U podstaw dyskryminacji kobieta na rynku pracy stoi przede wszystkim stereotypowe myślenie, że kobieta może zarabiać mniej. Wielu pracodawców jest przekonanych, że kobieta próbująca łączyć macierzyństwo z karierą zawodową nigdy nie będzie dostatecznie dyspozycyjna, więc jej zatrudnianie w firmie jest nieopłacalne. Tu absurd goni absurd: młodej nie zatrudnię bo zaraz wyjdzie za mąż i zajdzie w ciążę. Z jednym dzieckiem też nie, bo pewnie zaraz będzie chcieć mieć drugie, a tej z dwojgiem czy trojgiem również nie, bo zaraz pójdzie do lekarza i weźmie zwolnienie na opiekę nad dzieckiem. Tej, co już ma prawie dorosłe dzieci też nie za specjalnie, ponieważ u siebie w zespole chcę mieć tylko „młode, dyspozycyjne po studiach i z doświadczeniem”, zawodowym rzecz jasna - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Elżbieta Radziszewska.