ŚwiatTimmermans bierze na celownik Rumunię. Podzieli los Polski?

Timmermans bierze na celownik Rumunię. Podzieli los Polski?

Timmermans bierze na celownik Rumunię. Podzieli los Polski?
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Robert Ghement
Oskar Górzyński
26.01.2018 11:29, aktualizacja: 26.01.2018 11:44

Wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans skrytykował reformy systemu sądownictwa przygotowywane przez rumuński rząd. Prezydent kraju przestrzega, że Rumunia może podzielić los Polski.

Rumuńskie reformy, wprowadzane przez rządzących socjaldemokratów, różnią się od tych wprowadzanych w Polsce, ale budzą podobne obawy Komisji Europejskiej. Chodzi o osłabienie niezależności sądów i umożliwienie politykom wpływania na trzecią władzę. Ale w Rumunii, która razem z Bułgarią objęte są specjalną procedurą monitorującą, dochodzi jednak jeszcze kluczowy element: walka z korupcją.

"Z niepokojem śledzimy ostatnie wydarzenia w Rumunii. Niezależność systemu sądowniczego w Rumunii i jego zdolność do skutecznej walki z korupcją są niezbędnymi fundamentami silnej Rumunii w Unii Europejskiej" - napisali w komunikacie szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker i jego zastępca Frans Timmermans.

Wątpliwości dotyczą trzech ustaw, wprowadzających zmiany m.in. w kodeksie karnym i postępowania karnego, a także zmieniającym organizację pracy prokuratury. Podobnie jak w Polsce, zmiany mają dać prokuratorowi generalnemu znacznie większą władzę nad działaniami podwładnych. Utworzona ma zostać także specjalna izba, ścigająca sędziów działających w "złej wierze".

- Jest wiele większych i mniejszych zmian, które łącznie mogą znacznie osłabić niezawisłość sądów. Reformy nie idą tak daleko jak te w Polsce, nie będzie żadnej czystki, ale w Brukseli panuje pewien niepokój - mówi WP rumuński oficjel z unijnych instytucji.

Jeszcze w grudniu prezydent Klaus Iohannis przestrzegał, że jeśli nie zejdzie ze swojej drogi, Rumunia może podzielić los Polski i narazić się na groźbę unijnych sankcji. Ale Iohannis i Komisja Europejska nie są jedynymi krytykami planowanych reform. Od tygodni w Rumunii odbywają się wielotysięczne demonstracje. W poprzedni weekend w Bukareszcie demonstrowało ok. 50 tysięcy osób.

Pod presją Brukseli i demonstrantów rząd Vioriki Dancili (w rzeczywistości, podobnie jak w Polsce faktyczną władzę sprawuje szef partii PSD, Liviu Dragnea) wycofał się z części propozycji. Ale nie uspokoiło to obaw w Brukseli. Timmermans i Juncker wprost wezwali Bukareszt do ponownego rozpatrzenia ustaw i zastosowania się do zaleceń Komisji Weneckiej. Ale reakcja rządzących nie była zbyt koncyliacyjna.

W liście, którego ton przypominał odpowiedzi Zbigniewa Ziobry do Fransa Timmermansa, szef PSD Dragnea i przewodniczący Senatu Calin Popescu-Tariceanu zarzucili Komisji, że jest niedoinformowana i padła ofiarą fałszywych informacji z "różnych źródeł w Rumunii". Dodali, że zmiany są niezbędne, by wprowadzać w wymiarze sprawiedliwości unijne standardy.

Czy to oznacza, że podobnie jak rząd w Polsce, również pójdzie na spięcie z Komisją Europejską? Niekoniecznie.

- Rumunia jest kilka lat za Polską w tym względzie, ale w koalicji rządzącej brak jest takiego ideologicznego zacięcia, jakie istnieje w PiS - mówi nasz rozmówca. - Dlatego łatwiej będzie doprowadzić do zmiany kursu, jeśli wywrze się odpowiednią presję - dodaje.

Jak na razie, droga do ustępstw przed rumuńskim rządem pozostaje otwarta. Reformy są obecnie badane przez Trybunał Konstytucyjny, zaś prezydent Iohannis - zdecydowany krytyk działań PSD - może skierować ustawy do ponownego rozpatrzenia przez parlament.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (49)
Zobacz także