąpienia narkolepsji było 9 razy większe niż w grupie dzieci, które szczepionki nie przyjęły. W marcu 2011 roku Szwedzka Agencja Produktów Medycznych dowiodła, że ryzyko w badanej przez niej szwedzkiej populacji jest odpowiednio cztery razy większe. W obydwu krajach do szczepień używano wyłącznie Pandemrixu, co w oświadczeniu potwierdziła Światowa Agencja Zdrowia (WHO).

- Bierzemy tę sprawę bardzo poważnie i współczujemy tym, którzy zostali poszkodowani - powiedziała dziennikowi "VG" rzecznik Anita Tudold z GlaxoSmithKline, producenta Pandemrixu. Dalej tłumaczyła, że szczepionka powstała w wyjątkowych okolicznościach i posiadała potrzebne zezwolenia na dopuszczenie do obrotu. - Z perspektywy czasu powinniśmy się cieszyć, że pandemia okazała się taka łagodna - dodała.

Każdy lek zabija

W 2009 roku w samej Norwegii świńską grypą zaraziło się 900 tysięcy osób, z czego 32 pacjentów zmarło. Nie wiadomo, ilu osobom szczepionka uratowała życie i na ile ograniczyła liczbę zachorowań oraz powikłań pochorobowych. Jednocześnie szacuje się, że około 45 dzieci z ponad pół miliona zaszczepionych mogło zachorować na narkolepsję wskutek przyjęcia szczepionki.

To niedużo. Choć historie dzieci, które przez 23 godziny na dobę śnią koszmary, są bardzo poruszające, trzeba pamiętać, że każdy lek powoduje objawy niepożądane. 100 tysiącom osób przyniesie poprawę zdrowia, ale w tym samym czasie 100 pacjentów zabije. Dotyczy to nawet popularnych leków na katar i środków przeciwbólowych.

We Francji mającej sześćdziesięciosześciomilionową populację na narkolepsję po przyjęciu szczepionki zachorowało 6 osób - 3 dzieci i 3 dorosłych (dane z 2010 roku za Afssaps), z czego jedna osoba po podaniu szczepionki innej niż Pandemrix. To o wiele mniej niż np. udowodnionych zgonów rocznie po zażyciu popularnego leku na nadciśnienie.

To, co bulwersuje w przypadku szczepionek na świńską grypę, to fakt, że w chwili przyjmowania żaden z pacjentów nie miał pełnej świadomości ryzyka. I mieć nie mógł, gdyż wszystko działo się szybko, zbyt szybko.

Kto zapłaci?

Warto zapytać, kto zapłaci za szkody wyrządzone przez szczepionkę na świńską grypę. W Norwegii na hasło "narkolepsja" wyszukiwarka już odpowiada sponsorowanym linkiem do kancelarii adwokackiej zachęcającej do składania wniosków o odszkodowanie. Nie wiadomo, czy poszkodowani będą się dopominać pieniędzy u producenta szczepionki, czy też u rządzących, którzy zdecydowali o ich kupnie. Kiedy minister zdrowia Ewa Kopacz odmawiała zakupu szczepionek, informowała opinię publiczną, że koncerny farmaceutyczne chcą przerzucić odpowiedzialność za swoje specyfiki na kupców. Jeśli państwa skandynawskie w ferworze walki z pandemią zgodziły się na warunki, które Polska odrzuciła, dziś mają do rozwiązania spory problem.

I nie chodzi tylko o liczby - ile pieniędzy zaoszczędzono na uniknięciu powikłań pogrypowych i leczeniu ciężko chorych, a ile trzeba będzie wydać na pomoc dla dotkniętych narkolepsją dzieci i ich rodzin. Chodzi głównie o zaufanie. Pacjentów do szczepionek, obywateli do rządzących, a także czytelników do mediów. W lutym szwedzki komentator Stefan Wahlberg na łamach "Newsmill" oskarżył swoich kolegów po fachu o wywieranie presji na czytelników i wytykanie palcami tych, którzy w 2009 roku szczepić się nie chcieli. Zaapelował o więcej odpowiedzialności w przyszłości, ale jednocześnie przyznał, że łatwo nam wszystkim wyciągać wnioski dziś, po szkodzie. Kiedy zdawało się, że na szali są setki, a może i setki tysięcy ludzkich istnień, trudno było znaleźć, i w redakcjach gazet, i w ministerstwach zdrowia kogoś, kto nie ulegał emocjom.

* Z Norwegii dla Wirtualnej Polski, Sylwia Skorstad*

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (455)
Zobacz także